Osoby niewidome i z poważnymi wadami wzroku, przed wyborami do europarlamentu opowiadają: "Nie możemy przeczytać nazwiska kandydata, nie widzimy, gdzie są kratki. Głos oddaje za nas kto inny. Wybory nie są dla nas ani tajne, ani bezpośrednie" - relacjonuje "Metro".
"Od samego początku jesteśmy zdani na pomoc innych" - mówi Jacek Zadrożny, niewidomy z fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego. Przypomina o problemie 70 tys. osób niewidomych i niedowidzących przed zaplanowanymi na czerwiec wyborami do Parlamentu Europejskiego.
"Trudno nam znaleźć już sam lokal wyborczy. Później trzeba się do niego dostać, pokonując różne bariery architektoniczne. Osoba niewidoma nie jest w stanie sama zaznaczyć, na kogo chce oddać głos: nie możemy przeczytać nazwiska kandydata, nie widzimy, gdzie na karcie są kratki. Jesteśmy zdani na innych. Za mnie odpowiednie pola zaznacza żona. Moje głosowanie nie jest ani bezpośrednie, ani tajne" - stwierdza Zadrożny.
Źródło: "Metro"