Z najnowszego raportu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wynika, że wydało ono w 2006 roku obcokrajowcom 532 zezwolenia na kupno 575 hektarów polskiej ziemi, informuje "Metro". Dla porównania podobną powierzchnię ma średniej wielkości wioska, w której mieszka ok. 4 tys. osób.
Po naszej akcesji do UE liczba wydawanych zezwoleń zdecydowanie spadła. Najwięcej kupujących było bowiem jeszcze na długo przed wejściem Polski do Unii, w 1999 roku. Wówczas takich zezwoleń wydano ponad 2300. Najwięcej gruntów obcokrajowcy - przede wszystkim Niemcy - kupili na Mazowszu. Nasi zachodni sąsiedzi najczęściej występowali o pozwolenia - dostali ich jednak tylko 145. Następni w kolejce są Ukraińcy, Holendrzy i Brytyjczycy - po ok. 40 zezwoleń. Dlaczego kupujących jest tak mało, choć ceny ziemi w Polsce są wyjątkowo niskie? Wszystko z powodu przepisów. Aby kupić kawałek gruntu, trzeba wykazać tzw. trwałe więzi z Polską, czyli np. wyjść za mąż za obywatela Polski, pracować i płacić podatki w naszym kraju itp. Jednym słowem nie można kupować ziemi tylko po to, aby ją później z zyskiem sprzedać. Przepisy, choć rygorystyczne, można jednak dość łatwo ominąć, pisze "Metro". Sposób na to znaleźli oczywiście nasi prawnicy. - Wystarczy, że obcokrajowiec założy w Polsce spółkę, np. z ograniczoną odpowiedzialnością, i zarejestruje ją w naszym Krajowym Rejestrze Sądowym. W momencie wpisania do rejestru, założenia konta w Polsce i spełnieniu kilku standardowych formalności spółka uzyskuje pełną zdolność prawną w rozumieniu polskich przepisów i bez problemu może zakupić ziemię bez żadnych specjalnych zezwoleń. Ile ziemi wykupiono w ten sposób? Nie wiadomo.
Źródło: "Metro"