Być może turyści, którzy w długi majowy weekend przyjechali do Złotego Potoku obejrzeć dworek, w którym mieszkał Zygmunt Krasiński byli jednymi z ostatnich, którzy mieli okazję zobaczyć pamiątki po wieszczu, pisze "Dziennik Zachodni".
Dom się rozlatuje. W dachu zieje mnóstwo dziur. Drewniane gonty rozsypują się i nie stanowią już żadnej ochrony przed opadami deszczu. Tymczasem w dworku eksponowane są zabytkowe dzieła sztuki oraz meble, należące niegdyś do poety. Opiekujące się wystawą pracownice muzeum zimą znoszą ze strychu dziesiątki wiader śniegu, przedostającego się tam przez dziurawy dach. Całe pokrycie wymaga natychmiastowej interwencji, a najlepiej wymiany. Gruntowna naprawa dachu kosztowałaby co najmniej 200 tys. zł. Takich pieniędzy nie mam i na pewno w najbliższym czasie mieć nie będę, informuje Janusz Jadczyk, dyrektor Muzeum Częstochowskiego. - Nie mogę nawet zabiegać o pieniądze na remont, choćby z funduszy unijnych, ponieważ dworek jest własnością Skarbu Państwa, my go tylko użytkujemy.
Źródło: "Dziennik Zachodni"