Tuż przed wyborczą północą, przedzierając się przez wielotysięczny, rozentuzjazmowany tłum na Placu Zgody docieram do małej kawiarenki, gdzie na ekranie telewizora Paryżanie oglądają transmisję przemówienia nowo wybranego Prezydenta.
- Il est intelligent…! - Oui!!!! Odpowiada tłum w kawiarni. - Il est dynamique..! - Oui!!! - Il est.. beau! krzyczy smukła trzydziestolatka oparta o blat baru. - „Ah, non! Bez przesady!” – odpowiada chór kobiet stojących za nią. Wiele można powiedzieć o Prezydencie Elekcie, ale jego uroda, w tym kraju estetów, jest dyskusyjna, nie wszystkim się podoba.
Nie wszystkim podoba się nowy prezydent. To fakt. Wielu ma mu za złe jego szczere słowa, wymagania, którym nie wszyscy chcą sprostać. Zarzucają mu, że już podzielił Francję na lepszą i gorszą, chociaż w pierwszych słowach mówi, że chce ją zjednoczyć. Już podzielił Socjalistów, którzy po przegranej szukają nowej drogi, wzajemnie oskarżając się o klęskę. Nicolas Sarkozy nie jest jak plaster miodu. To prezydent, który stawia wyzwania.
„Chciałoby się wbić szpilę i pah! W ten pusty balon!” – słowa profesora Bartoszewskiego wypowiedziane w innej sytuacji, w innym kontekście pasują według mnie idealnie do opisania tego, co zrobił Sarkozy – wbił szpilę we francuskie problemy, uderzył w samo serce. Wygrał, bo trafnie rozpoznał chorobę Francji, jej gospodarczą stagnację, błędy w polityce zagranicznej popełniane z mocarstwowej pozycji, spadek poczucia wartości. Francja była jak pusty balon, nadęta, ale słaba. Sarkozy przekonał Francuzów, że trzeba się wziąć w garść. I On obiecał im pomóc.
„Tu z placu Zgody chcę Was zapewnić, że nigdy Was nie zdradzę! Nigdy Was nie opuszczę! Nigdy Was nie zawiodę. Chcę z Wami tworzyć nową kartę francuskiej historii!”
Piękne były zaślubiny Prezydenta z V Republiką. Siedząc w kawiarni, przysłuchując się kąśliwym lub życzliwym żartom Francuzów ze swojego Prezydenta poczułam, jak budzi się we mnie zazdrość. Nicolas Sarkozy przemawia jak mąż stanu. Cóż za talent oratorski.
„Chcę, żebyście byli dumni ze swojego kraju. Chcę, żebyście byli dumni z Francji! Każdy ma swój kraj, do którego należy, nie można mieć innego. Chcę, żebyście byli zjednoczeni, żebyście troszczyli się o siebie nawzajem, zbudujemy razem nową Francję”
Cóż za potencjał komunikacyjny – mówi do ludzi a ja czuję jakby mówił do mnie. Potrafi wskoczyć na scenę o północy i śpiewać z Mireille Mathieu, potrafi się po ludzku cieszyć, śmiać i wzruszać.