Z okazji promocji świątecznej dziś dwa wpisy. Jak w amerykańskiej reklamie – read one, get one free. A w dodatku oba optymistyczne.
Dobrze skończyła się teksańska przygoda mojej karty kredytowej. Bank uznał reklamację i w ciągu tygodnia przelał pieniądze wydane przez przestępców z Teksasu. Kto za nie zapłaci? Dom towarowy Macy’s, gdzie – jak rozumiem – nie sprawdzono tożsamości posiadacza karty o nieco dziwnym jak na Stany imieniu „Maciej” (w większości sklepów ode mnie sprzedawcy w USA żądali aj-di dziwiąc się polskiemu unijnemu prawu jazdy, gdzie ani słowa nie ma po angielsku). Stratny będzie również bar meksykański, ale tylko na 35 dolarów. Swoją drogą ciekawe, czy bank tak samo traktuje każdego klienta, czy tylko tych, którzy swoje perypetie opisują publicznie. Chciałbym wierzyć, że wszyscy są równi i równie szybko odzyskują pieniądze.
I wpis drugi, promocyjny.