Po ponad dwóch latach przerwy Bronisław Wildstein znów jest stałym publicystą "Rzeczpospolitej". W swoim pierwszym artykule analizuje "rokosz" prof. Geremka.
Z wypowiedzi Geremka wynika, że wymóg deklaracji lustracyjnej jest represją polityczną. To jaskrawy nonsens, dowodzi Wildstein. - Obowiązek ten dotyczy przecież wszystkich, jego wypełnienie niczym nie grozi (nawet byłym agentom), a służy wyłącznie obywatelom, którzy mają prawo wiedzieć, kogo wybierają. Według Wildsteina protest Bronisława Geremka jest elementem kampanii establishmentu III RP, który walcząc o utrzymanie wpływów, odwołuje się do elit europejskich, aby te skorygowały "niewłaściwe" wybory Polaków. Publicysta "Rzeczpospolitej" pisze, że opozycja przedstawia w mediach sytuację w Polsce w upiornych lub groteskowych kształtach. Zewnętrzny obserwator musiałby uznać, że sytuacja nad Wisłą w najlepszym przypadku przypomina tę na Białorusi: opozycja jest prześladowana, społeczeństwo, a zwłaszcza elity - zastraszone; pod pretekstem walki z przestępczością terroryzuje się inaczej myślących, a demokracja została ograniczona i znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Co gorsza, w tę filozofię myślenia wpisane zostało samobójstwo Barbary Blidy. Przywódcy II RP uczyli Polaków, że jedyną dla nich drogą jest naśladowanie "Europy". Pod tym pojęciem krył się lewicowo-liberalny salon UE. Dziś ten salon i jego polski odpowiednich pokazują, jaki rzeczywiście mają stosunek do demokracji, a w konsekwencji również do suwerenności europejskich krajów. To reglamentowana demokracja i suwerenność - konkluduje Wildstein na łamach "Rzeczpospolitej".
Źródło: "Rzeczpospolita"