Miałam jechać 3,5 godziny, a w pociągu spędziłam 14 - relacjonuje Justyna, pasażerka pociągu z Krakowa, który na kilka godzin utknął w Zawierciu. Jak dodaje, największy żal ma do pracowników kolei, którzy sprzedając bilet nie poinformowali o sytuacji w jakiej znalazły się wcześniejsze pociągi na tej trasie.
Nikt z nas, którzy utknęli na tej trasie nie miał problemu z tym, że była uszkodzona trakcja czy przewróciło się drzewo. Problem jest w tym, że jak kupowaliśmy bilet, nikt nie powiedział nam o możliwych kłopotach - mówi pasażerka. Jak dodaje, pociąg który wyjechał z Krakowa o 16 do Łodzi dotarł dopiero na 6 rano.
Był płacz i nerwy...
Relacjonuje także, że od godz. 18 do 2.30 pociąg utknął w polu przed Zawierciem. - Nie mieliśmy żadnych informacji o tym co się dzieje - mówi. Opowiada, że nie pozwolono także pasażerom opuścić wagonów. - Nie mieliśmy jak się wydostać z pociągu i gdzie pójść. To był horror - podkreśla.
Jak zaznacza, był płacz i nerwy. - Ludzie nie mieli co pić ani jeść. Najgorsze jest to, że oni wypuszczali kolejne pociągi z Krakowa mimo, że wiedzieli iż trakcja nie działa - podkreśla.
W niedzielę opady śniegu i zamarzająca trakcja spowodowała poważne zakłócenia w komunikacji kolejowej. Jak informuje PKP- na 2,5 tysiąca pociągów uruchomionych w niedzielę przez różnych przewoźników, największe utrudnienia dotyczyły 150-ciu pociągów.
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24