- O, a klient taki zadowolony… Pewnie dlatego, że nas opuszcza? – zauważył pracownik banku, wypłacając mi resztkę pieniędzy z likwidowanego konta. I specjalnie się nie pomylił. Właśnie wdrożyłem w życie hasło „Take the money and run!” i zwiałem z banku aż się kurzyło.
Za mną zostało finansowe pandemonium. Spory tłumek klientów bezskutecznie próbujących dokonać jakiejkolwiek transakcji. Bo niby mamy epokę Internetu i dziś oddział banku możemy mieć w domu – ale to tylko taka teoria. Aby skorzystać z dobrodziejstw elektroniki, trzeba mieć do konta dostęp. A ten bywa mocno utrudniony. Zwłaszcza, gdy bank właśnie się zmienia, łączy i tysiącom swoich klientów próbuje wysłać nowe kody dostępu do kont. Niektórzy dostaną – inni nie. Kod dostępu to jednak połowa sukcesu. Druga połowa to karty. Dwie karty. Bankomatowa i identyfikacyjna. Ta druga przyda się w oddziale i nie potrzebna jest na co dzień, ale bez tej pierwszej – ani rusz. A karty ni ma. Bo bank musi wszystkim nowym klientom wysłać dwa listy. Jedną przesyłką - kartę, drugą – kod PIN. Wystarczy, że jeden list nie dojdzie i z dostępu do własnych pieniędzy nici. Co robić? Idziemy do oddziału. Stoimy w kolejce kilkunastu klientów w podobnej sytuacji. Słychać podniesione głosy, ale to wcale nie jest eksplozja entuzjazmu z okazji wprowadzenia nowych lokat. W kolejce oswajamy się z mało bankową atmosferą wybuchową, w końcu docieramy do okienka. No ale tam pracownik rozkłada ręce, zarzeka się, że bank wysłał wszystko co miał wysłać, tylko ta poczta działa jak działa, więc właściwie… (i tu klient powoli zaczyna się denerwować) ….więc właściwie zastanawia się, co robić. Może wypłacić gotówkę w kasie? – proponuje. Jasne. Zawsze coś. Idziemy do kasy. A tam kasjer uprzejmie nam odmawia, bo do wypłaty potrzebna jest nowa karta identyfikacyjna. Wracamy do pracownika. Czekamy w kolejce. Odbieramy kartę. Idziemy do kasy. Czekamy w kolejce. Narasta chęć mordu. I w tym momencie widzimy jedynego zadowolonego klienta. O, to pan Mazur! A co on taki zadowolony?! Bo bank opuszcza.
PS. Klienci jednego z polskich banków wiedzą już zapewne, że opisuję ich instytucję finansową. Klienci pozostałych banków niech doceniają, co mają.