Banki, reklamując kredyty hipoteczne, ukrywają istotne koszty. Większość podaje na stronie informacje o najniższym, ale w praktyce nieosiągalnym oprocentowaniu - ostrzega "Gazeta Prawna".
Gazeta razem z ekspertami portalu eHipoteka.com sprawdziła, jakie pułapki czekają na przyszłych kredytobiorców. Poprzez ukrywanie rzeczywistych kosztów, oferta banków wydaje się atrakcyjniejsza od konkurencyjnych, a w rzeczywistości jest droższa.
- Warto zwrócić szczególną uwagę na stosowaną przez dany bank konstrukcje oprocentowania. Zwykle jest to suma stałej marży banku i zmiennej stopy referencyjnej. Może być jednak tak, że publikowane przez dany bank parametry oferty opierają się na starszym, niższym od rynkowego, poziomie stóp procentowych" - mówi Bartosz Michałek z eHipoteka.com.
Nieuczciwym chwytem marketingowym jest także informowanie o braku prowizji za udzielenie kredytu, podczas gdy w jej zastępstwie jest wymagane zupełnie niepotrzebne ubezpieczenie, o tym samym koszcie co prowizja. Żaden bank udzielający kredytów walutowych nie podaje też kosztów tzw. spreadu, czyli różnicy między kursem kupna (wypłaty kredytu) a sprzedaży ( spłaty rat), a to podraża kredyt o kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych - informuje "GP".
Źródło: "Gazeta Prawna"