No właśnie, o co chodzi? A właściwie – o co chodziło? Czym się różni historyczny kompromis wypracowany na Helu od wcześniejszych propozycji? Jasne, jasne. Wpiszemy do ustawy a nie do uchwały niezmienność, a właściwie „niezmienialność” Joaniny i niechęć do przyjęcia Karty Praw. I wszyscy będą zadowoleni i dumni jak pawie, że na wieki wieków zagwarantowaliśmy nienaruszalność wynegocjowanych zapisów.
Na wieki wieków? A co to za problem zmienić ustawę? Zwykła większość i koalicja jedzie ze skreśleniami a posłowie PiS się patrzą. Przy poparciu LiD koalicja odrzuca weto i cześć. Kompromisowa ustawa idzie do kosza. Proste? Proste. Ale wtedy już będzie po ratyfikacji traktatu. Nie dziwię się więc alarmowi, jaki po ogłoszeniu historycznego kompromisu wszczyna Radio Maryja. Po prostu jasno widzi wyżej przytoczoną logikę i fasadowość całego kompromisu. W tej sytuacji zastanawia mnie co innego. Ciekawe, czy Ojciec Dyrektor wykręci jeszcze Jarosławowi Kaczyńskiemu numer i namówi senatorów PiS (a tam – jak twierdzą parlamentarne wygi – poziom słuchalności Torunia jest znacznie wyższy niż w Sejmie) do głosowania przeciw. Wielu przekonywać nie musi, wystarczy przecież zablokować większość 2/3 konieczną w OBU izbach do ratyfikacji traktatu. Gdybym był Ojcem Dyrektorem nie zawahałbym się ani chwili. Udowodniłbym za jednym zamachem, kto tu naprawdę rządzi, związał Jarosława ze sobą na stałe i pokazał mu, że nic o nas bez nas – znaczy nic u was beze mnie. I dopiero by było. Kto wie, może nawet będzie.