Niespełna roczny Marcin nie miał łatwego startu. Chłopiec został porzucony przez biologiczną matką i praktycznie od urodzenia przebywał w szpitalu, zmagając się dodatkowo z niedrożnością jelit oraz posocznicą. Dzięki zaangażowaniu lekarzy z Instytutu "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi dziecko przeżyło, a ostatnio znalazło rodzinę i w końcu trafiło do prawdziwego domu, gdzie spędzi swoje pierwsze święta. "Dzięki Marcinowi mamy najpiękniejsze święta" - podkreślają jego rodzice.
Pierwszy raz historię Marcinka opisywaliśmy na tvn24.pl 20 października. Wtedy to Instytut "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi zorganizował konferencję prasową, podczas której przedstawiciele placówki opowiedzieli o chłopcu, który przez całe swoje dotychczasowe życie mieszkał w szpitalu. Odzew był bardzo duży, a do szpitala zgłosiło się kilkadziesiąt rodzin. Z tej grupy została wybrana jedna, która mogła już formalnie zaopiekować się dzieckiem.
Marcinek ma dom
- Przyszli rodzice musieli spotkać się z lekarzem, żeby byli w pełni świadomi, w jakim stanie zdrowia jest Marcinek. Potem były rozmowy z psychologiem, a na koniec rodzina mogła zapoznać się z dzieckiem - mówiła Tisa Żawrocka z Fundacji "Gajusz", która zaangażowała się w szukanie nowego domu dla chłopca.
- Oni byli bardzo oddani już od pierwszej chwili. W momencie kiedy podjęli decyzję, była taka propozycja, aby przyszli zobaczyć dziecko. Mama odpowiedziała, że to nie jest sklep i ona nie będzie niczego kupować. Ona wie, że on już jest ich - powiedziała Iwona Maroszyńska, dyrektor ICZMP w Łodzi.
Potem pozostało już tylko czekać na zakończenie kwestii formalnych. Sprawa trafiła do sądu rodzinnego, który musiał zadecydować w kwestii ustanowienia opieki. W tym czasie chłopczyk pozostawał w szpitalu, jednak już wtedy codziennie odwiedzany był przez nowych rodziców.
- Nie będzie nam łatwo się pożegnać z Marcinem, bo bardzo się do niego przywiązaliśmy. Jesteśmy szczęśliwi, że znalazł swój dom - przekazywała dr Katarzyna Fortecka-Piestrzeniewicz, pediatra, która zajmowała się niemowlakiem.
- Wszyscy się popłakali. A nasz maluch był uśmiechnięty, od razu wyciągnął ręce do taty i chyba jeszcze bardziej rozkochał w sobie rodziców - dodawała lekarka.
Rodzice szczęśliwi, Marcin uśmiechnięty
W końcu przyszedł czas pożegnania. Personel nie krył łez wzruszenia. Podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami dyrektor Maroszyńska odczytała list pozostawiony przez rodziców chłopca.
"Dzięki Marcinowi mamy najpiękniejsze święta. Takiego szczęścia nie da się opisać słowami. Marcin doskonale odnalazł się w swoim nowym domu, widzimy jak bardzo potrzebował domowej atmosfery. Ciągle się uśmiecha, widać jego szczęście. Składamy ogromne wyrazy uznania i szacunku dla całej kadry Instytutu. Dzięki pomocy wielu osób udało się, że Marcin jest z nami, o czym nigdy nie zapomnimy. Dziękujemy z całego serca, spełniliście państwo nasze największe marzenie" - czytała dyrektor łamiącym się głosem.
- Możliwość znalezienia się w domu, z nowymi rodzicami, to jest ogromny, ogromny sukces, bo to daje możliwość temu dziecku na prawidłowy, normalny rozwój - podsumowuje dr Fortecka-Piestrzeniewicz.
Trudne chwile Marcinka
Dziewięciomiesięczny dziś chłopiec, po urodzeniu, musiał przejść skomplikowane operacje związane z niedrożnością jelit, dlatego z Piotrkowa Trybunalskiego został przewieziony do Instytutu "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi. Dziecko było leczone również na posocznicę. Lekarze walczyli o małego Marcina, stosując nowoczesne terapie, między innymi terapię ECMO - czyli użycie sztucznego płuco-serca. Chłopczyk jest teraz w na tyle dobrym stanie, że można było go wypisać do domu.
Marcinek jest dzieckiem, które będzie potrzebowało większej opieki niż jego rówieśnicy. Wymaga rehabilitacji i nie można wykluczyć tego, że w okresie dojrzewania pojawią się kolejne problemy zdrowotne.
Przedstawiciele Instytutu "Centrum Zdrowia Matki Polki" liczą, że dzięki sukcesowi akcji łatwiej będzie znaleźć domy również dla innych potrzebujących dzieci znajdujących się pod opieką placówki.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź