Matrioszka w niebezpieczeństwie. Groźba dla symbolu Rosji nadciąga ze Wschodu. Drewnianą lalkę z kilkoma coraz mniejszymi w środku próbują podrabiać Chińczycy.
W ciągu ponad stuletniej historii sposób wytwarzania matrioszki prawie się nie zmienił. Wszystko zaczyna się od kawałka lipowego drewna.
- Może urządzenia są nieco lepsze, ale chyba niewiele się zmieniło. Przede wszystkim to taka sama ciężka ręczna robota, jak wiele lat temu - opowiada robotnik Aleksander Smirnow.
Trudna praca
Robienia drewnianej lalki można nauczyć się w ciągu kilku miesięcy. Ale żeby drewno dosłownie ożywało w rękach, potrzeba lat praktyki.
Michaił Słuzow, kierownik wydziału tokarskiego, wytacza matrioszki już od 17 lat. Niewielkie są gotowe po 10 minutach. Taka na specjalne zamówienie wymaga trzech godzin pracy.
- Wytaczamy matrioszki według projektów i rysunków. Ale każdy wnosi coś indywidualnego, własny kształt. Zawsze mogę rozpoznać swoje prace - podkreśla Słuzow.
Dopiero po kąpieli w krochmalu i suszeniu szara matrioszka dostaje twarz i wkracza w świat kolorów. Po chustce i kwiatach na fartuszku można rozpoznać, z jakiego regionu Rosji pochodzi. A czasami nawet, o czym myślała malarka. - Od nastroju zależy bardzo dużo. Jeśli w domu wszystko w porządku, to i tutaj jest dobrze. Ale jeśli jest się zdenerwowanym, to tutaj malowanie kiepsko wychodzi, nie ma szybkości i dokładności ruchów - tłumaczy malarka.
Chociaż produkują postać z bajki, to ich życie nie jest zbyt kolorowe. Norma to wykonanie 50 matrioszek dziennie. Tylko tak można zarobić 10 tysięcy rubli miesięcznie, czyli równowartość tysiąca złotych. Mimo to rozpiera ich duma, bo produkują coś zupełnie wyjątkowego. - Na całym świecie Rosja jest rozpoznawana dzięki matrioszce. To nasze dziedzictwo narodowe - mówi Nikołaj Korotkow szef rady nadzorczej największej spółki produkującej matrioszki.
Wróg nadciąga ze Wschodu
Jednak lalkom z 120-letnią historią grozi niebezpieczeństwo. Na półkach, nawet rosyjskich sklepów, coraz częściej pojawiają się matrioszki wyprodukowane w Chinach. Tańsze i gorszej jakości, często wręcz trujące, bo chińscy szpiedzy przemysłowi nie zbadali jeszcze wszystkich tajników tego strategicznego wyrobu.
- Bardzo uważamy, bo przyjeżdżają tutaj do nas chińskie delegacje, fotografują, a potem zaczynają u siebie produkować. Ale daleko im do naszych. Nie znają procesu wytwarzania i technologii - przekonuje Władimir Spieszyński, dyrektor sklepu „Russkij suwenir” w Niżnym Nowgorodzie
Źródło: Fakty TVN