Zaginięcie 25-latka z Krakowa zgłosili jego koledzy. Całą noc trwała akcja poszukiwawcza, w której użyto helikoptera. Gdy policji udało się ustalić adres zaginionego, okazało się, że turysta przebywa w Krakowie, w swoim mieszkaniu.
25-latek wraz z kolegami wędrował po Tatrach. Na wysokości Koziego Wierchu mężczyźni się rozdzielili. Mieli spotkać się w Dolinie Pięciu Stawów. Tam okazało się jednak, że młodego krakowianina nie ma na miejscu.
Całonocne poszukiwania
Jak informuje ratownik dyżurny TOPR, turyści najpierw zaczęli szukać kolegi na własną rękę. Gdy nie trafili na żaden trop, zawiadomili ratowników.
Rozpoczęła się zorganizowana akcja poszukiwawcza. Przez całą noc nie udało się znaleźć mężczyzny. - Rano sprawę zgłosiliśmy policji i podjęliśmy decyzję o użyciu śmigłowca - relacjonuje ratownik dyżurny.
Funkcjonariuszom udało się ustalić adres zaginionego. Gdy zadzwoniono na domowy telefon, okazało się, że 25-latek jest cały i zdrowy w Krakowie. Smacznie spał w swoim mieszkaniu.
- Przerwaliśmy akcję. Śmigłowiec zawrócił w połowie drogi - relacjonuje toprowiec. - On siedział w ciepłym domu, a my szukaliśmy go przez całą zimną noc - podsumowuje smutno dyżurny.
Nie wiadomo, dlaczego niefrasobliwy turysta nie poinformował znajomych o swoim powrocie do Krakowa.
TOPR przestrzega
Ratownicy TOPR podkreślają, że takie przypadki zdarzają się rzadko, ale są sytuacjami zbędnymi. Zalecają by nie rozdzielać się w górach i zachowywać podstawowe zasady bezpieczeństwa. - We trójkę wyszliśmy, we trójkę wracamy - mówił o przypadku turysty z Krakowa Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. - Jeżeli mówimy o kosztach, to ponosimy je wszyscy - stwierdził.
Turysta miał zaginąć w okolicach Doliny Pięciu Stawów:
Autor: kmk/r / Źródło: TVN 24 Kraków