Roman B. powinien być leczony i zatrzymany w szpitalu psychiatrycznym – zdecydował sąd. Szpital wypuścił mężczyznę na wolność, a dyrekcja placówki twierdzi, że nie otrzymała żadnego dokumentu z sądu. Mężczyzna po wyjściu na wolność zgwałcił 10-latka.
Roman B. już wielokrotnie był skazywany za pedofilię. Po wyjściu z więzienia, 18 września 2013 roku trafił na oddział psychiatryczny Szpitala Powiatowego w Chrzanowie.
Do szpitala przyprowadził go ojciec. Władysław B. nie ma wątpliwości, że jego syn powinien być do końca życia leczony i przebywać na zamkniętym oddziale psychiatrycznym. - Ja go nie chciałem tu brać, bo najlepiej jest, jak siedzi zamknięty - mówi reporterowi TVN24.
Wypuścili go ze szpitala
Ordynator po dwóch tygodniach wypisała jednak pacjenta, nie informując o tym rodziny.
- Jego ojciec, czyli opiekun prawny, nie poprosił o zdiagnozowanie pacjenta co do ewentualnej choroby psychicznej. Pacjent był tutaj na pobycie diagnostycznym. Nie stwierdzono choroby psychicznej. Stwierdzono natomiast lekkie upośledzenie umysłowe – mówi Krzysztof Kłos, dyrektor szpitala w Chrzanowie.
- Leczeniem tego typu zaburzeń zajmują się specjalistyczne ośrodki – dodaje sama ordynator Aldona Świętojańska-Leśniańska. Przyznaje jednocześnie, że żadnego z tych ośrodków nie powiadomiła, bo jak dodaje, to nie była jej rola.
Innego zdania jest dr Jerzy Pobocha, z Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej. - Powinni zwrócić się do bardziej doświadczonych kolegów, psychiatrów sądowych, którzy zajmują się badaniem, analizowaniem prognozy w stosunku do przestępców seksualnych - podkreśla.
Sąd: zatrzymanie i leczenie zasadne
Jak informuje Renata Kijowska, reporterka "Faktów" TVN, leczenie Romana B. nakazał sąd rodzinny, a szpital sam zwrócił się z pytaniem, czy można go na oddziale zatrzymać. Sąd postanowienie wydał 1 października.
- Sąd stwierdził ostatecznie, że zatrzymanie i leczenie jest zasadne – mówi Beata Górszcz z sądu okręgowego w Krakowie.
Według Krzysztofa Kłosa "ordynator nie dysponowała żadnym dokumentem sądowym".
2 października Roman B. opuścił szpital. - Władze szpitala przystały na wniosek mężczyzny, który chciał opuścić placówkę – relacjonuje Leszek Kabłak, reporter TVN24.
"Winni wszyscy"
Zdaniem pani ordynator to zakład karny powinien skierować Romana B. na przymusowe leczenie. Problem w tym, że przepisy, które to umożliwiają weszły w życie trzy lata temu. To oznacza, że do specjalnych ośrodków trafiają tylko ci, wobec których orzeczono wyroki po czerwcu 2010 roku.
- Prawo nie działa wstecz. To jest decyzja lekarza, na ile oceni, czy taki człowiek jest zagrażający, czy nie. Widocznie lekarz postawił błędną diagnozę – ocenia Teresa Gens, psycholog sądowy.
- Po trosze winni są wszyscy, a skoro wszyscy to wychodzi na to, że nikt – dodaje dr Paweł Moczydłowski, socjolog i kryminolog.
Wielokrotnie skazany
Roman B. ma 48 lat, z czego około 20 spędził za kratami. Jest recydywistą, od 1995 roku wielokrotnie był skazywany za podobne przestępstwa wobec dzieci. Na wolność wyszedł 7 września po odbyciu pełnej kary 12 lat więzienia, orzeczonej za 6 przestępstw wobec dzieci w wieku od 6 do 10 lat.
W zeszłym tygodniu w jednej z podkrakowskich miejscowości 10-letni chłopiec został zaczepiony przez nieznanego mu mężczyznę. Człowiek ten miał zaciągnąć go w rejon ogródków działkowych i wykorzystać seksualnie. Dobę później policja zatrzymała Romana B. Podejrzany przyznał się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Na wniosek prokuratury został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu kara do 15 lat pozbawienia wolności.
Autor: JUST/par / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24