Przez blisko cztery godziny tysiące górników maszerowało przez centrum Katowic, domagając się od rządu planu ratunkowego dla branży. Wśród nich był bokser, który chce zostać politykiem. Tomasz Adamek deklarował poparcie dla postulatów górników i... rozdawał autografy. Demonstracja była głośna - wznoszono okrzyki: "Złodzieje", używano syren, gwizdków, w ruch poszły race, petardy, palone były opony. Przemawiali przedstawiciele central związkowych, szef Solidarności nawoływał do "odsunięcia od władzy tych liberalnych drani".
Przemarsz demonstrantów przez główne ulice Katowic zakończył się przed. godz. 14 pod katowickim Spodkiem. Zgromadził ponad 8 tys. górników. Uczestnicy protestu rozeszli się już do domów. Większość z nich została odwieziona przez specjalne przygotowane dla górników autokary.
Demonstracja na blisko cztery godziny sparaliżowała centrum Katowic. Ruch samochodowy nie był możliwy na trasie przemarszu, m.in. na ulicach Lompy, Powstańców i Damrota.
"Bez strategi górnictwo przestanie istnieć"
Górnicy wyszli na ulice, bo chcieli zaprotestować przeciw, jak podkreślają - katastrofalnej sytuacji w polskim górnictwie. Domagają się od rządu planu ratunkowego dla branży.
- Nie ma dialogu z rządem, nie ma rozmów nt. dalszej działalności ws. strategii dla górnictwa. Bez tej strategii górnictwo przestanie istnieć. Mamy też coraz trudniejszą sytuację w Kompanii Węglowej, gdzie od poniedziałku jest przestój, górnicy nie pracują i są już plany, że może na cały miesiąc kilka kopalń zostanie zatrzymanych. My się z taką polityką nie zgadzamy - oburzał się jeden z manifestujących górników.
Zapowiedzieli też, że jeżeli rząd nie zareaguje na ich postulaty, 19 maja zorganizują manifestację w Warszawie.
Petardy, race, palące się opony, dym
Protest rozpoczął się ok. godz. 10 przed gmachem Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Tam na schodach protestujący wylali czerwoną ciecz i rozrzucili zdjęcia m.in. wiceprezesa Kompanii Węglowej. W ruch poszły petardy, zapalono też opony, a plac spowił dym.
Dym na pl. Sejmu Śląskiego był tak gęsty i gryzący, że z gmachu Urzędu, pod którym przemawiali przedstawiciele central związkowych, ewakuowano ludzi z najwyższych pięter.
Jak donosił reporter TVN24, manifestacja w pewnym momencie wymknęła się górnikom spod kontroli. Wśród protestujących, jak twierdzi jeden ze związkowców, była grupa młodych ludzi sympatyzujących z jednym ze śląskich klubów sportowych. Kibice rzucali w protestujących racami i petardami. Sytuacja została jednak szybko opanowana.
W manifestacji miało wziąć udział ok. 15 tys. górników. Według służb maszerowało około 8 tys. górników.
Szef "S": "Odsuńcie od władzy tych liberalnych drani"
Do manifestujących górników na pl. Sejmu Śląskiego przemówił m.in., szef "S" Piotr Duda. - Z rządem trzeba rozmawiać przy użyciu argumentów siły, gdyż premier Donald Tusk nie rozmawia ze związkami zawodowymi i pracownikami, zniszczył dialog społeczny - mówił Duda.
Duda nawoływał też wszystkich do wyjścia na ulice, by - jak się wyraził - odsunąć od władzy "tych liberalnych drani". - Nie łudźcie się, że wystarczy złożona dzisiaj petycja u pana wojewody, że wystarczy list do pana premiera Tuska. Tusk nie rozmawia ze związkami i pracownikami. Z nimi trzeba rozmawiać argumentami siły, bo dialog się skończył. Ten dialog zniszczył Tusk - mówił Duda.
Po wystąpieniach liderów central związkowych, protestujący przemaszerowali ulicami Lompy i Powstańców pod siedzibę Kompani Węglowej, jednak się tam nie zatrzymali. Stamtąd skierowali się na ul. Damrota, przed siedzibę Katowickiego Holdingu Węglowego. Zakończyli protest przed katowickim Spodkiem ok. godziny 14.00.
Górnicy piszą petycję do premiera
Podczas manifestacji została też odczytana petycja związków górniczych skierowana do premiera Donalda Tuska. Odczytał ją Jarosław Grzesik, szef górniczej "S". - Przeciwdziałanie nadmiernemu importowi węgla, zwłaszcza z Rosji, nowa strategia dla górnictwa i zawetowanie unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego – to główne postulaty wskazane przez protestujących w dokumencie.
- Czy bezpieczeństwo energetyczne kraju oparte będzie na naszym narodowym skarbie – węglu, czy na nośnikach energii pochodzących z importu? Bez zdecydowanych działań i ochrony resortu dojdzie do niewyobrażalnego dramatu ludzkiego na Śląsku i likwidacji setek tysięcy miejsc pracy - napisali przedstawiciele górniczych związków w dokumencie.
Grzesik dodał też, że górnicy oczekują podjęcia natychmiastowych działań, zapewniających utrzymanie miejsc pracy w naszym regionie. Górnicy zamierzali wręczyć petycję przedstawicielom władz wojewódzkich.
Adamek protestuje i.. rozdaje autografy
Do pochodu górników dołączył bokser Tomasz Adamek. Pięściarz deklarował poparcie dla protestujących i rozdawał autografy. - Walczę z górnikami o polski węgiel. Mamy plan: nie możemy zamykać polskich kopalń, bo to jest polskie złoto - powiedział Adamek i dodał: - Nowy dyrektor [Kompanii Węglowej- red.] zarabia 1,5 mln zł rocznie, a dla górników nie ma pieniędzy. To nie jest dobre dla gospodarki, to jest niezdrowe - mówił Adamek, kandydat Solidarnej Polski do PE.
Przekonywał, że na manifestacji pojawił się nie dlatego, że "jest politykiem, ale dlatego, że chce wspierać protestujących górników".
Wyszli na ulicę, bo walczą o polski węgiel
Związkowców najbardziej niepokoi sytuacja w Kompanii Węglowej – największej firmie górniczej w Europie, zatrudniającej 55 tys. osób, która w ubiegłym roku straciła ponad miliard zł na sprzedaży węgla. Od poniedziałku w części kopalń Kompanii wstrzymano wydobycie, by nie powiększać ilości niesprzedanego surowca - na zwałach spółka ma go obecnie 5 mln ton. Przestojowi sprzeciwiają się związkowcy, których zdaniem to wstęp do zamykania kopalń, a w konsekwencji utraty wielu miejsc pracy i degradacji całego regionu.
Według związkowych liderów sytuacja nie tylko w KW, ale w całym górnictwie jest dramatyczna. Domagają się oni od rządu rozpoczęcia konstruktywnych rozmów na temat bieżącego planu ratunkowego i nowej strategii dla branży. Jeden z kluczowych związkowych postulatów dotyczy opracowania strategii bezpieczeństwa energetycznego Polski w oparciu o elektrownie węglowe.
Związkowcy przekonują, że płacone przez górnictwo podatki stanowią pokaźną część dochodów budżetu państwa. "Wielu niedouczonych polityków powtarza, że do górnictwa się dopłaca. Chcę wyraźnie powiedzieć, że od kilkunastu lat państwo nie dopłaca do górnictwa (…) W ciągu ostatnich 10 lat z tytułu zobowiązań publiczno-prawnych przedsiębiorstwa sektora węglowego wpłaciły do budżetu państwa 73 mld zł" - powiedział szef górniczej Solidarności Jarosław Grzesik.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: jsy/i / Źródło: tvn24 Katowice/PAP