Sebastian R. z Bolesławca (woj. dolnośląskie) jest podejrzany o zabójstwo swojej partnerki i 3,5-letniego syna. Mężczyzna usłyszał zarzuty i przyznał się do winy. Na wniosek prokuratury został aresztowany na najbliższe trzy miesiące.
Do zdarzenia doszło w piątek między godziną 4 a 5 rano w bloku przy ulicy Kilińskiego. Policja została wezwana do awantury domowej. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że doszło do tragedii. Funkcjonariusze znaleźli na klatce schodowej nieprzytomną, zakrwawioną kobietę.
- Nie żyją dwie osoby, policjanci zatrzymali mężczyznę, który obecnie przebywa w szpitalu. Trwają działania dochodzeniowo-śledcze - powiedziała krótko Anna Kublik-Rościszewska, oficer prasowy bolesławieckiej policji.
Policjanci użyli broni
Więcej informacji przekazała prokurator rejonowa w Bolesławcu Ewa Łomnicka.
- Zamordowana została kobieta oraz dziecko, które zostało wyrzucone przez okno mieszkania na drugim piętrze czteropiętrowego bloku. Zatrzymany został agresywny mężczyzna, konkubent kobiety - mówiła w piątek prokuratorka.
Po południu informacje przekazywał już tylko rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Tomasz Czułowski, który dokładniej opisał całe zajście.
- Mężczyzna zadawał kobiecie ciosy nożem. Udało jej się wyjść z mieszkania, gdzie dalej była atakowana przez sprawcę. Wówczas jeden z sąsiadów zauważył sytuację i sprawca spłoszony uciekł z powrotem do mieszkania - przekazał rzecznik.
Policjanci wkroczyli do mieszkania, aby zatrzymać mężczyznę. Ten rzucił się na funkcjonariuszy z nożem. Wówczas jeden z policjantów oddał strzał z broni służbowej i trafił mężczyznę w okolice brzucha. 32-letni mężczyzna został przewieziony do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Kontakt utrudniony
- Mężczyzna był w stanie stabilnym, ale pod wpływem jakichś środków narkotycznych. Był bardzo pobudzony, agresywny. Wymagał leczenia operacyjnego w trybie pilnym ze względu na ranę postrzałową brzucha - informował Adam Gryc, lekarz z oddziału chirurgicznego bolesławieckiego szpitala.
Rana okazała się powierzchowna, kula nie uszkodziła żadnych narządów wewnętrznych.
Chirurg przyznaje, że mimo podania leków uspokajających, w trakcie pobierania krwi mężczyznę musiało przytrzymywać kilka osób. Szarpał się, kontakt z nim był zaburzony.
- Na zadane pytania, co się stało, mówił, że zabił dziecko i żonę, mówił coś o misji od Boga. To było trochę chaotyczne, sprawiało wrażenie nielogicznego - dodał lekarz.
Zarówno kobieta, jak i kilkuletnie dziecko mieli liczne rany cięte i kłute na ciele. Chłopiec miał 3,5 roku. Prawdopodobnie w poniedziałek przeprowadzona zostanie sekcja zwłok.
Rodzina pod opieką MOPS
Od około pół roku rodzina była pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. To sąsiedzi zaalarmowali, że w domu nie dzieje się najlepiej.
- Od tego momentu był przyznany pracownik socjalny i pomocnik rodziny. Zaczęła się pomoc, współpraca z tą rodziną. Mieli od nas w postaci 500 plus, zasiłki rodzinne i pomoc na żywność. Rodzina współpracowała. Pani Wioletta współpracowała z nami bardzo wydatnie. Został przydzielony kurator sądowy - powiedział Tadeusz Kupczak, dyrektor MOPS w Bolesławcu.
Wyszkoleni pracownicy ośrodka nie widzieli żadnych niepokojących znaków. 3,5-letnie dziecko miało co prawda problemy z mówieniem, ale pracowano nad tym razem ze specjalistami. Nigdy nie zauważono śladów pobicia na jego ciele. 32-latek nigdy nie wykazywał objawów agresji. Dla wszystkich pracowników MOPS tragedia, która wydarzyła się nad ranem, jest ogromnym zaskoczeniem.
Co innego mówią sąsiedzi, z którymi rozmawiali na miejscu nasi reporterzy. Według nich awantury były na porządku dziennym. Przez ściany słychać było klapsy, jakie rodzice wymierzali chłopcu. Jego płacz bywał przeraźliwy, czasem budził lokatorów innych mieszkań.
Prokuratura podaje, że Sebastian R. około 10 lat temu był karany za znęcanie się nad najbliższą osobą.
Zarzuty i wniosek o areszt
W sobotę śledczy przekazali informację o tym, że przebywający wciąż w szpitalu mężczyzna usłyszał zarzuty podwójnego zabójstwa. Przyznał się do winy. I - jak mówi Czułowski - złożył wyjaśnienia zgodne z dotychczas zgromadzonym materiałem dowodowym. Prokuratorzy nie ujawniają jednak, jak mężczyzna tłumaczył swoje zachowanie. Jak przekazuje prokurator Łomnicka "sprawca nie jest w stanie racjonalnie wyjaśnić motywów" swojego działania. - Przyznał, że od dłuższego czasu zażywał metamfetaminę i kilka godzin przed zdarzeniem też zażył tę substancję. Zaprzeczył, by feralnej nocy doszło do awantury z konkubiną - przekazała Łomnicka.
Śledczy wnioskowali do sądu o zastosowanie wobec 32-latka środka zapobiegawczego w postaci trzymiesięcznego aresztu. Ten do ich wniosku się przychylił.
Do zdarzenia doszło w Bolesławcu przy ulicy Kilińskiego:
Autor: ib/gp/kwoj / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław