Jeśli Polacy w wyborach nie pokażą, że strategia PiS-u nie działa, że przynosi zupełnie odwrotny skutek, to będziemy mieć kampanie przeciwko rudym, leworęcznym i kulejącym - ocenił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Bartłomiej Sienkiewicz, były szef MSW, komentując krytykę PiS kierowaną w stronę środowiska LGBT. Jak zaznaczył, "pod tą kampanią jest strach o przegrane wybory" i przed "ciągnącą się za Jarosławem Kaczyńskim aferą dwóch wież".
- Polska w tym sposobie traktowania osób o odmiennych preferencjach seksualnych jest bliższa krajom spoza Unii Europejskiej, na Wschodzie - ocenił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Bartłomiej Sienkiewicz, były szef MSW w rządzie Donalda Tuska. Jak dodał, "w tym rozpętaniu ostatniej fali hejtu, jaką rozpoczął Jarosław Kaczyński i Prawo i Sprawiedliwość, i ten walec rządowy, medialny, stała się bliższa standardom Rosji, w której ten sposób uprawiania polityki wewnętrznej jest normą".
- Jeśli jest jakaś władza, która szczuje obywateli na słabszych, pokazując ich palcem i mówiąc, że są wrogami rodzin, to to jest zła władza - dodał.
Sienkiewicz odniósł się w ten sposób do ostatnich wydarzeń w związku z podpisanym przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego dokumentem "Warszawska polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+", czyli tak zwaną deklarację LGBT.
Podczas sobotniej konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Jasionce pod Rzeszowem prezes partii Jarosław Kaczyński powiedział, że przeciwnicy polityczni PiS "atakują naszą politykę społeczną i co gorsza atakują rodziny, atakują nawet dzieci". Mówił, że w niektórych miejscach w Polsce ma być zastosowana, a w niektórych miejscach już właściwie jest stosowana "pewna specyficzna socjotechnika".
"Strach o przegrane wybory do europarlamentu"
Gość "Faktów po Faktach" skomentował również internetowy wpis marszałka Senatu. Stanisław Karczewski wrzucił w niedzielę do internetu grafikę, na której widać rodzinę z parasolem pod tęczowym deszczem. Na parasolu widać logo Prawa i Sprawiedliwości.
Karczewski przytoczył również treść z przemówienia Kaczyńskiego wygłoszonego w Jasionce: "Mówimy 'Nie!' atakowi na dzieci. Nie damy się zastraszyć. Będziemy bronić polskie rodziny".
Prezes #PiS J. #Kaczyński w #Rzeszów: Mówimy „Nie!” atakowi na dzieci. Nie damy się zastraszyć. Będziemy bronić polskie rodziny. #KonwencjaPiS #PolskaSercemEuropy #NowaPiątkaPiS pic.twitter.com/zSCD6ID50C
— Stanisław Karczewski (@StKarczewski) 10 marca 2019
"Cyniczna manipulacja na żywym, społecznym organizmie"
- Rzecz nie jest nawet w tej grafice, bo jak widać, zła kampania w złym celu zrobiona, nieetyczna, może się posługiwać bardzo nowoczesnym językiem memu, grafiki. Rzecz jest w tym, co jest pod tą kampanią - wskazywał Sienkiewicz. - A pod tą kampanią jest strach o przegrane wybory do europarlamentu, jest strach przed niezakończoną, a cały czas ciągnącą się za Jarosławem Kaczyńskim aferą dwóch wież. To wszystko jest cyniczna manipulacja na żywym, społecznym organizmie, nie pierwszy raz - wymieniał były minister spraw wewnętrznych.
Jego zdaniem "na końcu tej kampanii będzie wzrost incydentów z użyciem przemocy przeciwko osobom o odmiennych preferencjach seksualnych".
Pytany, czy boi się wzrostu agresji wobec tych osób, gość TVN24 odparł, że tak. - Do tego wszystkiego mamy do czynienia z taką polityką Prawa i Sprawiedliwości, która roztacza parasol nad środowiskami skrajnie prawicowymi, dla których agresja wobec tego typu osób jest częścią autoidentyfikacji. W związku z tym, nietrudno się domyśleć, jakie to może mieć skutki - dodał.
- Ja nie wiem jaki będzie wynik wyborów do europarlamentu, ale ja wiem jedno. Jeśli Polacy w najbliższych wyborach nie pokażą, że ta strategia nie działa, że przynosi zupełnie odwrotny skutek, jeśli nie pokażą tego przy urnach wyborczych, to będziemy mieć kampanie przeciwko rudym, leworęcznym i kulejącym - stwierdził Sienkiewicz.
"Kim będą Polacy"
Pytany, jaka powinna być na to odpowiedź opozycyjnej Koalicji Europejskiej, gość "Faktów po Faktach" odparł: - Skuteczna, wygranie wyborów.
- Niewchodzenie w polemikę z kimś, kto ma ewidentnie złą wolę, ale budowanie wiarygodności, pewnego stałego sposobu komunikowania się z wyborcami, nie tylko tymi, którzy są w obrębie działania Koalicji Europejskiej - argumentował. - Ten mandat do demokracji jest jeden, ten mandat do odwracania złych procesów i złych zjawisk jest jeden, to jest kartka wyborcza, nie ma innego mandatu - podkreślał były szef MSW.
- Dlatego te wybory do europarlamentu, a potem jesienne [do Sejmu i Senatu - przyp. red.], są tak strasznie ważne, bo w nich tak naprawdę nie decyduje się, kto będzie Polską rządził, tylko kim będą Polacy - zaznaczył. - Czy będą zjadającymi się nawzajem z nienawiści grupami społecznymi, czy są w stanie zachować odrobinę tego co decyduje o wspólnocie. Albo będziemy się zjadać nawzajem albo będziemy jakąkolwiek wspólnotą polską. To jest cena tych wyborów - skomentował Sienkiewicz.
"Każdy dzień rzuca coraz dłuższy cień podejrzenia, że to zniknięcie nie było przypadkowe"
Były szef MSW był pytany także o zniknięcie Marka Falenty. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o wydaniu za nim listu gończego.
- Nie wiem, czy znajdą go przed wyjazdem ministra Brudzińskiego do Brukseli, czy pan minister Brudziński wyjedzie bez tego, czy znajdą go przed wyborami do Parlamentu, czy nie - zastanawiał się.
Dopytywany, czy myśli, że służby nie chcą go znaleźć, odparł: - Nie wiem. To nie jest człowiek, który okradł sklep monopolowy. To jest człowiek, który jest podejrzewany o to, że jest współautorem zamachu stanu. Był jedynym zidentyfikowanym przez polski wymiar ścigania wykonawcą, ale na pewno nie jedynym.
- To, że zniknął jest hańbą dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale także dla organów porządku publicznego. Każdy dzień rzuca coraz dłuższy cień podejrzenia, że to zniknięcie nie było przypadkowe, a ta bezradność nie bierze się znikąd - ocenił.
- W interesie Prawa i Sprawiedliwości jest to, żeby odsunąć od siebie podejrzenie, że Falenta zniknął dlatego, że ma coś niewygodnego do powiedzenia o tej partii. Jeśli się szybko nie znajdzie, to z każdym dniem to podejrzenie się będzie pogłębiać - podsumował.
Marek Falenta został skazany w 2016 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia, w związku z tzw. aferą podsłuchową. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017 roku. Obrońcy Falenty złożyli kasację do Sądu Najwyższego.
Ujawnione w tygodniku "Wprost" nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. na zlecenie Falenty w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych.
Autor: kb// / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24