Michał Tusk był używany w roli bezwiednego narzędzia przez szefa Amber Gold Marcina P. - stwierdził w "Jeden na jeden" poseł Witold Zembaczyński, członek sejmowej komisji śledczej badającej tę aferę. - Michał Tusk padł ofiarą tego oszusta - dodał polityk Nowoczesnej.
W połowie 2011 roku spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 roku w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, a linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 roku.
Po upadku OLT Express pod koniec lipca 2012 roku okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk.
Tusk "był używany w roli bezwiednego narzędzia"
Zdaniem posła Nowoczesnej Witolda Zembaczyńskiego Marcin P. wykorzystał Michała Tuska.
- Marcin P. był zdolny do tego, by posługiwać się w sposób bezwiedny synem premiera - stwierdził Zembaczyński. - Michał Tusk padł ofiarą tego oszusta. Był używany w roli bezwiednego narzędzia.
Poseł Nowoczesnej powiedział, że zatrudnienie syna Donalda Tuska w podległej Amber Gold spółce lotniczej OLT Express "dzisiaj jest oczywiście wykorzystywane do tej gry politycznej na linii PO-PiS".
- Ja uważam, że celem pracy komisji jest badanie instytucji państwa, a nie rodzinnych relacji Tusków - oświadczył.
Marcin P. "wyspecjalizował się w kiwaniu instytucji państwowych"
Zembaczyński powiedział, że w czasie przesłuchania Marcin P. jawił się jako "człowiek pewny siebie, człowiek sprawiający odczucie, że nad wszystkim panował". Jego zdaniem taki wizerunek ma wpisywać się w dotychczasową działalność P., w której "wyspecjalizował się w kiwaniu instytucji państwowych, sądów i prokuratur".
Pytany, czy jego zdaniem P. chciał także "wykiwać" sejmową komisję śledczą, odpowiedział: - To było bardzo wyczuwane w momencie, kiedy zadawałem mu kluczowe pytania.
Słowa P., że "nic Polakom do zwrócenia nie ma", to - jak stwierdził Zembaczyński - "linia obrony wpisująca się w założenie Marcina P., który dąży do tego, żeby w ramach procesu karnego, który toczy się równolegle (...) za wszelką cenę udowadniać, że to sami Polacy są sobie winni, decydując się na zawarcie umowy z Amber Gold, że jego przedsiębiorstwo miało uzasadnienie ekonomiczne swojego funkcjonowania i na końcu zysk był możliwy, a jedyne co mu przeszkodziło w tym całym planie, to oczywiście złośliwe instytucje państwowe, jak również nieuczciwi współpracownicy".
Marcin P. "był słupem"?
Zembaczyński przyznał, że dla niego znamienne jest to, że Marcin P. odmówił odpowiedzi na pytanie, czy był tylko "słupem", co - jak podkreślił poseł - nie jest dla niego zaprzeczeniem.
Zembaczyński powiedział, że w przypadku Amber Gold "widzi przede wszystkim brak parasola ochronnego ze strony polityków". - To nie jest tak, że politycy tej czy innej opcji pociągali w sprawie Amber Gold za sznurki, ale Marcin P. z niczego kapitału na rozpoczęcie budowy Amber Gold nie wziął - zaznaczył polityk. - To mógł być świat przestępczy, to mogły być służby, to mogły być służby i to na pewno są ludzie, których dzisiaj Marcin P. się obawia.
"Trzy próby samookaleczenia lub samobójcze"
Zembaczyński stwierdził, że założyciel Amber Gold jest obecnie "dobrze chroniony" w areszcie. - Nie chciałbym dożyć takiego dnia, że nagle okaże się, że Marcin P. nagle zadławił się papierem toaletowym w ubikacji. A przypomnę, że są za nim już co najmniej trzy próby samookaleczenia lub próby samobójcze - oświadczył.
I dodał: - Nie możemy dopuścić do tego, że nasz kluczowy świadek, nasze główne źródło informacji, Marcin P., z jakiegoś powodu nie zostanie upilnowany.
Zembaczyński: należy przesłuchać prezydenta Gdańska
Zembaczyński pytany był również o związki szefa Amber Gold z politykami. - Politycy związani głównie z samorządem trójmiejskim wpadli w taki hurraoptymizm, kiedy pojawił się lokalny przewoźnik, lokalne linie lotnicze, które miały lądować w Gdańsku - stwierdził. Dodał, że Marcin P. wprost wyznał, że jego pracownicy "wręczali łapówki urzędnikom samorządowym i zaprzeczył, że korumpowali urzędników urzędów centralnych".
Poseł Nowoczesnej podkreślił, że należy przesłuchać prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, bo w aktach sprawy znajduje się korespondencja świadcząca o tym, że miało dojść do spotkania Adamowicza z Marcinem P.
- Pan prezydent Adamowicz jest naturalnym świadkiem. Lista świadków cały czas będzie ewoluować. Mało tego, my będziemy wracać do osób, które już przesłuchiwaliśmy, jak na przykład główny dyrektor zarządzający liniami lotniczymi Marcina P. pan (Jarosław) Frankowski, który odpowiadał bardzo zdawkowo - powiedział.
"Grzech zaniechania ze strony służb specjalnych jest przepotężny"
Zembaczyński odpowiedział również na pytanie widza nadesłane na Kontakt 24. Krzysztof, internauta i widz z Rzeszowa pytał między innymi, czy zdaniem posła za sprawą Amber Gold mogą stać służby specjalne. Polityk stwierdził, że "grzech zaniechania ze strony służb specjalnych jest przepotężny" i "służby zawiodły".
Członek komisji śledczej zarzucił służbom "brak zainteresowania spółkami Marcina P." oraz "nieudolne zabezpieczenie materiału dowodowego w kluczowym momencie". Jego zdaniem funkcjonariusze ABW "nie potrafili albo nie chcieli" zgrać wszystkich danych z komputerów Amber Gold. - Proszę mi wytłumaczyć sytuację, w której ABW dokonuje zajęcia dokumentów, a ta część elektroniczna nie jest przejęta przez delegaturę gdańską, tylko przez warszawską. I jeszcze dochodzi do tego, że nie całość materiału zostaje przejęta, nie całość zgrana, a część zostaje bezpowrotnie utracona - stwierdził.
Zembaczyński pytany o czwartkowe przesłuchanie żony Marcina P., Katarzyny, stwierdził, że spodziewa się, iż skorzysta ona z prawa do odmowy składania zeznań.
OGLĄDAJ CAŁY ODCINEK "JEDEN NA JEDEN":
Autor: pk//now/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24