Premier Ewa Kopacz spotkała sie w sobotę z właścicielami prywatnego przedszkola z Nowej Iwicznej, którzy w piątek protestowali w Piasecznie przeciwko likwidacji placówki. Szefowa rządu miała odwiedzić Piaseczno tego dnia, jednak nie dotarła do miasta z powodu korków.
- Z wielką uwagą wysłuchałam tych, którzy na tym spotkaniu dzisiaj byli - powiedziała w sobotę po spotkaniu Ewa Kopacz. - To spotkanie było dobre, bardzo merytoryczne, w obecności pana wojewody i prawników - dodała.
- Jedno, czego bym chciała, to, aby instytucje państwa funkcjonowały na tyle sprawnie, żeby nie utrudniać ludziom, którzy biorą sprawy w swoje ręce, zakładają biznes, służą innym - mówiła Kopacz pytana o to, czy udało się znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji.
Premier dodała, że trzeba rozprawić się z problemem procedur, "które trwają w nieskończoność".
Protest w Piasecznie
W piątek Ewa Kopacz rozpoczęła objazd kraju. Pierwszym celem jej wizyty były Warszawa i miejscowości podwarszawskie. Szefowa rządu miała być w Piasecznie, gdzie czekali na nią rodzice protestujący przeciwko zamknięciu przedszkola. Kopacz jednak tam nie dotarła - oficjalnie z powodu korków.
- Urzędnicy podlegli pani premier chcą zamknąć przedszkole, które działa 8 lat - mówiła Justyna Glica, jego właścicielka, która czekała na spotkanie z Ewą Kopacz. - Jeżeli pani premier mówiła, że chce otwierać przedszkola w swoim expose, to niech ich nie zamyka - dodawał współwłaściciel placówki Michał Otręba.
Sąsiedzi kontra przedszkole
Historia problemów przedszkola Justyny Glicy i Michała Otręby sięga 2008 roku. Wtedy to, podczas budowy placówki, osoby mieszkające w sąsiedztwie powstającej placówki zaczęły składać skargi. Sąsiedzi protestowali, bo nie chcieli mieszkać w okolicy przedszkola. Każda decyzja urzędników, która była korzystna dla właścicieli placówki, była oprotestowywana przez mieszkańców.
Przez lata sprawą zajmowali się lokalni urzędnicy, nadzór budowlany a nawet wojewoda mazowiecki. W przedszkolu, już po jego otwarciu, były przeprowadzane setki kontroli. Żadna nie wskazała nieprawidłowości, a sądy oddalały kolejne skargi. W 2013 roku roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał pozwolenie na budowę przedszkola za ważne oraz przyznał właścicielom gigantyczne odszkodowanie od Skarbu Państwa. Nie zakończyło to jednak sprawy.
Sąsiedzi tym razem zaskarżyli pozwolenie na użytkowanie budynku, twierdząc m.in., że woda deszczowa z terenu budynku zalewa ich posesje. Machina urzędnicza ruszyła ponownie, mimo że sąsiad składający donosy na przedszkole został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za składanie fałszywych zeznań w sprawie, którą wytoczył właścicielom przedszkola.
Autor: dln / Źródło: TVN24, TTV
Źródło zdjęcia głównego: tvn24