- Wiadomo, że po takim wypadku premier Szydło jest obolała, to jest zupełnie naturalne. Gdyby było to coś poważniejszego, gdyby potrzebna była operacja, to na pewno byśmy o tym poinformowali. Dlatego mówię: pani premier czuje się dobrze - powiedziała w "Faktach po Faktach" Elżbieta Witek, szefowa gabinetu politycznego polskiej premier.
- Tą informacją dzielimy się od wieczoru, kiedy nastąpił ten wypadek pani premier. Komunikuje to rzecznik rządu. Pani premier być może dzięki temu, że była zapięta w pasy nie doznała jakiś wielkich obrażeń, nie ma żadnych złamań, nie jest w gipsie - mówiła Elżbieta Witek. - Ja rozumiem, że ludzie oczekują takich informacji - przyznała. - Wiadomo, że po takim wypadku (premier - red.) jest obolała, to jest zupełnie naturalne. Czasami mamy drobniejsze wypadki i wiemy jak sińce potrafią boleć. Tu wypadek był trochę poważniejszy, ale na szczęście nie doszło do żadnej tragedii, do żadnego dramatu. Gdyby było coś poważniejszego, gdyby potrzebna była operacja, to na pewno byśmy o tym poinformowali. Byliśmy w kontakcie z lekarzami, lekarzami w Oświęcimiu, a także z lekarzami tutaj w Warszawie. Dlatego mówię - to jest prawda, to jest fakt - pani premier czuje się dobrze - podkreśliła.
Kiedy premier opuści szpital?
Witek przyznała, że Beata Szydło przechodzi cały czas badania kontrolne. - Badania, które były przeprowadzone w szpitalu w Oświęcimiu są powtarzane, aby była pewność, że wszystko jest w porządku - powiedziała szefowa gabinetu politycznego premier. Dodała, że liczy, że premier jak najszybciej wyjdzie ze szpitala. - Jak tylko to będzie możliwe, jak tylko lekarze będą pewni (stanu zdrowia premier Szydło - red.). Być może nastąpi to w bardzo niedługim czasie. (…) O tym zdecydują lekarze, pani premier jest osobą, która potrafi się podporządkować, więc lekarze zdecydują czy to będzie jutro, pojutrze, czy za kilka dni - stwierdziła Witek. - Po takim zdarzeniu, po takim wypadku, nawet jeśli nic poważnego się nie stało, trzeba kilka dni poczekać, aby to wszystko złagodniało. (…) Znam panią premier, to jest osoba, która nad sobą się nie rozczula. Nie lubi skupiać na sobie uwagi. To jest mocna kobieta, to nie jest polityk-celebryta. To jest premier rządu, który bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki. Wie, że to jest wypadek, którym interesują się Polacy, otrzymuje dużo życzeń i to na pewno ją umacnia. Nigdy nad sobą się nie użalała. Teraz tego też nie robi, chce z tego wyjść jak najszybciej, wrócić do pracy, ale wypoczynek z pewnością jej się należy - mówiła.
"Na pewno BOR wymaga zmian"
- Była wczoraj konferencja ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka i wiceministra Jarosława Zielińskiego, który bezpośrednio nadzoruje pracę Biura Ochrony Rządu. Na pewno ta służba wymaga zmian, bo kilka wypadków, które zdarzają się po kolei jednak jest na tyle niepokojące, że nie można powiedzieć, że nic się nie stało. Z pewnością trzeba to zbadać. Zawsze stoję na stanowisku, że nie można ferować wyroków zanim się dokładnie sprawy nie zbada - tłumaczyła Witek.
Szefowa gabinetu politycznego Beaty Szydło odniosła się także to faktu, że w sprawie wypadku szefowej polskiego rządu nie odniósł się szef BOR, a skomentował to jedynie wiceminister Zieliński, który nadzoruje służbę. Zaznaczyła, że jeśli szef BOR dokona oceny działań funkcjonariuszy, to wtedy powinien zabrać głos. - Myślę, że jeżeli taka wiedza będzie, to takiej informacji udzieli, bo powinien - powiedziała.
Witek broniła szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, który po wypadku pojawił się na miesięcznicy smoleńskiej w Warszawie, a nie udał się na miejsce wypadku szefowej rządu. Jego dymisji domaga się opozycja.
- Szedł tam nie wiedząc, że dojdzie do wypadku. Miesięcznica zaczęła się o godz. 18. Nikt nie był w stanie tego przewidzieć. Policja małopolska była w kontakcie z panem ministrem Błaszczakiem i dostała informacje, co ma robić. Ja wiem, że miał wszystkie informacje na bieżąco - tłumaczyła. - Tego samego dnia zorganizowaliśmy spotkanie z inicjatywy szefowej KPRM Beaty Kempy z udziałem ministra Błaszczaka o godz. 22, żeby wszyscy zdążyli dojechać, żeby wiedzieć, jak wyglądała sytuacja. Gdyby minister Błaszczak miał tego dnia być w kilku miejscach, to byłoby to trudne. Był potrzebny przede wszystkim w Warszawie - podkreślała.
Autor: kło//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24