- Zgasiliśmy "pożar" ten jedyny raz - mówił Jurek Owsiak w "Kropce nad i" tłumacząc, dlaczego w sprawie śmierci 2,5-letniej Dominiki "postawił ministra na nogi". - Chcemy zmienić polską rzeczywistość, ale WOŚP nie jest od tego - podkreślał organizator Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Dziś w "Kropce nad i" nawiązał do wspólnych ustaleń z ministrem zdrowia, które mają zagwarantować większe bezpieczeństwo dzieci.
Założyciel WOŚP odniósł się do zarzutów, że zaangażował się w działalność polityczną "stając obok ministra". - Nie ma u nas ministerstwa do spełniania dobrych uczynków, może wtedy bym tam poszedł. Jak komuś to pomoże, to mogę kucnąć, albo się odwrócić - mówił.
Owsiak zaznaczał również, że wydane przez niego oświadczenie, w którym napisał, że zarząd fundacji stawia "pod znakiem zapytania swoje dalsze działania na rzecz pomocy polskiej medycynie dziecięcej" miało na celu sprawienie, żeby "po raz kolejny sytuacja nie została zamieciona pod dywan."
"Panie ministrze, nie ma bata"
- Powiedzieliśmy do Arłukowicza: panie ministrze, nie ma bata. Jeśli pan nie wyjaśni trzech ostatnich sytuacji od A do Z, to jest pan pogrzebany - mówił Owsiak. Dodał również, że już wcześniej pisał do ministerstwa zdowia w sprawie, że "źle się dzieje w polskiej służbie zdrowia". - W sobotę po południu, kiedy opublikowaliśmy oświadczenie, postawiliśmy na nogi ministra. Już w poniedziałek dostaliśmy pełno maili i listów od ludzi narzekających na służbę zdrowia - podkreślał założyciel WOŚP.
- Chcieliśmy z małżonką, żeby były takie konsekwencje naszego oświadczenia i żeby opinia publiczna stanęła po naszej stronie. Samo oświadczenie było po prostu naturalnym odruchem. Daliśmy informację, że jeżeli ten tok wydarzeń będzie się ciągnął, to należy się zastanowić co dalej - podsumował Owsiak.
Autor: abs/tr/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24