Pierwszy zegar pojawił się na wrocławskim ratuszu jeszcze w XIV wieku. Dzisiaj oglądamy kolejną jego wersję, z renesansową tarczą. Z wrocławskim zegarem związana jest śmierć co najmniej dwóch osób. Urządzenie ma swojego opiekuna.
Pierwsza wzmianka o wrocławskim zegarze pochodzi z XIV wieku. W piśmie z 1362 roku mistrz kowalski Petzold zobowiązuje się doglądać miejskiego czasomierza aż do śmierci. Pezold był opiekunem zegara zaledwie pięć lat, bo zmarł już w 1367 roku.
Przemiany zegara
W 1558 roku, po podwyższeniu wieży ratuszowej, rada miejska Wrocławia rozpoczęła starania o budowę nowego urządzenia. Prawdopodobnie udało się tego dokonać 10 lat później. Wkrótce nowy zegar potrzebował przeróbek.
- Pierwsze tarcze zegara zmieniono w związku z przejściem na rachubę 12-godzinną. Dekretem z 24 lipca 1580 roku rada miejska ogłosiła przejście na system obowiązujący do dziś. Tarcze przystosowano do nowego sposobu liczenia godzin. Zdemontowano cyfry arabskie i zamontowano rzymskie. I te renesansowe cyferblaty służą wrocławianom do dziś - mówi Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego Wrocławia.
Jak dodaje historyk, w renesansie czas ludziom płynął nieco wolniej, dlatego na tarczy jest tylko jedna wskazówka, pokazująca wyłącznie godzinę. Księżyc po drugiej stronie wskazówki jest tylko przeciwwagą.
Zgarnął krocie za naprawy
Zegar stale wymagał napraw, dlatego stworzono wówczas stanowisko miejskiego zegarmistrza. Osoba odpowiedzialna za poprawne działanie zegara, oprócz remontów, dokonywała również konserwacji i wymiany zużytych części.
Mimo opieki specjalistów w XVIII wieku stan czasomierza znacznie się pogorszył. Świadczą o tym mnożące się rachunki w budżecie miasta. Kosztowne naprawy zlecono zegarmistrzowi Johanowi Friedreichowi Schöpke. W 1759 roku naprawił on zawieszenie dzwonu kwadransowego. Dwa lata później musiał poprawić koła zębate mechanizmów, a w 1765 i 1769 roku wykonać remonty generalne. W sumie za naprawy otrzymał z miejskiej kasy 283 talary.
Kolejnym opiekunem miejskiego czasomierza był Conrad Josias Panckow, który przejął urząd w 1780 r. Zegarmistrz oczyścił zegar i wymienił zużyte łożyska. Dostał za to 15 talarów wynagrodzenia.
Jak wichura zniszczyła zegar
Potem zmieniono jeszcze napęd zegara, ale wciąż wymagał napraw. W lipcu 1782 roku szalejąca we Wrocławiu wichura wyłamała okno, które, wpadając do środka wieży, uszkodziło wahadło zegara.
Po kolejnych reperacjach miejska rada powołała specjalną komisję, która z pomocą dwóch ekspertów - Joahima Augusta Bancka i Friederika Wiesnera - zdecydowała, że należy wybudować nowy miejski zegar.
Nowy czasomierz zaprojektował Johann Gottlieb Klose, o czym świadczy sygnatura na korpusie urządzenia. Całą konstrukcję złożył prawdopodobnie w 1801 roku.
Niemcy się pomylili
W 1939 roku na tarczy zegara pojawiły się symbole czterech pór roku, które przez propagandę Trzeciej Rzeszy określane były mianem starogermańskich. W istocie były to mało znane symbole staroegipskie.
Ścięty za znieważenie zegara
Po wojnie zegar został uruchomiony dopiero w 1948 roku, a o jego konserwację dbało sześciu zegarmistrzów. Codziennie każdy musiał wejść na górę i nakręcić zegar.
- Jeden zakończył tragicznie swoją pracę, bo zmarł przy mechanizmie wieżowym. Prawdopodobnie na zawał serca - wyjaśnia Maciej Łagiewski. - Próbował nawet kogoś zawiadomić, rzucając przez otwory okienne obuwie i zegarek. Dopiero, gdy ktoś znalazł jego rzeczy, to się zainteresował. Niestety, zegarmistrz już nie żył - dodaje historyk.
Z kolei według źródeł, w 1635 roku nieznany bliżej Polak został za znieważenie zegara ścięty na rynku.
Opisano też przypadki pijanych oficerów austriackich, którzy strzelali do zegara, jak do tarczy. Wojskowych karano za to grzywną, a nawet degradacją.
Wrocławski zegar i jego zegarmistrz
Dziś ratuszowy zegar też ma swojego opiekuna.
- Można powiedzieć, że codziennie zegarmistrz światła musi wdrapać się na górę wieży ratuszowej i nakręcić zegar - uśmiecha się Łagiewski.
- Wiadomo, że to jest rzecz mechaniczna i psuje się. Czasami coś pęknie, coś się złamie, to trzeba sprawdzać - opowiada z kolei Zbigniew Jakilaszek, który od 14 lat dba o miejski czasomierz. - Jak zegar chodzi, to jest przyjemnie. To prosta maszyna. Genialna i niezawodna - dodaje.
Jak mówi, urządzenie dzięki nastawianiu bije wolniej, "bardziej godnie".
Autor: zp,balu/b//mz / Źródło: TVN 24 Wrocław, Klub Miłośników Zegarów i Zegarków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław