Reporter TTV nagrał telefonem policjantów, gdy wjechali pod prąd ulicą Kramarską w Poznaniu. Ci go wylegitymowali, szarpali, a w końcu zabrali telefon i skasowali zdjęcia i filmy. Komendant wojewódzki polecił sprawdzić, czy funkcjonariusze nie nadużyli swoich uprawnień. Zapowiedział też ukaranie jednego z nich mandatem za wykroczenie drogowe.
Artur Zakrzewski, reporter TTV nagrał swoim telefonem policyjny radiowóz, który wjeżdża w ulicę Kramarską w Poznaniu. Policjanci złamali prawo, bo zignorowali zakaz wjazdu. Jak się okazało, funkcjonariusze najprawdopodobniej zatrzymali się na ulicy po to, by zjeść w jednym z pobliskich barów. Bardzo szybko sytuacja przyjęła zły obrót.
Wykręcili ręce, zabrali telefon
Policjanci wylegitymowali reportera. Następnie, jak twierdzi dziennikarz, wykręcili mu rękę i zaprowadzili go do radiowozu, gdzie zabrali mu telefon, którym zarejestrował ich jazdę pod prąd.
- Jeden policjant trzymał mi ręce wykręcone do tyłu, drugi zaczął mi grzebać w kieszeni spodni. Tłumaczył, że być może mam tam narkotyki. "Proszę Pana" - powiedziałem - "Pan nie może przeprowadzać kontroli osobistej. I ja się teraz boję, jak pan wsadził rękę do kieszeni, że te narkotyki dopiero tam znajdę - relacjonuje.
Funkcjonariusze twierdzili, że dziennikarz popełnił wykroczenie, bo nie chciał wykonywać ich poleceń.
- Policjant usilnie walczył ze smartfonem próbując go wyłączyć - mówi Artur Zakrzewski. W końcu mu się to udało i zdaniem reportera, policjanci oddali mu wyłączony telefon, z którego usunęli zdjęcia i filmy, także te prywatne.
Na kolejnym nagraniu, które zarejestrował reporter słychać, jak policjanci się tego wypierają. - Szanowny panie, nic nie wykosowałem. Miał pan wyłączony telefon - mówi na nagraniu jeden z policnatów.
- Nie było żadnych podstaw żeby zabrać mi telefon - twierdzi dziennikarz. Jak dodaje, policjanci argumentowali swoje działania tym, że chcieli sprawdzić, czy telefon nie jest kradziony. - To kompletna bzdura. Pretekst do tego, żeby zatrzeć ślady łamania przez nich prawa - mówi.
Skasowane dane udało się jednak odzyskać przy użyciu prostego, darmowego programu dostępnego w internecie. Jedynym wyjątkiem był ostatni nagrany film. Ten udało się odzyskać w specjalistycznej firmie zajmującej się odzyskiwaniem danych.
Interwencja budzi wątpliwości
Po wyemitowaniu materiału w czwartek w telewizji, komendant wojewódzki polecił, by wydział kontroli wyjaśnił tą sprawę.
- Sam sposób przeprowadzenia interwencji wobec dziennikarza budzi wątpliwości. W tej sprawie komendant wojewódzki oczekuje że wydział kontroli po przeprowadzeniu postępowania przedłoży mu wnioski, które pozwolą na wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i ukarania policjantów - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Borowiak przyznaje, że nie ma żadnych wątpliwości, że kierowca radiowozu złamał przepisy. Odpowie za to tak jak każdy kierowca. - Wjechał w ulicę ignorując zakaz. Popełnił wykroczenie i zostanie ukarany mandatem oraz punktami karnymi - zapewnia.
"Reakcja komendanta będzie zdecydowana"
Interwencję poznańskich funkcjonariuszy komentuje też rzecznik Komendy Głównej Policji. - Oglądając ten film dziwię się aż takiej reakcji funkcjonariuszy, bo ona powinna być chyba zdecydowanie inna. Powinna się skończyć słowem co najmniej "przepraszam", a nie być prowadzona w tym kierunku - przyznał Mariusz Sokołowski.
- Jeżeli w toku postępowania potwierdzi się to, co na tym filmie jest, to reakcja komendanta będzie bardzo zdecydowana - dodał rzecznik.
Będą przeprosiny
Za zaistniałą sytuację dziennikarza TTV ma zamiar przeprosić komendant policji.
- Kilka minut temu zadzwonił do mnie policjant z Wydziału Kontroli Wewnętrznej KMP w Poznaniu, by poinformować o tym, że Komendant Miejski Policji w Poznaniu przeprasza za środowe zachowanie funkcjonariuszy. Zaproponował również spotkanie w przyszłym tygodniu by owe przeprosiny komendant osobiście mógł przekazać - poinformował w piątek po południu Zakrzewski.
Autor: kk/par / Źródło: "Blisko Ludzi", TTV
Źródło zdjęcia głównego: TVN24