Związkowcy z trzech regionów Wielkopolski w poniedziałek wzięli udział w proteście przeciwko, ich zdaniem, "antypracowniczej i antyspołecznej polityce rządu". Pikiety zorganizowano w Poznaniu, Kaliszu i Koninie.
Protestujący reprezentowali organizacje związkowe zakładów z Wielkopolski; mieli ze sobą syreny, gwizdki i bębny. Trzymali transparenty z napisami: "Biednych coraz więcej, pomocy coraz mniej. Tusk, nie rób z Polski Białorusi" oraz "Polityka wasza - bieda nasza".
- Nie podoba nam się polityka rządu. W kwestiach podstawowych dla pracowników właściwie nie można się porozumieć. Chodzi o kwestię umów śmieciowych, podniesienia minimalnego wynagrodzenia i podniesienia wieku emerytalnego. To również kwestia nowelizacja kodeksu pracy i sprawa uelastycznienia czasu pracy - powiedział przewodniczący Samorządnych Związków Zawodowych "Solidarność" Regionu Wielkopolska, Jarosław Lange.
"Z tym rządem nie da się rozmawiać"
Według niego obecny dialog z władzami jest pozorowany.
- Tego dialogu tak naprawdę nie ma, nie ma z kim rozmawiać. Rząd przedstawia swoje propozycje i te propozycje są ostateczne. Wysłuchanie strony społecznej nic dla nich nie znaczy, oni po prostu robią swoje. Nie chcemy już tego rządu, z tym rządem nie da się rozmawiać - ocenił.
Postulaty przykleili przy wejściu
Związkowcy nie przekazali swoich postulatów wojewodzie, ale przykleili je przy wejściu do budynku urzędu wojewódzkiego.
- Będziemy się domagali tylko jednej rzeczy: samorozwiązania parlamentu i wyrzucenia tego rządu w powietrze, bo ten rząd nie jest rządem przyjaznym dla pracowników. Nie chcemy takiego rządu - podkreślił Lange.
Jak mówił podczas pikiety przewodniczący "Solidarności" z Regionu Wielkopolska Południowa Jan Mosiński: - Polacy są karmieni informacjami wyssanymi z palca, jak to trudno utrzymać robotnika, jak on wiele kosztuje.
"Drogie zegarki, kiecki dla żon"
- Sprawdźcie, jak dzisiaj wrócicie do domu, jaki zysk wygenerował pan Kulczyk, pan Solorz i im podobni. I dobrze - niech zarabiają miliardy złotych, niech pomnażają majątek. Ale niech się podzielą częścią tego zysku z polskim robotnikiem. Chyba, że chcą zatrudniać Ukraińców, Kazachów, Czeczenów za 800, 500 złotych, bo takie obozy pracy są już w Polsce - powiedział.
- Władza tego nie widzi, władza lubi salony, drogie zegarki, drogie garnitury, kiecki dla swoich ukochanych żon. A polski robotnik liczy, czy ma kupić bochenek chleba z pasztetową, czy sam chleb - dodał.
Protesty po wakacjach
Jak zapowiedział Lange, po wakacjach można spodziewać się eskalacji protestów.
- Jeżeli nie dojdzie do żadnego przełomu ze strony rządu, a w to nie wierzymy, to wrzesień będzie gorący - powiedział.
Wielkopolski Dzień Protestu został ogłoszony przez Międzyregionalny Zespół Koordynacyjny, utworzony przez Solidarność regionów: Wielkopolska, Wielkopolska Południowa i Konin.
- W pikietach łącznie udział wzięło około 700 osób - oszacował w rozmowie z tvn24.pl Jarosław Lange.
Tak wyglądał protest w Kaliszu:
Autor: mm/mz / Źródło: TVN24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: faktykaliskie.pl | Agnieszka Walczak