"Wprost" nie ujawni już kolejnych taśm, bo - jak twierdzą dziennikarze - więcej zapisów nie mają. Redaktor naczelny tygodnika potwierdził jednak, że inne nagrania istnieją. - Poznałem treść rozmowy wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z Pawłem Wojtunikiem (szefem CBA - red.) - mówił Sylwester Latkowski w programie "Fakty po Faktach".
Doniesienia o istnieniu większej liczby taśm naczelny "Wprost" komentował w TVN24 tak: wiemy o istnieniu kolejnych nagrań, ale nie jesteśmy Wikileaks.
Dwa tygodnie temu dziennikarze tygodnika rozesłali newsletter, w którym informowali m.in. o istnieniu zapisu rozmowy wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem. - Nie posiadamy go. Ale poznałem jego treść. Została mi zrelacjonowana - mówił Latkowski na antenie TVN24. Nie potwierdził, jakoby odsłuchał to nagranie.
"Nie ma niewygodnych fragmentów"
Dokładnie przyjrzał się jednak filmowi, który w czwartek na konferencji prasowej pokazali prokuratorzy. To zapis wydarzeń, które miały miejsce w redakcji tygodnika, kiedy funkcjonariusze przyszli po nagrania publikowanych rozmów z ważnymi osobami w państwie. Zdaniem naczelnego na filmie widać tylko momenty z interwencji, nie ma fragmentów "niewygodnych" dla prokuratury.
- To, co działo się w gabinecie (redaktora naczelnego "Wprost" - red.) nie ujrzało światła dziennego - twierdzi Latkowski. - Udostępniono nagranie trwające lekko ponad godzinę - dodaje.
Jego zdaniem funkcjonariusze byli w jego pokoju trzy godziny.
Prokuratura nie pokazała wszystkiego?
Co Latkowski zarzuca prokuratorom po ujawnieniu ich nagrania? - Mówiono, że wszystko odbyło się w sposób delikatny, kulturalny. A w tym małym pomieszczeniu było kilkunastu funkcjonariuszy - stwierdził Latkowski.
Jak dodał, czekali oni na informatyka, bo nie byli w stanie zrobić kopii binarnych nagrań z nośników. I właśnie dlatego chcieli zabrać redakcyjne komputery. - Dwa dni przed wydaniem kolejnego numeru! - denerwował się naczelny pisma. - Tego prokuratura już nie powiedziała - dodał.
Czego, zdaniem Latkowskiego, nie widać na nagraniu? Jak powiedział w "Faktach po Faktach", prokuratura nie nagrała momentu, w którym, podczas wyrywania laptopa z jego objęć, jeden z funkcjonariuszy miał mu wykręcać ręce i wyłamywać palce.
- To już nie chodzi o laptopa - mówił dziennikarz. - Zaczynamy odbiegać od meritum. Do redakcji weszło kilkunastu funkcjonariuszy, zakłócili pracę redakcji, nie wyjaśnili niczego - skwitował.
Warszawska Prokuratura Warszawa-Praga zaprezentowała w czwartek fragmenty nagrań z akcji prokuratury i ABW w redakcji "Wprost". Prokuratorzy w asyście funkcjonariuszy weszli tam w ubiegłą środę w związku ze śledztwem dotyczącym nielegalnego podsłuchiwania polityków. Żądali wydania nośników.
Autor: bieru//kdj/zp / Źródło: tvn24