Kandydaci na prezydenta są na ostatniej prostej przed drugą turą wyborów. Cel mają ten sam, ale strategie zgoła inne. Która z nich okaże się bardziej skuteczna? Materiał programu "Polska i Świat".
W decydującej rozgrywce o Pałac Prezydencki pozostają ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda oraz prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Zmierzą się w drugiej turze wyborów 12 lipca.
Na spotkaniach z sympatykami po obydwu stronach słychać okrzyki "zwyciężymy" i te same motywujące zwolenników słowa. Jednak przekonywać przekonanych, czyli obecnych na wiecach, nie trzeba. Najważniejsze, by nakłonić do głosowania osoby niezdecydowane. Kluczowe jest stworzenie wizerunku zwycięzcy.
- Spory odsetek wyborców, którzy się wahają i jeszcze nie wiedzą, czy zagłosują na Andrzeja Dudę, czy na Rafała Trzaskowskiego, ulegnie wpływowi dominującego w opinii publicznej przekonania o tym, kto ma większe szanse na wygranie drugiej tury - mówi profesor Janusz Czapiński, psycholog.
- Przewagę zdobywa ten, kto pokazuje siebie jako lidera, męża stanu - dodaje doktor Bartłomiej Machnik z Collegium Humanum - Szkoła Główna Menedżerska.
Duda wspiera rząd, rząd wspiera Dudę
Nie ma jednego przepisu na zostanie liderem, ale widać, że sztaby korzystają z różnych.
Andrzej Duda podkreśla swoje związki z rządem, przypominając, że wszelkie transfery społeczne były możliwe dzięki jego podpisowi. Choć formalnie jest bezpartyjny, o sobie i Prawie i Sprawiedliwości mówi "my". Rząd odwdzięcza się tym samym.
- Kiedy ministrowie, premier, prezentują pewne rozstrzygnięcie polityczne, pokazują elementy swojej polityki, to starają się to wiązać z tym, że prezydent w tym uczestniczył, że był inicjatorem - mówi doktor habilitowany Tomasz Słomka, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Rządzący próbują też przypominać, z jakiego politycznego środowiska wywodzi się kontrkandydat.
Sztab Rafała Trzaskowskiego przyjął strategię zgoła odwrotną. Poza wieczorem wyborczym, gdy razem z kandydatem KO stali politycy PO, Trzaskowskiemu częściej towarzyszą niezależni samorządowcy.
Sam kandydat ucieka od określenia partyjnego działacza. Dlatego zapowiedział, że jego potencjalna prezydencka kancelaria ma być bezpartyjna.
Trzaskowski "idzie coraz szerzej, uśmiecha się i na lewo, i na prawo"
Obaj kandydaci do zwycięstwa potrzebują znacznie więcej głosów niż otrzymali w pierwszej turze. Urzędujący prezydent liczy przede wszystkim na większą mobilizację swojego elektoratu oraz rozszerzenie go o wyborców Konfederacji. Stąd jego konserwatywne stanowisko w sprawie rodziny i przypominanie o obniżaniu podatków.
Rafał Trzaskowski, by wygrać, próbuje zaś wykonać szpagat. Od Lewicy, przez PSL i Szymona Hołownię, na Konfederacji kończąc.
- Idzie coraz szerzej, uśmiecha się i na lewo i na prawo, próbując zbudować wizerunek kandydata obywatelskiego, a nie partyjnego. Ale to jest cały czas próba - stwierdza doktor Milena Drzewiecka, specjalistka do spraw wizerunku politycznego z Uniwersytetu SWPS.
Wiarygodność tych prób ocenią wyborcy, którzy wskażą lidera na najbliższe pięć lat.
Źródło: tvn24.pl