Sejm przyjął uchwałę o zarządzeniu referendum ogólnokrajowego na 15 października, czyli w dniu wyborów parlamentarnych. Padną w nim cztery pytania: o wyprzedaż majątku państwowego, o podniesienie wieku emerytalnego, o likwidację bariery na granicy z Białorusią oraz o relokację migrantów. Głosowanie w tej sprawie poprzedziła burzliwa debata.
W czwartek po południu Sejm przyjął uchwałę o zarządzeniu referendum ogólnokrajowego na 15 października, czyli w dniu wyborów parlamentarnych. Za przyjęciem uchwały głosowało 234 posłów, 210 było przeciw, a 7 wstrzymało się od głosu. Większość bezwzględna konieczna do przyjęcia uchwały wynosiła 226 głosów.
"Za" było 226 posłów Prawa i Sprawiedliwości, trzech posłów koła Kukiz'15, trójka koła Polskie Sprawy oraz dwóch posłów niezrzeszonych.
"Przeciw" było 127 posłów Koalicji Obywatelskiej, 41 z Lewicy, 26 z Koalicji Polskiej-PSL, 6 z koła Polska 2050, po trzech z kół Lewicy Demokratycznej i Konfederacji (Konrad Berkowicz, Stanisław Tyszka i Dobromir Sośnierz) oraz czterech posłów niezrzeszonych. Wstrzymało się siedmiu posłów Konfederacji, a 9 posłów nie głosowało.
Teraz dokument zostanie opublikowany w Dzienniku Ustaw.
Cztery pytania w referendum
W referendum padną cztery pytania:
"Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?"; "Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?"; "Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?"; "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?"
Burzliwa debata przed głosowaniem
W czwartek Sejm najpierw przyjął rządowy wniosek, a następnie sejmowa Komisja Ustawodawcza przygotowała projekt uchwały w tej sprawie. Następnie na sali plenarnej odbyła się debata na ten temat.
Marek Ast, poseł sprawozdawca komisji, mówił, że "walorem zasadniczym" tego, że referendum odbędzie się tego samego dnia co wybory, jest to, że "frekwencja w referendum będzie mogła być taka, że referendum stanie się wiążące dla każdego rządu, który zostanie wyłoniony w wyborach".
W debacie głos zabrał lider klubu KO Borys Budka. - To nie będzie żadne referendum. To będzie próba ominięcia wszelkich przepisów dotyczących finansowania kampanii wyborczej - ocenił.
- Sporządziliście akt oskarżenia przeciwko własnym nieudolnym rządom. To przecież wy sprowadziliście w ostatnim czasie rekordową liczbę pracowników spoza UE, powodując olbrzymi kryzys w Polsce. To wy odpowiadacie za dziurawy płot, który jest wyśmiewany przez cały świat jako przykład absolutnej nieudolności tego rządu. Ale przede wszystkim to wy odpowiadacie za wyprzedaż za bezcen polskich sreber narodowych. Wyprzedaliście, oddaliście w ręce ludzi powiązanych z Putinem część polskiego sektora naftowego. Dla własnych korzyści politycznych próbujecie oszukać wyborców - mówił szef klubu KO.
Jak ocenił, 15 października "jedyne pytanie referendalne brzmi: czy chcesz odsunąć najbardziej szkodliwe rządu po 1989 roku od władzy?" - powiedział Budka. - PiS nie pytał was o zdanie, kiedy krok po kroku likwidował mechanizmy demokratyczne; nie pytał was o zdanie, kiedy policja rozganiała protesty kobiet; nie pytał was o zdanie, kiedy zagarniał media publiczne - zwracał się do wyborców Budka.
Odpowiedział mu poseł Ast. - Czego się boisz, demokratyczna opozycjo? Jeżeli naprawdę jesteś tak demokratyczna, to dlaczego nie chcesz dać głosu suwerenowi? Dlaczego nie chcesz zagłosować za świętem demokracji, jakim jest referendum? Dlaczego nie chcesz odpowiedzieć na pytania, które dotyczą fundamentalnych dla obywateli kwestii: bezpieczeństwa granic, (...) bezpieczeństwa wewnętrznego - zwracał się do opozycji Ast.
Gawkowski: to referendum sięga bruku
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski mówił podczas debaty, że suweren wielokrotnie zabierał głos m.in. podczas "czarnych protestów", gdy rząd PiS - jak mówił - odbierał prawa Polkom. Przypominał też o strajkach osób z niepełnosprawnościach oraz o protestach w obronie wolnych mediów.
- Rzucacie w twarz Polakom nieważne sprawy, których nikt, żadna partia dzisiaj nie podnosi - mówił Gawkowski. Argumentował, że nikt na opozycji nie mówił obecnie o podwyższaniu wieku emerytalnego, przymusowej relokacji, czy prywatyzacji. - To referendum sięga bruku, chcecie ukraść Polakom święto demokracji, łączycie wybory parlamentarne z referendum, chcecie Polakom zabrać głos i możliwość wypowiedzenia się (...). Nie będziemy brali w tym udziału, chucpę polityczną trzeba bojkotować, dzisiaj mówimy odważnie "nie" dla referendum - powiedział szef klubu Lewicy.
Poprawka, która miała przesunąć termin referendum
Krzysztof Paszyk (PSL-KP) ocenił, że "fałsz i obłuda bije dzisiaj od PiS". - Przez ostatnie osiem lat wiele wyzwań, wiele problemów zgłaszali Polacy, suweren prosił was o to, żeby się wypowiedzieć w wielu ważnych sprawach (...). Nie zorganizowaliście ani jednego referendum przez całe osiem lat - mówił do PiS Paszyk. Wskazywał, że PiS boi się "prawdziwych problemów, prawdziwych pytań, które chętnie chcieliby Polacy zadać". Jego zdaniem te pytania to m.in. "czy jesteś za zatrzymaniem niekontrolowanego importu zbóż i żywności z Ukrainy?"; "Czy jesteś za wprowadzeniem dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców"; "Czy jesteś za pełnym finansowaniem procedury in vitro z budżetu państwa?".
Grzegorz Braun (Konfederacja) mówił z kolei, że "główna i najważniejsza odpowiedź na pytanie referendalne padnie w akcie wyborczym". - Polacy nie chcą kontynuacji, chcą wolności, godności, suwerenności - wskazywał.
Paulina Hennig-Kloska (Polska 2050) zwracała uwagę, że rząd PiS przez osiem lat mógł zapytać Polaków o zdanie, ale tego nie zrobił. - Chcecie ingerować w proces wyborczy, to są wasze prawdziwe intencje - mówiła. Przekazała, że składa poprawkę, aby termin referendum przesunąć na 12 listopada.
Kontrowersyjne pytania i zarzuty o upolitycznianie głosowania
Jeszcze przed sejmową debatą nad wnioskiem w sprawie referendum pytania przedstawione przez rządzących wywołały falę krytyki ze strony opozycji i ekspertów. Socjolożka, politolożka i kierowniczka Katedry Studiów Politycznych SGH doktor habilitowana Małgorzata Molęda-Zdziech oceniła, że pytania "są podporządkowane celom politycznym i referendum jest referendum partyjnym". Dodała, że pytania są niejasne i wprowadzają w błąd.
Szymon Hołownia, lider Polski 2050, mówił, że "te cztery pytania to materiał propagandowy Prawa i Sprawiedliwości". Także prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz uznał, że "to nie jest żadne referendum". - To kampanijny zabieg, mający budować poparcie dla partii rządzącej i jeszcze bardziej podzielić Polaków. Nie odpowiada na problemy z drożyzną, a to jest teraz największy problem - powiedział.
- To jest referendum strachu przed utratą władzy przez Jarosława Kaczyńskiego i Prawo i Sprawiedliwość - komentował Tomasz Trela z Lewicy. Zapowiedział, że jego ugrupowanie zbojkotuje planowane przez rządzących referendum.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24