Ursula von der Leyen, Giorgia Meloni i Marine Le Pen - to kobiety, które będą w dużej mierze kształtowały układ sił na arenie europejskiej i kierunek unijnej polityki. Po wyborach do Parlamentu Europejskiego okaże się, czy utrzymane zostanie stabilne przywództwo i w jakim stopniu do głosu dojdzie populistyczna skrajna prawica. Wyjaśniamy, dlaczego przyszłość Europy może zależeć od tych trzech kobiet.
Ursula von der Leyen to niemiecka polityczka, wywodząca się z centroprawicowej, konserwatywnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). Na polu europejskim znajduje się w szeregach Europejskiej Partii Ludowej (EPL).
CZYTAJ TEŻ: Oddech eurosceptyków na plecach i niepewna przyszłość. Podpowiadamy, na co zwrócić uwagę >>
Stoi na czele Komisji Europejskiej - organu wykonawczego Unii - od 2019 roku i ubiega się o drugą kadencję. To ona stoi za zdecydowaną zbiorową reakcją Wspólnoty na bezprawny atak Rosji na Ukrainę. W kluczowym momencie pomogła pogłębić integrację europejską, między innymi poprzez forsowanie przełomowego programu emisji wspólnego długu UE. Umieściła Komisję Europejską w centrum procesu decyzyjnego, w czasie gdy stosunki francusko-niemieckie nie układały się najlepiej.
Teraz, biorąc pod uwagę obecne wyzwania, potrzeba silnego, zjednoczonego przywództwa w Unii nigdy nie była większa.
Aby pozostać na stanowisku, von der Leyen potrzebuje przede wszystkim poparcia 27 przywódców państw członkowskich. Złożona z nich Rada Europejska przedstawia bowiem Parlamentowi Europejskiemu propozycję kandydata na przewodniczącego. Następnie jej wybór musi zatwierdzić większość deputowanych w europarlamencie. Układ sił w PE dopiero się wyklaruje, ponieważ w tym tygodniu odbywają się do niego wybory we wszystkich państwach członkowskich. Uprawnionych do głosowania będzie ponad 350 milionów obywateli.
Teoretycznie von der Leyen będzie mogła cieszyć się poparciem ugrupowań konserwatywnych, liberalnych i socjalistycznych. Jednak przewiduje się, że te trzy strony sceny politycznej łącznie zdobędą jedynie niewielką większość mandatów, a niektóre z wchodzących w ich skład partii w PE mogą zmienić frakcję, do której przynależą. Dlatego tym razem zwycięstwo von der Leyen wcale nie jest pewne.
Coś za coś
To natomiast prowadzi nas do kolejnej kobiety, która może kształtować przyszłą Europę. Giorgia Meloni przewodzi włoskiemu rządowi od 2022 roku. Stoi też na czele prawicowej partii Bracia Włosi, która stała się silnym trzonem rządzącej koalicji.
Kiedy Meloni objęła władzę, skrajnie prawicowe partie w całej Europie z zadowoleniem przyjęty jej zwycięstwo, spodziewając się, że będzie realizowała nacjonalistyczny program i walczyła z brukselską biurokracją.
Nie poszła jednak na zderzenie z unijnymi elitami i zaskoczyła zarówno przyjaciół, jak i wrogów. Zdecydowała się na ścisłą współpracę między krajami europejskimi, próbując łączyć centroprawicę (będącą w głównym nurcie polityki europejskiej) i jej własny obóz konserwatystów. Nawiązała współpracę z Komisją, co odegrało kluczową rolę w wypracowaniu porozumienia w sprawie reformy unijnych przepisów azylowych - po prawie dekadzie nieudanych prób.
Oczekuje się, że Meloni i jej formacja zwyciężą w wyborach do PE. A dzięki jej wsparciu von der Leyen miałaby większe szanse na zdobycie większości i zachowanie urzędu na kolejną kadencję. Sama Meloni deklarowała już swoje poparcie. Gdyby faktycznie opowiedziała się za niemiecką polityczką, a ta wygrała wyścig o fotel szefa KE, zapewniłoby to Meloni wpływ na jednego z najważniejszych przywódców UE. Zwiększyłoby to również jej szanse na zdobycie ważnej teki dla komisarza z Włoch i wzmocniłoby jej pozycję.
Obecna szefowa Komisji komplementuje Włoszkę. - Bardzo dobrze współpracowało mi się z Giorgią Meloni - zapewniała niedawno von der Leyen w czasie debaty. Oceniła też, że Meloni jest "wyraźnie proeuropejska".
CZYTAJ TEŻ W PREMIUM: "DYKTATURA? TAK, POPROSZĘ!" CZY EUROPEJCZYKOM ZNUDZIŁA SIĘ DEMOKRACJA? >>>
"Zaklinaczka Orbana" czy jego sojuszniczka?
Udzielenie przez Meloni wsparcia von der Leyen ma jednak także minusy.
Podczas gdy koalicja rządząca w Rzymie jednoczy różne odłamy włoskiej prawicy, szanse Meloni na dokonanie tego samego w Parlamencie Europejskim wydają się niewielkie. Von der Leyen i jej sojusznicy oświadczyli już, że nie będą współpracować z frakcjami skrajnymi, w tym z Matteo Salvinim i jego Ligą (Liga posiada reprezentację w PE i jest członkiem rządowej koalicji we Włoszech). Podobnie sprawa wygląda w odniesieniu do populistycznej, skrajnej prawicowej francuskiej partii Zjednoczenie Narodowe. Jej twarzą jest poprzednia prezes Marine Le Pen, choć obecnie ugrupowaniem kieruje 28-letni Jordan Bardella.
Co ważne, ta niechęć jest wzajemna. Dlatego przychylność szefowej Komisji dla Meloni i pomysł dogadywania się z formacją Bracia Włosi oburzyły inne części europejskiego establishmentu, w tym polityków z rządzącej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) i z Odrodzenia francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona.
Wielu wypomina włoskiej premier relacje z szefem rządu Węgier Viktorem Orbanem i niektóre z jej poglądów, zarzucając rasizm. Przypominają, że porównała UE do Związku Radzieckiego.
Jednak jest coś, co znacząco odróżnia Meloni od osób takich jak Le Pen i Salvini, blisko powiązanych z Władimirem Putinem. Aktywnie uczestniczyła w zapewnianiu ciągłego wsparcia Ukrainie i krytykuje Rosję.
Trzykrotnie podróżowała także z von der Leyen do Afryki Północnej, podpisując umowy z Egiptem i Tunezją. Dokumenty te obejmowały postanowienia mające na celu powstrzymanie wyjazdów migrantów z tych krajów i pomogły zmniejszyć w tym roku liczbę nowo przybyłych cudzoziemców do Włoch o 58 procent.
Jeden z wyższych rangą przywódców Unii Europejskiej - wypowiadając się nieoficjalnie w rozmowie z agencją Reuters - powiedział, że Meloni pozostała "radykalnym prawicowcem", ale przyjęła proeuropejskie podejście, ponieważ Włochy były mocno zadłużone i nie mogły stawać przeciwko krajom, które zapewniały Rzymowi zabezpieczenie finansowe.
Niezależnie od jej motywacji Giorgia Meloni okazała się niezwykle istotnym graczem na arenie europejskiej, m.in. pomagając przekonać Orbana do zgody na pakiet pomocy dla Kijowa i poparcia unijnego paktu migracyjnego. Jeden z urzędników UE, który pragnął pozostać anonimowy, powiedział Reutersowi, że Komisja komunikowała się z węgierskim przywódcą głównie za pośrednictwem Meloni. Dzięki temu zyskała ona przydomek "zaklinaczki Orbana".
Co więcej, zawarcie z nią porozumienia mogłoby przynieść dodatkową korzyść: podzielić populistyczną prawicę pomiędzy jej bardziej umiarkowane i skrajne odłamy.
I tu pojawia się Marin Le Pen. Oczekuje się, że nacjonalistyczna partia Zgromadzenie Narodowe również odniesie zwycięstwo w eurowyborach. Przez wiele lat polityczka ta stała na czele ugrupowania i kształtowała je po tym, jak przejęła rolę lidera po swoim ojcu. Jesienią 2022 r. zrezygnowała z funkcji prezesa, którym został 28-letni Jordan Bardella. To ona jednak pozostała niezaprzeczalnie twarzą partii i szefową klubu Zjednoczenia Narodowego we francuskim parlamencie.
Choć usiłuje wykreować się na mainstreamową polityczkę, to trudno pominąć jej ksenofobiczne poglądy i słabość do Rosji. W PE chce stworzyć grupę skrajnie prawicowych nacjonalistów, która mogłaby mocno przesunąć unijny kurs w prawo. W to grono mógłby wejść na przykład węgierski Fidesz. Le Pen ma nadzieję, że nawiązanie współpracy z Meloni pomoże zbudować taki skrajny front.
Gdyby Meloni poszła jednak w stronę centrum, plan snuty między innymi przez Le Pen nie powiódłby się. Mogłoby to doprowadzić do fragmentaryzacji skrajnej prawicy. Fiasko prób zdobycia silnej pozycji Le Pen mogłoby też obniżyć jej atrakcyjność jako kandydatki w wyborach na prezydenta Francji za trzy lata.
Źródło: The Economist, BBC, Reuters