- Chowaj się, policja idzie - woła jedna z kobiet na usługach szajki tytoniowej. Na największym z wrocławskich targowisk, co niedzielę, nielegalni handlarze sprzedają kilogramy tytoniu bez akcyzy. - Większe zamówienia na telefon, dowozimy nawet pod dom - deklaruje. Twierdzi też, że jej "pracownicy" tytoń wynoszą kartonami z fabryki. Nie boją się policji? - Co kilka miesięcy wlepiają co najwyżej mandat. Ale opłaca się dziewczyny, spróbujcie - zachęca.
- Tytoń jasny, tytoń ciemny - nawołuje przy wejściu na były Dworzec Świebodzki starsza kobieta. To tutaj na starych peronach, w każdą niedzielę, rozstawiają się stragany z odzieżą czy produktami spożywczymi. W tym miejscu zaopatrzyć się można również w nielegalny tytoń.
- Stoimy w kilkanaście osób, w różnych rejonach. Mamy tytoń albo już skręcone papierosy w paczkach - wyjaśnia blondynka, gdy podchodzimy.
Wynoszą z fabryk?
Gotowe papierosy są zapakowane po 10 paczek. Wyglądają jak te, sprzedawane w sklepach i kioskach. Za "wagon" trzeba zapłacić 70 zł. Luźny tytoń w półkilogramowych workach kosztuje 45 zł. Za taką samą paczkę legalnego tytoniu z akcyzą trzeba zapłacić dwa razy więcej.
- My je sami nabijamy, kartony też nie są oryginalne. Tylko klejone - wyjaśnia jedna z kilku osób tytoniowej grupy przy dawnym dworcu. Inni nazywają ją "szefową". - Wiecie, bez akcyzy. Chłopaki kartonami z fabryki wynoszą - przyznaje. Na pytanie jak, odpowiedzieć jednak nie chce i dalej zachwala towar.
- To nie są ruskie śmierdziuchy, które sprzedają inni. Normalne papierosy z filtrami, takie jak ze sklepu. Jak wam nie będą smakować, to mogę nawet pieniądze zwrócić - mówi.
Po chwili rozmowy zmienia jednak zdanie. - Lighty są prawdziwe, na oryginalnych olejkach, też je palę. Ale te mocniejsze sami suszymy, tniemy i mieszamy. Sprzedaję je tylko żulom - tłumaczy "szefowa".
"Za****ście dużo"
Handlarze towar chowają w torbach. Stoją przy głównym i bocznych wejściach oraz między straganami z jedzeniem. Zapotrzebowanie jest tak duże, że co chwilę idą do stojącego na uboczu starego forda. Tam uzupełniają towar.
- Za****ście dużo się sprzedaje - mówi kobieta. Kiedy dopytujemy, ile dokładnie, rzuca luźno: - 50 paczek dziennie. Samego tytoniu.
Jak łatwo wyliczyć, z tego samego źródła tylko w niedzielę i tylko na Świebodzkim przewija się zatem co najmniej 25 kilogramów kradzionego suszu. W skali miesiąca mogą obracać nawet setkami kilogramów i tysiącami paczek papierosów, a do ich kieszeni trafiają dziesiątki złotych.
Skoro to taki złoty interes, próbujemy się zaciągnąć. - Z nami, tutaj? Nie ma mowy, za młode jesteście - odpowiada "szefowa". - Zobaczcie na tych ludzi, oni nie mają nic do stracenia - bez wahania ocenia swoich podopiecznych.
Większa ilość? Z dowozem na telefon
Po chwili zastanowienia, proponuje nam jednak inny układ: - Możecie zacząć w akademikach, to się opłaca. Mamy dużo takich odbiorców, wśród studentów paczka rozchodzi się bardzo szybko. A każde pół kilo to 100 zł zarobku. Spokojnie możecie zarobić dwa, trzy koła [czyt. tysiące - przyp. red.] w miesiącu - twierdzi.
Jak mówi, są też dostawy na telefon. - Większe ilości dowozimy pod same drzwi, do domu. Przywozimy o każdej porze dnia i nocy. Wtedy można się też z ceną dogadać. Mamy takiego pana, jest bezrobotny i tylko z tego żyje. Kupuje u nas tytoń, nabija i sprzedaje paczkę po 5 zł. Sam nie pali. To normalny biznes. I to dobry biznes - przekonuje. Podpowiada też i przestrzega, żeby papierosy sprzedawać tylko między swoimi znajomymi.
"Wyprowadzą was w kajdanach"
Policja zapewnia, że targowisko na Świebodzkim kontroluje. I rzeczywiście, potwierdzają to sami handlarze: naloty funkcjonariuszy się zdarzają. - Ewa, chowaj się, idą, idą. Biegnij do przodu - instruuje kobieta swoich pracowników podczas, gdy patrol policji przechodzi obok. Twierdzi, że zazwyczaj udaje się uciec przed policją. - Ale cztery miesiące temu zapłaciłam 5160 zł kary, 500 zł za każde pół kilograma - wylicza.
Nie trudno się zatem domyślić, że kobieta miała przy sobie ponad 5 kilogramów samego suszu. - Zawsze tu wracamy, bo interes się po prostu opłaca. Papierosy są teraz za drogie, dużo ludzi kombinuje - mówi.
Nam również daje wytyczne, na jakich zasadach będzie funkcjonowała nasza współpraca: - Jeśli będziecie wynosić po jednym worku, nikt wam nic nie zrobi. Możecie przecież się wykpić, że kupiłyście to na własny użytek. Ale jak to się rozniesie, to mogą was nawet z akademika wyrzucić. Zrobią wam gnój, w kajdanach wyprowadzą. Ja nie będę was mamić, żebyście kilka groszy zarobiły, bo potem może wam to do końca życia w papierach zostać. Dobrze się zastanówcie lepiej - ostrzega.
I dodaje: - Ja swojej córce na coś takiego bym nie pozwoliła.
Policja: "Regularnie patrolujemy"
Z pytaniem o kontrole na targowiskach zwróciliśmy się do rzecznika dolnośląskiej policji. Jak zapewnia st. asp. Paweł Petrykowski funkcjonariusze z różnych wydziałów na Świebodzkim pojawiają się regularnie. Nie jest w stanie podać statystyk.
- Pracują tam policjanci z wydziału wywiadowczego, pionu kryminalnego i przestępstw gospodarczych, a także funkcjonariusze z komisariatów miejskich czy komendy wojewódzkiej. Oczywiście w świetle prawa sprzedaż papierosów bez akcyzy podlega pod paragrafy kodeksu karno-skarbowego. Zarówno każdy kto przewozi, przechowuje lub przesyła wyroby akcyzowe, podlega karze grzywny lub więzienia do 3 lat - kwituje.
Targowisko na Dworcu Świebodzkim we Wrocławiu działa w każdą niedzielę:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: M.Lester,M.Balukiewicz/i / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl