- Gdyby Prawo i Sprawiedliwość miało rzeczywiście jakieś nieczyste intencje, to nie robilibyśmy jakiegoś zamieszania i nie ogłaszalibyśmy zmiany teraz, tylko byśmy spokojnie zwołali posiedzenie Sejmu po wyborach - mówił w "Kawie na ławę" szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, odnosząc się do powodów przerwania ostatniego posiedzenia Sejmu w tej kadencji. - Panowie i panie z PiS-u postanowili zostawić sobie otwartą furtkę, żeby natychmiast po wyborach wprowadzić zwyczajny handel polityczny - ocenił europoseł Bartosz Arłukowicz z Platformy Obywatelskiej.
10 września wieczorem prezydium Sejmu zdecydowało, że posiedzenie izby, które rozpoczęło się w środę, 11 września rano, zostanie tego samego dnia przerwane i wznowione w starym składzie po wyborach, w dniach 15-16 października. Wniosek o przerwę zgłosił klub PiS.
Ostatecznie jednodniowe obrady zakończyły się w noc ze środy na czwartek. Zostaną wznowione za miesiąc.
"Panowie i panie z PiS-u postanowili zostawić sobie otwartą furtkę"
O powodach skrócenia posiedzenia Sejmu dyskutowali politycy w "Kawie na ławę".
Europoseł Bartosz Arłukowicz (PO-KO) sugerował, że może to mieć związek z rozstrzygnięciem październikowych wyborów parlamentarnych. - Panowie i panie z PiS-u postanowili zostawić sobie otwartą furtkę, żeby natychmiast po wyborach wprowadzić zwyczajny handel polityczny, żeby część posłów, która na przykład nie dostanie się do nowego Sejmu, zaadoptować do swojego środowiska politycznego, a tych którzy zostaną (jako posłowie - red.) , żeby przesunąć ich w stronę PiS-u i zdobyć większość - wskazywał. - Dla mnie to jest oczywiste - dodał.
"Nie wygląda to ani na przyzwoite zachowanie, ani na uczciwe granie polityczne"
Barbara Nowacka (Inicjatywa Polska), odnosząc się do skrócenia posiedzenia, stwierdziła, że "nie wygląda to ani na przyzwoite zachowanie, ani na uczciwe granie polityczne". - Opowieść o krótkiej kampanii wydaje się niewiarygodna, bo przecież wiedzieliście, co robicie, robiąc taką krótką kampanię - zwróciła się w kierunku przedstawicieli obozu rządowego.
- Pytanie, które z obietnic, które tak chętnie głosicie dzisiaj w waszym przedziwnym programie, będziecie chcieli skasować bardzo szybko - zastanawiała się.
Zgorzelski: rozwiązanie wykorzystane wyłącznie dla celów partyjnych
Piotr Zgorzelski z PSL ocenił, że "rozwiązanie przewidziane dla sytuacji nadzwyczajnych zostało wykorzystane tylko i wyłącznie dla celów partyjnych, bo nie ma obiektywnie przyczyn, dla których nie można by rozpocząć nowego posiedzenia Sejmu już z nowo wybranym Sejmem".
Wskazywał na dwie, jego zdaniem, możliwe przyczyny zwrócenia się klubu PiS z wnioskiem o przerwanie posiedzenia Sejmu. - Pierwsza, w wymiarze ustrojowym - na wypadek, gdyby okazało się, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma wymaganej większości (...) to (w takiej sytuacji - red.) będzie przygotowany pakiet rozwiązań ustrojowych, dotyczących być może wymiaru sprawiedliwości lub spraw społecznych, gdzie PiS, po przegłosowaniu tego, jeszcze posiadając większość, natychmiast zaniesie projekt ustawy do pana prezydenta, który natychmiast ją podpisze - mówił polityk ludowców.
Dodał, że druga możliwość dotyczy uchwalenia ustaw, dzięki którym będzie "można w wielu miejscach utrwalić osoby zajmujące ważne funkcje tak, żeby w istocie nie można było ich odwołać nawet wtedy, kiedy PiS już przegra".
Śmiszek: mamy do czynienia z erozją standardów parlamentarnych
Krzysztof Śmiszek z Wiosny mówił, że z uzasadnienia, jakoby przerwanie posiedzenia Sejmu miało być podyktowane zaoszczędzeniem czasu na prowadzenie kampanii wyborczej, "aż leje się hipokryzja".
- Z jednej strony powiedziano kandydatom, że trzeba dać więcej czasu na przeprowadzenie kampanii wyborczej, ale z drugiej strony daliście tylko siedemnaście dni na zbieranie podpisów - zauważył, odnosząc się do czasu, jaki był na zebranie podpisów pod listami wyborczymi. Ocenił, że to jest "fałszywa troska". - Mamy do czynienia z erozją standardów parlamentarnych - przekonywał.
"Ze skracaniem i wydłużaniem mieliśmy w tej kadencji do czynienia wielokrotnie"
Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk tłumaczył, że "to, co się wydarzyło miało miejsce w oparciu o funkcjonujące w Polsce przepisy". - Jeżeli to wzbudza takie kontrowersje, to być może w przyszłości warto rozważyć zmianę takich przepisów - dodał.
Zwrócił także uwagę, że "ze skracaniem i wydłużaniem (posiedzenia Sejmu - red.) mieliśmy w tej kadencji do czynienia wielokrotnie". Jednocześnie przekonywał, że program kolejnego posiedzenia "to są te punkty, które się nie zmieściły w czasie tego (przerwanego w środę - red.) posiedzenia".
- Gdyby Prawo i Sprawiedliwość miało rzeczywiście jakieś nieczyste intencje, to nie robilibyśmy jakiegoś zamieszania i nie ogłaszalibyśmy zmiany teraz, tylko byśmy spokojnie zwołali posiedzenie Sejmu po wyborach, które byłyby dla nas niekorzystne. Nie byłoby takiej przeszkody, moglibyśmy to zrobić wtedy - argumentował Dworczyk.
Mucha: ta sytuacja jest absolutnie akceptowalna, możliwa w sensie prawnym
Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta, komentując przerwane posiedzenie Sejmu, mówił, że "ta sytuacja jest absolutnie akceptowalna, możliwa w sensie prawnym". Dodał, że jest natomiast "pytanie o rozsądność tej decyzji". Odnosząc się do możliwych kwestii, które miałyby być podejmowane na posiedzeniu Sejmu 15 i 16 października, Mucha mówił, że "tak to sobie wyobraża, że tam nie będzie jakichś kontrowersyjnych decyzji, które budziłyby jakiekolwiek emocje na zasadzie braku odwzorowania wyników wyborów".
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24