Nie zatrzymał się przed pasami, prawie zmiótł dziewczynkę na hulajnodze. Sprawa w sądzie

Do zdarzenia doszło przy ulicy Mickiewicza na Żoliborzu
Do zdarzenia doszło przy ulicy Mickiewicza na Żoliborzu
Źródło: Kasia/Kontakt 24
Autobus zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, by przepuścić dziewczynkę jadącą na hulajnodze, ale jadący obok seat już nie. Samochód przejechał z dużą prędkością niemal zmiatając dziecko z jezdni. Po miesiącu od zdarzenia policja poinformowała, że kierowca zostanie ukarany. Co mu grozi?

"Kierując autem, musimy skupić się na drodze. W ten sposób dbamy o bezpieczeństwo własne i innych. W końcu to od nas, kierowców zależy, z jaką prędkością i w jaki sposób poruszamy się po drodze. Tragedia, utrata uprawnień, grzywna to konsekwencja naszego postępowania" - napisała w poniedziałek na Twitterze Komenda Stołeczna Policji.

Wskazała też, że kierowcy, który we wrześniu niemal zmiótł dziewczynkę na hulajnodze, grozi zakaz prowadzenia pojazdów na okres sześciu miesięcy i grzywna w wysokości trzech tysięcy złotych. - Policjanci ustalili osobę, która siedziała za kierownicą, przyznała się do zarzucanego mu czynu i chce dobrowolnie poddać się karze. Sprawa zostanie skierowana do sądu, który zdecyduje o jej losie - sprecyzowała Gabriela Putyra z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Wcześniej informowaliśmy, że dwa tygodnie po zdarzeniu policja podawała, że wie, do kogo należy pojazd, ale ustala jeszcze, kto nim kierował w momencie zdarzenia.

Dziewczynka miała łzy w oczach

Przypomnijmy: do niebezpiecznej sytuacji doszło 8 września. Kierująca autobusem pani Katarzyna przesłała do redakcji Kontaktu 24 nagranie, na którym widać, jak zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych, by przepuścić przejeżdżającą na hulajnodze dziewczynkę. Osobowy seat jadący obok ominął jednak autobus z dużą prędkością i niemal zmiótł dziecko z pasów.

Z relacji kobiety wynikało, że dziewczynka była przerażona, miała łzy w oczach. Pani Katarzyna uspokoiła ją. A jak się okazało - dziecko było w drodze do szkoły. Kierowca seata nie zareagował i zignorował panią Katarzynę. Ta musiała jechać dalej, ale podkreśliła, że całe zajście zgłosiła policji.

Czytaj także: