Wjeżdżający pod prąd na autostradę lub drogę szybkiego ruchu najczęściej robią to celowo - mówił na antenie TVN24 Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji. Gość programu "Wstajesz i wiesz" podał również świąteczne statystyki i odniósł się do przypadku kierowcy autobusu, który prowadził kompletnie pijany.
W rozmowie z Robertem Kantereitem Opas odniósł się do nagrań pokazujących wypadek, do którego doszło na południowej obwodnicy Warszawy w poniedziałek wieczorem. Kierowca mazdy wjechał na nią pod prąd i spowodował poważny wypadek.
- Przeważnie nie jest to błąd ludzki. Czasami kierowcy wjeżdżają tak nieświadomie, ale to jest bardzo rzadkie. Najczęściej to szukanie szybszego zjazdu wbrew przepisom - powiedział Opas. Dodał, że jakaś część kierowców nie stosuje się do przepisów świadomie i to czasami kończy się jak tutaj, a czasami jeszcze gorzej.
Opas odniósł się również do sprawy pijanego kierowcy autobusu w Bielawie na Dolnym Śląsku. Mężczyzna prowadził mając 3,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. - Nie umiem sobie wyobrazić, że w takim stanie wsiadam do autobusu, nawet jako pasażer. A co dopiero jako kierowca - mówił funkcjonariusz KSP.
Opas poinformował również, że w czasie Świąt złapano 545 osób jadących po alkoholu. - To mniej niż w ubiegłym roku, ale nadal za dużo - skomentował.
Świąteczne wypadki drogowe w całym kraju pochłonęły 18 ofiar, z czego 11 wczoraj.
mś/r