W czasie szczytu NATO zamkniętych będzie wiele ulic, drogowcy ustawili także setki dodatkowych znaków zakazu parkowania. Policja uczula kierowców, aby nie jeździć "na pamięć" i nie zostawiać aut "na chwilę". - Nie będzie taryfy ulgowej. Może to kosztować kilkaset złotych za odholowanie - powiedział reporterowi "Polska i Świat" TVN24 wiceprezydent Jarosław Jóźwiak.
To ostatnie chwile, kiedy ruch na rondzie Waszyngtona jest płynny. Przed szczytem NATO w Warszawie mieszkańców czeka szczyt utrudnień. Jak ocenia ratusz, ograniczeń i utrudnień w czasie szczytu NATO będzie 2,5 raza więcej niż w czasie Euro w 2012 roku.
Zamknięty będzie most Poniatowskiego, główna arteria miasta, ulice wokół Stadionu Narodowego. Tymi trasami nie przejedziemy samochodem, rowerem, autobusem i tramwajem. Wyłączone z ruchu zostaną ulice w centrum. Kłopoty będą z zaparkowaniem. Policja uczula, żeby nie jeździć na pamięć. W całym mieście drogowcy ustawili setki znaków zakazu parkowania.
- Zaparkowanie będzie kosztowne, bo może wynieść kilkaset złotych za odholowanie pojazdu - mówił wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak.
- Czyli nie będzie taryfy ulgowej, że "ja tylko na chwilę" - dopytywał reporter TVN24.
- Nie będzie, są to względy bezpieczeństwa - odpowiedział zdecydowanie Jóźwiak.
Po Wiśle przestaną kursować tramwaje wodne. Nici z wypoczynku na popularnej plaży na wysokości stadionu. - Wszyscy hipsterzy będą płakać, bo w ciepły weekend nie da się przyjść na "Poniatówkę" - dodał wiceprezydent stolicy.
Wszystko ma wrócić do normy w sobotę wieczorem, ale nie na długo, bo już we wtorek znów będą pozamykane ulice. Tym razem w związku z Tour de Pologne.
Łukasz Wieczorek, "Polska i Świat" /skw/b