Marsz Dla Klimatu dotarł do Jazdowa

Czerwona fala symbolizuje miłość
Czerwonej fali przewodzą Czerwone Wdowy
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Aktywiści z Extinction Rebellion Polska i Strajku dla Ziemi przeszli przez miasto w ramach Wielkiego Marszu dla Klimatu. Podążali czterema trasami w kolorowych "falach", ale na końcu wszyscy spotkali się w okolicach Jazdowa, gdzie powstało miasteczko klimatyczne z wykładami, warsztatami i koncertami.

Jak wyjaśniali wcześniej aktywiści, kolory poszczególnych tras symbolizują emocje, które towarzyszą ludziom w związku z katastrofą klimatyczną: miłość (czerwony), smutek (niebieski), nadzieję (zielony) i bunt (żółty).

Reporter tvnwarszawa.pl Mateusz Szmelter pojechał na ulicę Jasną, skąd ruszyła fala czerwona. Jak informował, na przodzie "fali" szło około 30 perfomerów, czyli postaci Czerwonych Wdów. - Z tyłu za nami porusza się około stu uczestników protestu - dodał.

Czerwona fala przeszła ulicami: Świętokrzyską, Nowy Świat przed pomnik Mikołaja Kopernika, dalej przez plac Trzech Krzyży, Wiejską i na Jazdów.

O godzinie 13.35 wystartował też marsz niebieski symbolizujący smutek. Uczestnicy z ronda Waszyngtona przeszli ulicami: aleja księcia Józefa Poniatowskiego, Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat, plac Trzech Krzyży, Wiejska i Jazdów przed gmach Ambasady Republiki Federalnej Niemiec.

Trasa zielonej fali, symbolizującej nadzieję, wyglądała tak: ogród Saski, Marszałkowska, Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat, Wiejska i Jazdów.

Uczestnicy idący w fali żółtej ruszyli o godzinie 13.35 sprzed gmachu Ministerstwa Klimatu przy Wawelskiej 52/54 w kierunku ulic: Wawelskiej, Nowomiejskiej, placu Zbawiciela, Alej Ujazdowskich, Wiejskiej i Jazdowa.

Zółto–czarna fala buntu miała przypominać rój pszczół. Uczestnicy chcieli w ten sposób pokazać, że kryzys klimatyczny wymaga współdziałania wszystkich ludzi.

Cztery "fale", cztery rozpoczęcia marszu
Cztery "fale", cztery rozpoczęcia marszu
Źródło: Google Maps

Chcą ogłoszenia alarmu klimatycznego

Organizatorzy zapowiedzieli, że sobotni protest zainicjuje cykl wydarzeń organizowanych w całej Europie. W Polsce odbędą się one pod nazwą Rebelia 2020. "Wrzesień, podobnie jak w zeszłym roku, będzie stał pod znakiem manifestacji ruchów klimatycznych w całej Europie. Miliony ludzi wyjdą na ulice, by protestować przeciw bezczynności rządzących wobec postępującego kryzysu klimatycznego" - zapowiadało Extinction Rebellion Polska. Zwracało też uwagę, że kryzys powoduje "potężne anomalie pogodowe, susze i powodzie na coraz większych obszarach Polski i świata". Stowarzyszenie ostrzegało, że zmiany "zagrażają życiu miliardów ludzi i milionów gatunków roślin i zwierząt".

W czwartek na konferencji przed Sejmem aktywiści spotkali się, by porozmawiać o alarmie klimatycznym. - Większość polskich polityków go nie słyszy albo udaje, że nie słyszy. Podstawowym zadaniem władzy jest ochrona życia i zdrowia obywateli. Polski rząd tego nie robi. Przez ignorancję w sprawach klimatu skazuje nas wszystkich na cierpienie i śmierć. To jest jawne złamanie umowy społecznej - oceniła Anita Sobiechowska z Extinction Rebellion Polska. - A bezprawnymi działaniami, takimi jak wycinka puszczy albo rozwój kopalni odkrywkowych tylko pogarsza sytuację - dodała.

Czytaj także: