Udawał taksówkarza, woził klientów po Warszawie

Samochód nie miał kompletnych oznaczeń
Jan Piotrowski o zmianach w przepisach dotyczących przewozu osób na aplikację
Źródło: TVN24
Wpadł z powodu nieprawidłowego parkowania i braku kompletnego oznaczenia "taksówki". Początkowo udawał zaskoczonego, ale w końcu przyznał, że nie ma licencji. Oznaczenia pochodziły z innego auta, a ceny za przejazd sam wymyślał.

We wtorek, 26 sierpnia, strażniczki miejskie patrolujące rejon ulicy Długiej w Śródmieściu zauważyły samochód zaparkowany w miejscu obowiązywania zakazu zatrzymywania.

"Kiedy podeszły bliżej spostrzegły, że auto ma oznaczenia taksówki tylko na jednym boku. Kierowca z początku udawał zaskoczonego, twierdząc że pewnie ktoś mu zerwał syrenkę i żółto-czerwony pasek. W miarę postępowania kontroli, braków pojawiało się jednak coraz więcej - na szybie nie było cennika za kilometr, identyfikator taksówkarski kierowca 'pechowo' zostawił w domu, podobnie jak licencję" - opisuje w komunikacie stołeczna straż miejska.

Oznaczenia z innego auta, ceny wymyślone

Dopiero kiedy kierowca zrozumiał, że jest to kontrola, której wyniki trafią do wydziału komunikacji, przyznał, że nie ma żadnych uprawnień do prowadzenia przewozu osób. Oznaczenia pochodziły z innego samochodu, a ceny za przejazd wymyślał sam kierowca.

"Funkcjonariuszki przekazały raport z ustaleń wezwanemu na miejsce patrolowi policji. Kary administracyjne za ujawnione przez strażniczki miejskie naruszenia wynoszą kilka tysięcy złotych. Fałszywy kierowca prawdopodobnie nigdy już nie dostanie pozwolenia na pracę jako taksówkarz w Warszawie" - podsumowuje straż miejska.

Samochód nie miał kompletnych oznaczeń
Samochód nie miał kompletnych oznaczeń
Źródło: Straż Miejska w Warszawie
Czytaj także: