We wtorek, 26 sierpnia, strażniczki miejskie patrolujące rejon ulicy Długiej w Śródmieściu zauważyły samochód zaparkowany w miejscu obowiązywania zakazu zatrzymywania.
"Kiedy podeszły bliżej spostrzegły, że auto ma oznaczenia taksówki tylko na jednym boku. Kierowca z początku udawał zaskoczonego, twierdząc że pewnie ktoś mu zerwał syrenkę i żółto-czerwony pasek. W miarę postępowania kontroli, braków pojawiało się jednak coraz więcej - na szybie nie było cennika za kilometr, identyfikator taksówkarski kierowca 'pechowo' zostawił w domu, podobnie jak licencję" - opisuje w komunikacie stołeczna straż miejska.
Oznaczenia z innego auta, ceny wymyślone
Dopiero kiedy kierowca zrozumiał, że jest to kontrola, której wyniki trafią do wydziału komunikacji, przyznał, że nie ma żadnych uprawnień do prowadzenia przewozu osób. Oznaczenia pochodziły z innego samochodu, a ceny za przejazd wymyślał sam kierowca.
"Funkcjonariuszki przekazały raport z ustaleń wezwanemu na miejsce patrolowi policji. Kary administracyjne za ujawnione przez strażniczki miejskie naruszenia wynoszą kilka tysięcy złotych. Fałszywy kierowca prawdopodobnie nigdy już nie dostanie pozwolenia na pracę jako taksówkarz w Warszawie" - podsumowuje straż miejska.
Autorka/Autor: dg/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska w Warszawie