"Czy ja zmanipulowałem cały system więziennictwa? Czy jestem mistrzem w kłamstwie?"

Oskarżony Artur K.
Oskarżony został doprowadzony przez policję
Źródło: tvnwarszawa.pl
Oskarżony o morderstwo swojej partnerki i jej dziecka próbuje przekonać sędziów, że do zbrodni popchnął go głos, który usłyszał w swojej głowie. Ale biegli psychiatrzy nie mieli wątpliwości: Artur K. jest zdrowy psychicznie. We wtorek swoją opinię podtrzymali przed sądem.

Wtorkowa rozprawa była drugą w tej sprawie, ale kluczową. Przebieg zbrodni jest jasny, żadna ze stron nie ma wątpliwości, kto zabił. Potwierdza to także oskarżony, nie negują jego obrońcy. Otwarte pozostaje pytanie, dlaczego Artur K. zabił.

Dlatego sąd zaplanował, że we wtorek przesłucha biegłych, którzy badali stan zdrowia psychicznego oskarżonego. On sam twierdzi, że słyszał głosy (także szatana), że miewał halucynacje. Że kiedy zabijał, nie był sobą, nie wiedział, co robi.

Ekspertyza jest kategoryczna. Zespół trojga biegłych (dwóch psychiatrów i psycholożka) ze Szczecina nie miał żadnych wątpliwości, że Artur K. wiedział, co robi, kiedy 8 września 2018 roku dusił swoją partnerkę Monikę oraz jej trzyletniego syna Oskara.

"To linia obrony"

- Podtrzymujemy swoją opinię - potwierdzili zgodnie biegli, odpowiadając na pierwsze pytanie sędziego Michała Piotrowskiego podczas wtorkowej rozprawy.

Pytań było jednak znacznie więcej. Oprócz sędziego pytał też prokurator, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, obrońcy oskarżonego, ale i on sam.

Biegli podkreślili, że wykluczyli, aby u Artura K. występowały "omamy słuchowe przed, w trakcie jak i po czynie [zabójstwie - red.]".

- Jak państwo odniosą się do twierdzenia oskarżenia, że owe omamy, wizje, halucynacje ma cały czas? - dociekał sędzia Piotrowski.

- Jest to wypowiedź niezmieniająca naszych wniosków - odparli biegli. Ich zdaniem to, że oskarżony zgłasza, że słyszy głosy, to przyjęta przez niego linia obrony.

- Czy zachodziło jakieś podejrzenie choroby? - pytał prokurator Przemysław Nowak.

- Wykluczyliśmy u niego obecność choroby psychicznej. Stwierdziliśmy jedynie zaburzenia osobowości o typie dyssocjalnym, co nie jest chorobą - odpowiedzi biegli. Oznacza to, że ich zdaniem Artur K. ma nieprawidłową osobowość. Według biegłych K. nie ma poczucia winy, a jedynie próbuje manipulować otoczeniem. Nie potrafi też odraczać zaspokojenia własnych potrzeb i nie liczy się z dobrem innych ludzi.

Według ekspertów istotne jest, że sam fakt, iż oskarżony zgłasza, że słyszy głosy, nie oznacza wcale, że rzeczywiście je słyszy. By to potwierdzić lub wykluczyć, potrzebna jest obserwacja oraz wiedza o tym, jak oskarżony zachowywał się przed zbrodnią. I według biegłych analiza tych informacji zmusiła ich do wykluczenia, że Artur K. miał jakiekolwiek omamy.

Odebrano mu broń, usunięto ze służby

Mecenas Marek Małecki, obrońca oskarżonego, pytał, czy takie omamy mogą zaobserwować inne osoby. - Mogą, ale nie muszą - odparli biegli. Ale ponownie podkreślili, że to wciąż zbyt mało, żeby uznać, że oskarżony ma zaburzenia psychicznie.

Obrońca przypomniał epizod z młodości Artura K., gdy odbywał on zasadniczą służbę wojskową. Przyznał wówczas przełożonym, że ma omamy. Odebrano mu broń, a następnie usunięto ze służby.

Biegli wydając opinię, zapoznawali się z informacjami dotyczącymi tamtych wydarzeń. We wtorek stwierdzili przed sądem, że K. był wówczas badany przez psychiatrów i psychologów. I już wtedy nie stwierdzono u niego zaburzeń ani choroby psychicznej, a jedynie nieprawidłową osobowość.

Według ekspertów zdarza się, że żołnierze podają informacje, które u przełożonych budzą wątpliwości, co do stanu ich zdrowia.

- Fakt, że tych kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, już w młodym wieku, oskarżony posłużył się informacją o rzekomym doznawaniu omamów słuchowych, wskazuje na wytworzenie się [u oskarżonego - red.] skutecznego mechanizmu radzenia sobie w trudnych sytuacjach posługiwaniem się właśnie tego typu deklaracjami w celu uzyskania odpowiedniego zachowania czy też decyzji przełożonych - oświadczyli biegli. I zaznaczyli: - Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że gdyby wówczas faktycznie oskarżony doznawał zaburzeń o charakterze psychotycznym, byłby skierowany do odpowiedniej placówki wojskowej bądź cywilnej.

"Miałem wzorową opinię"

Artur K. nie mógł się we wtorek pogodzić z ustaleniami ekspertów.

- Biegli stwierdzili, że jestem agresywny, że wszystkie swoje problemy załatwiałem siłowo. Z wykorzystaniem rąk i nóg. Że jestem egocentryczny i brak mi empatii. Jak to się odnosi do tego, że miałem wzorową opinię. Że dano mi ponad 90 przepustek? Nigdy nie byłem karany dyscyplinarnie. Czy ja zmanipulowałem cały system więziennictwa? Dyrektorów, kierowników, wychowawców? Czy jestem mistrzem w kłamstwie? - pytał.

- W obraz osobowości dyssocjalnej wpisuje się tendencja do manipulowania obrazem siebie tak, aby uzyskać konkretne korzyści - odpowiedzieli biegli.

Adwokat Marek Małecki poprosił sąd o możliwość zapoznania się z protokołem z wtorkowej rozprawy. Po jego analizie podejmie decyzję, czy złożyć jakieś wnioski dowodowe, na przykład o powołanie nowego zespołu biegłych psychiatrów.

Jeśli sąd nie będzie przeprowadzał nowych dowodów, rozpoczęty przed tygodniem proces może zakończyć się już na kolejnej rozprawie, pod koniec listopada.

Arturowi K. grozi dożywocie. Przed sądem odpowiada jako recydywista, bo już kiedyś zabił. Wtedy, przed 15 laty, jego ofiarą też była jego ówczesna partnerka.

Czytaj także: