To miało być święto, skończyło się tragedią. Jeden strażak nie żyje, drugi ma zarzut

Powitanie nowego wozu gaśniczego dla OSP Talubska
Do wypadku doszło w miejscowości Ruda Talubska
Źródło: Google Maps
Strażacy ochotnicy spod Garwolina świętowali odbiór nowego samochodu ratowniczo-gaśniczego. Radosny dla lokalnej społeczności dzień zakończył się tragedią. Jeden z byłych druhów został potrącony przez nowy wóz i zmarł w szpitalu. Kierowca usłyszał zarzut.
Kluczowe fakty:
  • Strażacy ochotnicy z Rudy Talubskiej otrzymali w kwietniu nowy wóz. Podczas świętowania jego odbioru doszło do wypadku. Potrącony został jeden ze strażaków, który wracał do domu.
  • Początkowo policjanci otrzymali zgłoszenie o mężczyźnie potrąconym przez nieznany pojazd. Zgromadzeni na miejscu utrzymywali, że nie widzieli, jak doszło do wypadku. Nagrania z monitoringu ujawniły, że 69-latek został uderzony przez nowy wóz strażacki.
  • Prokuratura prowadzi śledztwo. Poszkodowany zmarł po półtoramiesięcznej hospitalizacji. Strażak kierujący wozem usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Do wypadku doszło w miejscowości Ruda Talubska w powiecie garwolińskim. Tamtejsza Ochotnicza Straż Pożarna świętowała 11 kwietnia przyjęcie nowego wozu ratowniczo-gaśniczego, zakupionego dzięki unijnemu dofinansowaniu. W fecie zorganizowanej w piątkowy wieczór wzięli udział strażacy, mieszkańcy oraz przedstawiciele lokalnych władz. Po zakończeniu części oficjalnej wydarzenia doszło do potrącenia 69-letniego mężczyzny.

- Strażacy uczestniczący w spotkaniu zgłosili wypadek na numer alarmowy i jako pierwsi zostali zadysponowani do udzielenia pomocy poszkodowanemu przez stanowisko kierowania komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Garwolinie. Jeszcze chwilę po wypadku poszkodowany strażak był przytomny i rozmawiał z ratownikami - dowiedział się Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.

Powitanie nowego wozu gaśniczego dla OSP Talubska
Powitanie nowego wozu gaśniczego dla OSP Talubska
Źródło: tvnwarszawa.pl

"Zauważyli mężczyznę leżącego na jezdni"

Policja przekazała, że zgłoszenie w tej sprawie wpłynęło do dyżurnego garwolińskiej komendy 11 kwietnia o godzinie 22. - Wynikało z niego, że w Rudzie Talubskiej doszło do potrącenia mężczyzny przez pojazd. Na miejscu policjanci ustalili świadków, którzy zauważyli mężczyznę leżącego na jezdni. Jednak nie widzieli, w jakich okolicznościach się tam znalazł - informowała nas 14 kwietnia podkomisarz Małgorzata Pychner, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie.

Potwierdziła również, że funkcjonariusze uzyskali podczas interwencji relację poszkodowanego 69-latka. - Wynikało z niej, że został potrącony przez nieokreślony samochód podczas przechodzenia przez jezdnię. Mężczyzna w chwili zdarzenia był nietrzeźwy. Miał w organizmie ponad promil alkoholu. Został przetransportowany do szpitala na dalsze badania - przekazała podkom. Pychner.

Czynności w miejscu zdarzenia prowadzili policjanci drogówki, wspólnie z grupą dochodzeniowo-śledczą i technikiem kryminalistyki.

Na prośbę naszej redakcji rzeczniczka garwolińskiej policji ustaliła, że w zgłoszeniu dotyczącym wypadku nie było mowy o tym, że mężczyzna miał zostać potrącony przez wóz strażacki. Policjanci odtwarzali później przebieg zdarzeń między innymi na podstawie zabezpieczonego w sprawie monitoringu z gminnych kamer.

Śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku

Początkowo w sprawie toczyło się policyjne dochodzenie. Jak przekazał nam prokurator rejonowy w Garwolinie Leszek Wójcik, na tamtym etapie śledczy przesłuchali w charakterze podejrzanego kierującego Rafała M. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego.

Po upływie półtora miesiąca konieczna była zmiana kwalifikacji prawnej czynu i wszczęcie prokuratorskiego śledztwa. To dlatego, że poszkodowany Andrzej F. zmarł 26 maja w Szpitalu Powiatowym w Garwolinie. Według śledczych, zgon mężczyzny nastąpił wskutek obrażeń, jakich 69-latek doznał podczas wypadku drogowego.

Obecnie śledztwo toczy się w kierunku artykułu 177 paragraf 2 kodeksu karnego. Podejrzanemu o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi od pół roku do ośmiu lat więzienia.

Powitanie nowego wozu gaśniczego dla OSP Talubska
Powitanie nowego wozu gaśniczego dla OSP Talubska
Źródło: tvnwarszawa.pl

- W ocenie prokuratora referenta sprawy, obecnie przed podjęciem decyzji merytorycznej kończącej postępowanie przygotowawcze, konieczne było uzyskanie w niniejszej sprawie opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego. Postanowienie w tym przedmiocie wydano w dniu 16 lipca 2025 roku i do chwili obecnej nie uzyskaliśmy tej opinii - zastrzega prokurator Wójcik.

Prokuratura odmówiła odpowiedzi na nasze pytania dotyczące okoliczności i przebiegu wypadku.

"Nie widzieliśmy Andrzeja"

Rozmawiać z naszą redakcją nie chcieli przedstawiciele OSP Ruda Talubska. Naczelnik jednostki Wojciech Krupa wypowiedział się jednak na łamach "Twojego Głosu - Gazety Powiatu Garwolińskiego". Z ustaleń lokalnej redakcji wynika, że do wypadku doszło, gdy emerytowany strażak wracał z imprezy do domu. W tym czasie nowy wóz, w którym mieli znajdować się kierowca z OSP, naczelnik jednostki, radna i urzędniczka gminna, wyjechał z placu przed remizą.

Naczelnik OSP Ruda Talubska potwierdził, że wozem jechały cztery osoby. - Wyjechaliśmy z łuku, z placu. Przodem, bo różne wersje krążą. Nie widzieliśmy Andrzeja. Jak samochód się wyprostował, to jakoś go trąciliśmy. To będzie wyjaśniane przez policję - powiedział w rozmowie z "Twoim Głosem".

Jak relacjonował, wóz na sygnałach pojechał w stronę torów. Dopiero, kiedy zawrócił w kierunku remizy osoby wewnątrz pojazdu zdały sobie sprawę z tego, że ktoś leży na ulicy na lewym boku i trzyma ręce w okolicy serca. - Wtedy nawet nie wiedzieliśmy, że to był Andrzej. Nikt nie jest tak zwyrodniały, że jakby coś poczuł, to by się nie zatrzymał. Strażacy to ludzie, którzy rzucają wszystko i jadą pomagać, a nie zatrzymalibyśmy się, gdybyśmy coś zobaczyli? Żadna (osoba - red.) z naszej czwórki naprawdę go nie widziała - przekonywał w "Twoim Głosie" mężczyzna.

Dalej opisywał, że wokół poszkodowanego zebrali się postronni, a strażacy ruszyli z pomocą. W tamtym momencie 69-latek był przytomny.

O tym, że osoby znajdujące się w nowym wozie nie zauważyły potrącenia, mówiła także radna gminy Garwolin Kinga Konopacka. - Nie było nic słychać, nie było nic czuć. To jest duży samochód strażacki, siedzi się w nim wysoko. Absolutnie nic nie wskazywało, że doszło do jakiegokolwiek zdarzenia - powiedziała.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: