Prokuratura pracuje w miejscu tragedii w Mławie (Mazowieckie), gdzie runęła część dawnej zajezdni PKS. W czwartek odbywają się oględziny hali z użyciem drona. Śledztwo dotyczy katastrofy budowlanej i wypadku przy pracy.
W wyniku zawalenia się w środę części hali zginęły dwie osoby, a jedna została poważnie ranna. Akcja związana z przeszukaniem rumowiska trwała kilka godzin. Wykorzystywano w niej psy wyszkolone do odnajdywania ludzi.
Jak powiedział prokurator rejonowy w Mławie Marcin Bagiński, w czwartek kontynuowane będą rozpoczęte dzień wcześniej, po zakończeniu akcji ratowniczej, czynności związane z ustalaniem przyczyn i okoliczności zawalenia się części hali.
- Podobnie, jak to było w środę, prowadzone będą oględziny miejsca zdarzenia, w tym z użyciem drona - przekazał prokurator Bagiński. Zaznaczył, że obecnie, z uwagi na stan konstrukcji hali, która w części grozi nadal zawaleniem, to jedyna możliwość przeprowadzenia tego typu czynności.
Czekają na decyzję inspektora nadzoru budowlanego
- Do środka tej hali (...) nie możemy wejść. Nie wiadomo, czy w ogóle będzie to możliwe. Wszystko zależy od decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Tylko on może wyrazić zgodę na wejście. Dopóki to się nie stanie, nikt nie zaryzykuje bezpieczeństwa ludzi - dodał szef mławskiej prokuratury rejonowej.
Podkreślił, iż w związku ze zdarzeniem, śmiercią dwóch osób i ustaleniem trzech osób poszkodowanych, w sprawie zawalenia się hali prowadzone będzie śledztwo, w dwóch kierunkach: katastrofy budowlanej oraz wypadku przy pracy. - Jeszcze dziś planowane jest wydanie postanowienia o wszczęciu tego postępowanie - zapowiedział prokurator Bagiński.
W czwartek do mławskiej Prokuratury Rejonowej mają dotrzeć materiały zebrane w sprawie przez policję.
Kilkugodzinna akcja ratunkowa
Do zawalenia się części hali przy ul. Grota-Roweckiego w Mławie, gdzie dawniej znajdowała się zajezdnia PKS, doszło w środę przed godzinie 11. Na miejsce skierowano jednostki straży pożarnej, także specjalistyczne, jak również medyczne, w tym Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Akcję przeszukiwania rumowiska zakończono po godzinie 16.
Jak informował w środę po zakończeniu działań rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Karol Kierzkowski, w wyniku katastrofy zginęły dwie osoby, jedna trafiła do szpitala - osoby te zostały wydobyte z rumowiska. Dwie inne uznano za poszkodowane - nie doznały obrażeń i zgłosiły się same, gdy źle się poczuły, będąc "pod silnym wpływem zdarzenia".
Ostatecznie psy ratownicze, które przeszukały gruzowisko, nie znalazły tam innych osób.
Na miejscu katastrofy pracowało w środę 70 strażaków. Przyjechały m.in. jednostki strażackie z Nowego Dworu Mazowieckiego, Nidzicy i Ostródy, a także z Warszawy. Działania koordynował sztab kryzysowy.
Prace remontowe i montażowe
Akcja poszukiwawcza na rumowisku prowadzona była z przerwą, która okazała się konieczna, aby zabezpieczyć niestabilność zawalonych stalowo-betonowych elementów hali. Chodziło o wykluczenie, że pod gruzami mogą znajdować się jeszcze ludzie. Wcześniej służby otrzymywały zgłoszenia, że w chwili zawalenia się dachu i jednej ze ścian hali wewnątrz było kilku pracowników. Przekazywane początkowo informacje mówiły o trzech, pięciu, a nawet dziesięciu osobach.
Policja informowała w środę, iż ustalono wstępnie, że w jednej części hali dawnej zajezdni PKS znajdowała się stacja kontroli pojazdów, a w drugiej części, nieużytkowanej, prowadzone były w ostatnim czasie prace remontowe i montażowe.
Ranna osoba w stanie ciężkim
Jak podawano, wydobyta z gruzowiska osoba jest w stanie ciężkim, ale jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Natomiast dwie inne osoby, uznane za poszkodowane, otrzymały doraźną pomoc medyczną i w ich przypadku hospitalizacja nie była konieczna.
Policja i straż pożarna w nocy ze środy na czwartek zabezpieczały rumowisko zawalonej hali, w tym przed osobami postronnymi.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Obara