Biegli psychiatrzy uznali, że 44-latek z powiatu kozienickiego (Mazowieckie), który zamordował żonę i ciężko zranił broniącego matki 15-letniego syna, był w chwili popełnienia czynu niepoczytalny. Mężczyzna ma być umieszczony w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym, a śledztwo umorzone.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Agnieszka Borkowska poinformowała w poniedziałek, że śledczy otrzymali opinię biegłych dotyczącą obserwacji sądowo-psychiatrycznej, której poddany był mężczyzna.
Wniosek o umorzenie
- Biegli wskazali, że w momencie popełnienia czynu podejrzany miał zniesioną zdolność do rozpoznania znaczenia swoich czynów, jak również zdolność do pokierowania swoim postępowaniem – przekazała rzeczniczka. Dodała, że zdaniem biegłych, zasadne jest zastosowanie wobec 44-latka środka zapobiegawczego w postaci umieszczenia w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym.
Teraz - zgodnie z przepisami - prokurator skieruje do sądu wniosek o umorzenie postępowania i umieszczenie 44-latka w szpitalu psychiatrycznym.
Rodzinna tragedia
W grudniu 2021 r. policja otrzymała zgłoszenie o awanturze domowej w miejscowości Rozniszew w gminie Magnuszew w powiecie kozienickim. O zdarzeniu powiadomiła szwagierka pokrzywdzonej, do której kobieta zadzwoniła, prosząc o pomoc z uwagi na zachowanie męża. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, zastali nieżyjącą już 41-letnią kobietę i poranionego jej 15-letniego syna - chłopiec miał liczne obrażenia ciała.
Jak ustalili śledczy, w trakcie sprzeczki 43-letni mężczyzna zaatakował żonę nożem, zadając jej ok. 20 ciosów w głowę, szyję oraz tułów. W obronie matki stanął syn, który starał się powstrzymać ojca. 15-latek także został wielokrotnie dźgnięty nożem. Po zdarzeniu sprawca zbiegł. W wyniku prowadzonych przez policję poszukiwań został odnaleziony w pobliskim lesie. Został zatrzymany, usłyszał zarzuty zabójstwa żony i usiłowania zabójstwa syna.
Jak zaznaczyła rzeczniczka, stan zdrowia chłopca nie pozwala na wykonanie z nim czynności prokuratorskich. 15-latek nadal przebywa w szpitalu. W rodzinie, w której doszło do tragedii, nie było wcześniej żadnych interwencji policji. Nie była ona objęta procedurą "niebieskiej karty", zakładanej w przypadku stwierdzenia używania przemocy. Po dramatycznych wydarzeniach drugi syn małżeństwa - ośmiolatek - trafił pod opiekę rodziny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24