Awantury o dzikie parkowanie to w Warszawie codzienność. Rzadko jednak kończą się w sądzie, ale sprawa pana Wojciecha jest wyjątkowa. Został on bowiem potrącony na chodniku, a następnie uznany za winnego... blokowania ruchu.
Wyrok, który zapadł na początku października, dotyczy sytuacji z lipca ubiegłego roku. Pan Wojciech był na spacerze z psem, gdy przy skrzyżowaniu ulic Baleya i Jankowskiej na Rakowcu zauważył kilka nielegalnie zaparkowanych samochodów. Zrobił zdjęcie i zgłosił to w miejskiej aplikacji 19115. Auta stały tuż przy przejściu dla pieszych, na osłupkowanym fragmencie chodnika. Mężczyzna często zwraca tam uwagę łamiącym przepisy kierowcom, bo tuż obok jest przedszkole, a zasłonięcie przejścia dla pieszych stwarza duże zagrożenie dla dzieci i ich opiekunów.
- Po chwili zauważyłem, że do jednego z samochodów wsiada kierująca, więc zacząłem nagrywać. Zwróciłem jej uwagę na to, że nie może parkować w tym miejscu. Pani miała do mnie pretensje o to, że ją nagrywam. Wdaliśmy się w przepychankę słowną - nie ukrywa pan Wojciech w rozmowie z tvnwarszawa.pl.
"Kierująca toyotą na mnie najechała"
Po chwili kobieta wsiadła do auta i próbowała odjechać. Żeby dostać się na jezdnię, musiała jednak przejechać po chodniku i przejściu dla pieszych. - Kiedy wolno cofała, wszedłem za ten samochód, dalej nagrywając. Byłem przekonany, że kierująca mnie widzi. Szedłem spokojnym krokiem. Na nagraniu wygląda to tak, jakbym się położył na samochodzie, ale w rzeczywistości to moment, kiedy kierująca toyotą na mnie najechała - dodaje pan Wojciech.
Kobieta zatrzymała się i wysiadła. Doszło do dalszej wymiany zdań. - Dlaczego pan tu stoi? Pan to robi celowo? - słyszymy na nagraniu przekazanym nam przez pana Wojciecha. Kierująca toyotą uważała, że jego działanie jest prowokacją.
Mężczyzna zaczął blokować jej możliwość wyjazdu. Ostatecznie na miejsce wezwana została policja. - Policjanci wzięli jej stronę. Nie przekonywały ich moje argumenty, że w okolicy jest mnóstwo legalnych miejsc parkingowych, a pani mocno się zapomina, parkując w ten sposób. Obok stał drugi, identycznie zaparkowany, samochód. Policjanci nie podjęli żadnej interwencji w tej sprawie. Podobnie było ze strażą miejską, która pojawiła się też na miejscu. Funkcjonariusze stwierdzili, że skoro na miejscu jest policja, to do nich należy rozliczenie tej sprawy - wspomina pan Wojciech.
Dostali grzywny
Policjanci zdecydowali o skierowaniu do sądu wniosków o ukaranie obojga uczestników tego zdarzenia. Zwrócili się o wyciągnięcie konsekwencji wobec kobiety za jazdę po chodniku oraz za jej utrudnianie przez pana Wojciecha. Sąd wydał w tej sprawie wyrok nakazowy. Oznacza to, że odbyło się niejawne posiedzenie, bez udziału stron. Dzieje się tak w sprawach dotyczących wykroczeń i drobnych przestępstw, gdy sąd uznaje na podstawie materiału zgromadzonego podczas policyjnego dochodzenia, że nie jest konieczne przeprowadzanie rozprawy. Przesłankami są niebudzące wątpliwości okoliczności sprawy oraz wina oskarżonego. Takie wyroki dotyczą spraw, w których możliwe jest wyłącznie wymierzenie kary grzywny bądź ograniczenia wolności.
Kierująca toyotą została ukarana grzywną w wysokości 700 złotych za jazdę po chodniku, parkowanie w odległości mniejszej niż 10 metrów od skrzyżowania oraz za niezachowanie ostrożności przy cofaniu i potrącenie pana Wojciecha. Natomiast mężczyzna został ukarany grzywną w wysokości 200 złotych i nakazem spłaty 100 złotych kosztów sądowych.
Winny, ale nieukarany
Pan Wojciech wniósł sprzeciw wobec tego rozstrzygnięcia. Sprawa w części dotyczącej jego winy ponownie trafiła więc do sądu. Tym razem odbyła się rozprawa, na której przesłuchano świadków. Na początku października Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy uznał mężczyznę za winnego. Zarzucany mu czyn opisany jest w artykule 90 Kodeksu wykroczeń: "kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, podlega karze grzywny albo karze nagany". Sąd odstąpił jednak od wymierzenia mu kary.
Pan Wojciech będzie wyłącznie musiał zapłacić 70 złotych, by pokryć koszt postępowania.
"Sąd w uzasadnieniu orzeczenia stwierdził, że przeprowadzone i ujawnione w sprawie dowody potwierdziły sprawstwo i winę Wojciecha M. w odniesieniu do przypisanego mu czynu. Sąd dał wiarę wyjaśnieniom obwinionego, który opisał przebieg zdarzenia zbieżnie z zeznaniami przesłuchanych w sprawie świadków i zgodnie z treścią nagrania znajdującego się w aktach" - informuje sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie. Zdaniem sądu, zachowanie pana Wojciecha wyczerpało znamiona wykroczenia, a zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy nie pozostawiał wątpliwości co do jego winy, która została udowodniona.
Dlaczego mężczyznę uznano za winnego, ale nie został ukarany? "Na taką decyzję wpłynęła ocena okoliczności, które towarzyszyły zachowaniu obwinionego i skłoniły go do podjęcia działań wyczerpujących znamiona przypisanego mu wykroczenia. Obwiniony zareagował na popełnione wykroczenie polegające na nieprawidłowym parkowaniu, zawiadomił o tym właściwe służby. Kiedy zobaczył, że sprawczyni chce odjechać, próbował temu zapobiec. Zaprezentował więc poniekąd obywatelską postawę, więc wymierzenie mu kary byłoby rażąco niesprawiedliwe" - brzmi fragment uzasadnienia wyroku.
Zdaniem sądu za odstąpieniem od wymierzenia kary przemawiało także to, że mężczyzna nie był dotychczas karany.
Pan Wojciech zapowiada odwołanie się od wyroku sądu pierwszej instancji.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne / Wojciech