Klara Łęcka ogłosiła swoją "kandydaturę" pod koniec maja. W mediach społecznościowych oznajmiła, że nie podoba jej się sposób zarządzania miastem i "ciągłe przewijanie" kolejnych układów partyjnych. Krytykowała obecną władzę ("zawiodła i nadal zawodzi") i narzekała na "brak alternatywy kończącej upartyjnienie potrzeb warszawianek i warszawiaków".
"Jeżeli my mieszkańcy nie zorganizujemy się sami, to nikt inny o ważne dla nas interesy w mieście nie zadba. Nadal będziemy świadkami ciągłych kłótni partiokratycznych i trudno nam będzie po jesiennych wyborach coś z tym zrobić" - napisała. Deklarując, że chce podjąć wyzwanie i wystartować w wyborach.
Kampania na Facebooku
Od tego momentu Łęcka systematycznie publikowała posty na Facebooku. Pisała o tym, co nie podoba jej się w mieście i jak to zmienić. Treści tworzyła często w odniesieniu do bieżących wydarzeń. Gdy w mediach pojawiał się temat budżetu partycypacyjnego - Łęcka pisała o potrzebie jego naprawy. Kiedy zaś płonęło wysypisko śmieci na Radiowie - pojawił się wpis o konieczności jego likwidacji.
W postach nieraz oznaczała osoby i instytucje, o których pisała. Zwracała się do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, Rafała Trzaskowskiego, Metra Warszawskiego czy oficjalnego profilu urzędu miasta. Wpisy "kandydatki" zawsze były okraszane zdjęciami lub estetyczną grafiką. Na pierwszy rzut oka wyglądały wiarygodnie.
Z biogramu Łęckiej mogliśmy dowiedzieć się, że ma 36 lat, urodziła się na Żoliborzu i ukończyła ekonomię na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prywatnie jest żoną i matką trójki dzieci. Pracowała w Urzędzie Marszałkowskim jako ekspert od zarządzania.
"Aktywnie działam z ruchami miejskimi, lokalnymi stowarzyszeniami i mieszkańcami na rzecz Warszawy. Wraz z mieszkańcami i organizacjami lokalnymi zwracam uwagę na problemy, które lekceważą kluby radnych powiązanych z ugrupowaniami partyjnymi. Wielokrotnie podejmowałam inicjatywy happeningów walki ze smogiem, przeniesieniem wysypiska śmieci z Radiowa poza Warszawę oraz zwracała uwagę na niebezpieczne powiązania władz miasta z aferą reprywatyzacyjną" - czytamy w informacji o "kandydatce".
Postać wykreowana
Dopiero na końcu długiego biogramu, niczym haczyk w umowie zapisany drobnym druczkiem, można znaleźć informację, że Klara Łęcka "jest postacią wykreowaną dla celów naukowych", a jej działania w kanałach społecznościowych "są realizowane w ramach zajęć grupy studentów UKSW".
- Klarę Łęcką stworzyło dwóch studentów pierwszego roku studiów magisterskich specjalności Polityka w cyberprzestrzeni. Najpierw z pomocą koleżanek, potem grupa się podzieliła - mówi nam prowadząca przedmiot dr Katarzyna Grzybowska-Walecka.
Jak dodaje, uaktywnienie kandydatki na Facebooku było ostatnim elementem wielotygodniowej pracy. Wcześniej studenci musieli przeprowadzić analizy SWOT (czyli wskazać mocne i słabe strony kandydata, szanse i zagrożenia, nazwa pochodzi od pierwszych liter angielskich słów: Strengths, Weaknesses, Opportunities i Threats), sprawdzić kontrkandydatów, opracować propozycję programu wyborczego i w końcu zaplanować oraz poprowadzić kampanię w mediach społecznościowych. - Jeśli chodzi o tworzenie postów, studenci mieli wolną rękę - zaznacza.
Po co to wszystko? Projekt był elementem zaliczenia przedmiotu, który miał pokazać studentom podstawy tworzenia kampanii w mediach społecznościowych. Wielu z nich wiąże bowiem z polityką lub doradztwem politycznym swoją zawodową przyszłość.
Klara Łęcka nie była jedyna. Oprócz niej, uczestnicy zajęć stworzyli jeszcze dwóch innych kandydatów na prezydenta Warszawy - kobietę i mężczyznę. Ci jednak - jak przyznaje dr Grzybowska-Walecka - nie spotkali się z takim zainteresowaniem.
- Grupa, która stworzyła Klarę Łęcką bardzo się zaangażowała w ostatni etap projektu. Zależało im, aby ich "kandydatka" weszła w prawdziwe interakcje na Facebooku, a jej posty zyskały jak największy zasięg. Dlatego też, wchodząc na jej profil, nie było widać iż jest to część projektu studenckiego. Trzeba było kliknąć i dobrze poszukać tej informacji w opisie kandydatki. W pozostałych grupach natomiast, wiedzieliśmy o tym od początku, po wejściu na fanpejdż - wyjaśnia dalej.
A kim była dziewczyna na fotografii? Jak mówi nam Mateusz Świetlik, student i współautor projektu, zdjęcia były pobrane z internetowej bazy. - Darmowe, stworzyliśmy też krótki spot wyborczy, prezentujący naszą kandydatkę. Imię i nazwisko wymyślił kolega i tak powstała Klara Łęcka - stwierdza.
Dodaje, że inspiracje do haseł i postów wyborczych czerpali m.in. z mediów lokalnych, które na bieżąco śledzili. - Interesujemy się polityką i w różnych miejscach działamy - podkreśla.
Media o kandydatce
Jak się okazuje, nie wszyscy zorientowali się, że Klara Łęcka to fejk. Nawet w mediach pojawiały się publikacje, które opisywały jej postulaty jako prawdziwej kandydatki.
- Rzeczywiście, nie sprawdzono, kim Klara Łęcka tak naprawdę jest i czy w ogóle taka kandydatka istnieje - dziwi się dr Grzybowska-Walecka. Zauważa, że po tym, jak informacje o Łęckiej i jej pomyśle likwidacji bramek podało jedno medium, szybko pojawiły się podobne "przedruki" na dwóch innych portalach.
- Najbardziej "wypłynęliśmy" przy okazji hasła dotyczącego zniesienia bramek w metrze (co wcześniej postulowało m.in. Miasto Jest Nasze – red.) - dodaje Mateusz Świetlik. Potwierdza, że pytania o "kandydatkę" padały z różnych, nawet największych portali. Niemałe było też zainteresowanie w mediach społecznościowych. - Widać to na przykład patrząc na zasięgi postów. Biorąc pod uwagę, że fanpejdż ma ledwie 65 lajków, zdarzało nam się zdobywać zasięgi sięgające kilku tysięcy, więc to naprawdę dużo - mówi.
Drugi autor projektu nie kryje, że duże zainteresowanie wokół Klary było zaskakujące. - Zajmuję się kanałami społecznościowymi i z doświadczenia wiem, że nie jest łatwo się wybić. Tutaj ten początek mocno nas zadziwił, bo w łatwy sposób, właśnie przez Facebooka, udało nam się dotrzeć do wielu osób - mówi tvnwarszawa.pl Krystian Suchecki.
O tym, jak łatwo nabrać się na wymyślone postacie, można było przekonać się nieco ponad miesiąc temu. Branżowy portal Energetyka24 stworzył fikcyjnego eksperta Piotra Niewiechowicza. "Specjalista do spraw ryku ropy i gazu" przez kilka tygodni budował swoją rozpoznawalność na Twitterze. Dzielił się swoimi opiniami, wchodził w dyskusje z osobami z ludzi z branży, wstawiał zdjęcia z konferencji, w których niby uczestniczył. Po pewnym czasie - jak pisali po zakończeniu eksperymentu jego twórcy - Niewiechowiczowi udało się nawiązać relacje z politykami opozycji, zdobyć publikacje na branżowych portalach, a nawet "pozyskać wrażliwe dla spółek energetycznych informacje z otoczenia jednego z ministrów".
Klara Łęcka nie próbowała nawiązywać współpracy z ruchami miejskimi. Projekt się zakończył. Grupa, która go przygotowywała zasłużyła - jak wskazała prowadząca przedmiot - na ocenę bardzo dobrą.
CZYTAJ WIĘCEJ TEKSTÓW O POLITYCE I WYBORACH 2018
Kampania samorządowa - 2018
Kampania samorządowa - 2018
kw/b
Źródło zdjęcia głównego: KlaraLecka2018 / Facebook.com