Zbigniew S. trafił do prokuratury w piątek po południu. - Został przesłuchany jako podejrzany przez prokuratora. Nie przyznał się do zarzuconych mu czynów. Twierdził, że nie pamięta całej sytuacji - mówi Przemysław Nowak, rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie. Kontrowersyjny biznesmen po przesłuchaniu został zwolniony do domu. - Nie było przesłanek do zastosowania środków zapobiegawczych, np: w charakterze aresztu - wyjaśnia Nowak. Prokuratura nie postawiła Zbigniewowi S., żadnych nowych zarzutów. - W materiale dowodowym znajdujemy przesłanki potwierdzające zarzuty postawione mu przez policję. Są one nadal w mocy - dodaje Nowak.
Sporo zarzutów
Chodzi o dwa zarzuty z kodeksu karnego i trzy z kodeksu wykroczeń: naruszenia miru domowego, naruszenia nietykalności funkcjonariuszy i znieważenia policjantów oraz pracowników pogotowia oraz zakłócanie spokoju, załatwiania potrzeb fizjologicznych w miejscach do tego nieprzeznaczonych oraz używania w miejscach publicznych wyrazów wulgarnych.
Jak precyzował Robert Szumiata ze śródmiejskiej policji, za czyny te kodeks wykroczeń przewiduje grzywnę lub karę pozbawienia wolności do roku, zaś kodeks karny przewiduje od roku do trzech lat więzienia.
Choć w prokuraturze S. zasłaniał się niepamięcią, to przedstawił swoją wersję wydarzeń na jednym z portali społecznościowych. "Sytuacja była taka, że z przyjaciółmi popiliśmy w biurze i ktoś rzucając kamieniem wybił szybę - więc ją dokończyłem by kogoś rano nie poraniła" - napisał biznesmen. Przyznał też, że oddał mocz w hotelu.
Awantura w hotelu
Kontrowersyjny biznesmen Zbigniew S. został zatrzymany przez stołeczną policję po awanturze, jaką urządził w jednym z hoteli w nocy z środy na czwartek. – Mężczyzna był pijany i agresywny, oddał też mocz w recepcji – poinformowała policja.
Zbigniew S. miał też znieważyć policjantów i ekipę pogotowia. Trafił do aresztu i usłyszał zarzuty. S. odmówił badania alkomatem. Jak informowała policja w piątek, jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze, mężczyzna miał zostać przewieziony na badania. Według naszych nieoficjalnych ustaleń chodziło o badania psychiatryczne.
jb/sk
Źródło zdjęcia głównego: TVN24