Zatrzymali kibiców za race i "smoleński" transparent

fot. TVN
fot. TVN
Duża grupa kibiców Legii nie została wpuszczona do Rosji. - Pogranicznicy znaleźli w ich bagażu transparent "Smoleńsk 2010, pamiętamy" - relacjonuje Andrzej Zaucha, korespondent Faktów TVN w Moskwie. Oficjalnie kibice nie przeszli kontroli, bo mieli przy sobie środki pirotechniczne.

- Kibice spotkali się z ewidentnymi szykanami rosyjskich pograniczników. Mundurowych rozzłościł transparent "Smoleńsk 2010, pamiętamy" jaki znaleźli w jednym z autokarów. Wtedy zaczęła się bardzo skrupulatna, trwajaca 11 godzin szczegółowa kontrola - relacjonuje Andrzej Zaucha.

150 osób utknęło

Na moskiewski stadion Łużniki dotarło zaledwie 50-60 kibiców Legii. Jak już wcześniej informowaliśmy, na granicy łotewsko-rosyjskiej utknęło ok. 150 osób. Według portalu legionisci.com, była to główna grupa kibiców, którzy zwykle organizują doping i oprawę meczu.

Zatrzymani za race?

Oficjalnie powodem przetrzymania kibiców na granicy były znalezione w ich bagażu materiały pirotechniczne, np. race. Celnicy zdecydowali, że nikt z grupy nie zostanie przepuszczony dopóki nie wskażą, do kogo należą. Kibice nie chcieli tego zrobić. Osobie, która próbowała je przewieźć, groziłby areszt.

Po południu na portalu legioniści.com pojawiła się relacja opisująca syutuację na granicy.

"Jesteśmy na granicy łotewsko-rosyjskiej od 2.15 w nocy czasu polskiego. Teraz jest już 14! Przez ten cały czas pokonaliśmy dystans 600 m. w tę i z powrotem. Gdy stanęliśmy przed wjazdem do Rosji, strażnikom w ogóle się nie spieszyło. O 8 dopiero zaczęli nas odprawiać. Wyglądało to wręcz kuriozalnie. Do wjazdu są potrzebne pewne formularze, które otrzymaliśmy od celniczki. Wypełniliśmy je, po czym przyszedł ktoś nowy, kazała nam wypełniać nowe formularze. A czas cały czas mijał. O 10.40 został odprawiony pierwszy autokar. Jest nas tu 150 osób - poza tym autobusem trzy busy i reszta samochodów osobowych. Cała odprawa wyglądała tak, że każdy z nas szedł na kontrolę osobistą. Dopiero teraz wszyscy ją przeszliśmy. Zdecydowaliśmy się, że wracamy do kraju, bo mamy przed sobą jeszcze 600 km. Do Moskwy dojechalibyśmy ok. godz. 21" - powiedział Tomasz Woźniak z SKLW na antenie Radia Wnet.

Wegług legioniści.com, na teren Rosji nie wpuszczono także ekipy telewizyjnej współpracującej z "Gazetą Polską" i portalem Niezależna.pl. Jak podaje ten ostatni portal, fani Legii mieli ze sobą transparenty z hasłem "Smoleńsk Pamiętamy" i "Zabierzcie Donalda, oddajcie czarne skrzynki".

"Problem po stronie rosyjskiej"

O kłopotach kibiców nie wiedzieli stołeczni policjanci: - Nie mamy żadnych informacji na ten temat. Tej grupie kibiców nie towarzyszył nasz spoter – mówi w rozmowie z tvnwarszawa.pl Maciej Karczyński, rzecznik prasowy Stołecznej Policji.

Jak informuje Janusz Dawidowicz kierownik polskiego konsulatu w Łotwie, "na 99% problem był po stronie rosyjskiej".

- Sprawdziliśmy dwa przejścia graniczne i na żadnym z nich, po stronie łotewskiej, nie było problemu z przepuszczeniem zorganizowanej grupy polskich kibiców. Władze rosyjskie musiały zadecydować o ich nie wpuszczeniu, musieli przeprowadzić skrupulatną kontrolę - tłumaczy Dawidowicz i odsyła do konsulatu w Moskwie.

- Za te przejścia odpowiada konsulat w Sankt Petersburgu - usłyszeliśmy w Moskwie.

- Nikt nam do tej pory nie zgłaszał żadnego problemu z wpuszczeniem kibiców Legii do Rosji - mówi z kolei Jarosław Drozd, Konsul Generalny RP z Sankt Petersburgu.

band

Czytaj także: