Zaniedbany skwer Bartoszewskiego. "Uwłacza pamięci profesora"

Otwarcie skweru profesora Bartoszewskiego
Źródło: TVN24
Skwer Władysława Bartoszewskiego na Woli jest w opłakanym stanie. "Uwłacza pamięci profesora i władzom dzielnicy" - zaalarmowały miejskie radne i zaapelowały o doprowadzenie miejsca do porządku. Władze Warszawy w odpowiedzi zapowiedziały dwuetapową rewitalizację.

"W październiku 2016 roku skwer na tyłach Sądu Okręgowego otrzymał nazwę: Skwer Władysława Bartoszewskiego. Uroczyste otwarcie miało miejsce w styczniu 2017 roku wraz z obietnicą uporządkowania tego miejsca" - przypomniały w interpelacji radne Platformy Obywatelskiej Anna Nehrebecka i Małgorzata Zakrzewska.

"Władze nie zrobiły nic"

I podkreśliły, że mimo obietnic, teren wygląda na bardzo zaniedbany. "Władze dzielnicy Wola i władze miasta nie zrobiły nic w celu doprowadzenia tego miejsca do porządku i godnego wyglądu" - stwierdziły w piśmie do ratusza. W kolejnych zdaniach oceniły jeszcze surowiej. Ich zdaniem, "obecny stan uwłacza nie tylko pamięci profesora Władysława Bartoszewskiego, ale też "władzom miasta i dzielnicy".W odpowiedzi na pismo radnych wiceprezydent Renata Kaznowska poinformowała, że teren na którym znajduje się skwer przewidziano do rewitalizacji. Prace uzależnione są jednak od planowanej przez Veolię modernizacji pobliskiej sieci ciepłowniczej.

Rewitalizacja

Z tego względu rewitalizacja - jak pisze Kaznowska - została podzielona na dwa etapy. W pierwszym odnowiony zostanie ten "skrawek" skweru, który zlokalizowany jest przed budynkiem przy Ogrodowej 5 (czyli od strony Sądu Okręgowego).

Te prace już się rozpoczęły, a ich zakończenie - według miasta - "planowane jest na 30 kwietnia 2018 rok" - informuje wiceprezydent. "W drugim etapie zrewitalizowany zostanie obszar skweru położony pomiędzy budynkiem przy Elektoralnej 24 i przy Ogrodowej 5. Prace rozpoczną się po zakończeniu w tym rejonie budowy sieci ciepłowniczej przez wcześniej wspomnianą spółkę, których zakończenie przewidziane jest na koniec lipca tego roku" - wyjaśnia dalej Kaznowska.

Nie musiał czekać pięć lat

Jak pisaliśmy na tvnwarszawa.pl, upamiętnienie profesora Bartoszewskiego było pomysłem jednego z działaczy Nowoczesnej Mariusza Malinowskiego. Napisał petycję i zebrał pod nią ponad trzy tysiące głosów poparcia. Ostateczną zgodę musieli wydać jednak miejscy radni, co też uczynili na sesji w październiku 2016 roku.

37 osób było "za". Prawo i Sprawiedliwość wstrzymało się od głosu. Podczas głosowania na sali obecny był syn Bartoszewskiego - Władysław Bartoszewski junior, który nie krył wzruszenia i podziękował radnym za upamiętnienie jego ojca.Przypomnijmy też, że według obowiązujących w stolicy zasad, chcąc nadać ulicy czy placom imię jakiegoś patrona, trzeba odczekać pięć lat od jego śmierci. Aby można to było zrobić wcześniej, z inicjatywą musi wyjść prezydent stolicy, co w przypadku Bartoszewskiego zrobiła. - Każdy ma prawo do swojego patrona politycznego i w ich ocenie można się różnić, ale postać Władysława Bartoszewskiego powinna być powodem do dumy - przekonywała Hanna Gronkiewicz-Waltz.

kw/gp

Czytaj także: