Do wypadku w parku wodnym doszło w sobotę po południu. Noga 11-latka utknęła w otworze, który początkowo opisywany był jako odpływ pompy bądź basenowego filtra. Chłopiec przez kilka minut był uwięziony pod wodą. Udało się go wydostać, po czym przewieziono go do jednego z warszawskich szpitali.
Policja powiadomiła o tej sytuacji nadzór budowlany, który w poniedziałek skontrolował aquapark. - Basen na terenie ośrodka w Zalesiu Górnym, na którym doszło do wypadku, użytkowany jest od kilkudziesięciu lat. Obecny dzierżawca tego terenu wykonał na przełomie wiosny i lata tego roku roboty budowlane polegające na przebudowie niecki basenowej wraz z wyposażeniem. Prace te wykonano bez stosownego pozwolenia starosty piaseczyńskiego. Państwowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Piasecznie legalizował wskazane roboty budowlane. Przedłożenie dokumentacji zainwentaryzowanych robót umożliwiło użytkowanie obiektu - poinformował w rozmowie z tvnwarszawa.pl Albert Olbrycht, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Piasecznie.
Jak doprecyzował, należy rozróżnić prowadzenie robót na istniejącym już obiekcie, a budowę lub rozbudowę nowego obiektu. - W przypadku legalizacji robót prowadzonych bez zezwolenia w oparciu o prawo budowlane nakładamy na inwestora obowiązek przedłożenia nam dokumentacji podpisanej przez uprawnioną osobę, z której wynika, że to, co zostało wykonane, jest bezpieczne pod względem konstrukcyjnym oraz użytkowania - powiedział.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
"Nie wyłączyliśmy obiektu z użytkowania"
- W związku z sobotnim zdarzeniem potwierdzam, że otwór, który był początkiem niefortunnego zdarzenia, zlokalizowany w ścianie niecki basenowej, będący początkiem instalacji odpływu grawitacyjnego, nie był zabezpieczony. Niemniej noga dziecka, która utkwiła w rurze, nie mogła zostać zassana do tego otworu - zaznacza powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.
Wyjaśnia też, że wspomniana rura odprowadza wodę na zasadzie spływu grawitacyjnego i nie ma do niej podłączonych żadnych urządzeń z funkcją ssania.
- Według oświadczenia dzierżawcy, przed przebudową rura odpływowa, również niezabezpieczona, znajdowała się tam już wcześniej. Zamontowana była jednak w najniższym poziomie dna basenu, którego brzegi w tamtym czasie były pochyłe, obecnie są pionowe. Przebudowa niecki umożliwiła chłopcu stanięcie i oparcie się o ścianę niecki basenu w taki sposób, że mógł on swoją nogę mimowolnie włożyć do otworu przekrytego membraną PCV, z otworem mniejszym niż średnica rury. Być może opór wciśniętego fartucha membrany w rurę po włożeniu nogi spowodował wrażenie zasysania, a zmiana kąta nachylenia włożonej stopy spowodowała jej zaklinowanie - przypuszcza Albert Olbrycht.
Innymi słowy, według nadzoru budowlanego po przebudowie chłopiec mógł stanąć na płaskiej nawierzchni basenu i włożyć mimowolnie nogę do przykrytego otworu, a ta się zaklinowała.
Nadzór budowlany nie dopatrzył się nieprawidłowości, które skutkowałyby koniecznością zamknięcia parku wodnego. - Nie wyłączyliśmy obiektu z użytkowania. Nie ma takiej konieczności. Za stan techniczny odpowiada dzierżawca terenu. Po kontroli stwierdziliśmy, że musi on zabezpieczyć rurę oraz poinformować nas o efektach. Już dziś przekazał nam, że jest w trakcie napraw. Nasza rola się kończy - dodał.
"To był nieszczęśliwy wypadek"
Przypomnijmy, że tuż po akcji ratunkowej straż pożarna nakazała zamknięcie części basenu, w której doszło do wypadku. Jakiś czas później właściciel obiektu (chce zachować anonimowość) podjął decyzję o całkowitym wyłączeniu go z użytkowania. We wtorek przekazał nam, że park wodny nie jest już zamknięty.
- Podczas kontroli Państwowa Inspekcja Nadzoru Budowlanego nie znalazła uchybień - twierdzi właściciel parku wodnego w Zalesiu Górnym. - To był nieszczęśliwy wypadek. Rura, do której weszła nóżka chłopca, nie była rurą ssącą - zaznacza.
- Zajmujemy się obecnie naprawianiem szkód powstałych w czasie akcji ratowniczej. Przeglądamy także park pod kątem wyeliminowania innych potencjalnie niebezpiecznych punktów - dodał.
Policja przesłuchała pierwszych świadków
Postępowanie w sprawie wypadku prowadzi piaseczyńska policja. Dotyczy ono możliwości narażenia 11-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężki uszczerbek zdrowia (to czyn z artykułu 160 Kodeksu karnego).
- Przesłuchaliśmy już dwóch pracowników parku wodnego oraz pierwszych świadków zdarzenia. Po kolei wzywane są kolejne osoby mające związek z tą sprawą. Te relacje z pewnością pomogą nam w ustaleniu szczegółowego przebiegu tego nieszczęśliwego wypadku. Nasze myśli krążą wokół 11-letniego chłopca. Miejmy nadzieję, że wyjdzie z tego cało - mówi we wtorek Jarosław Sawicki z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.
Policja zdecydowała także o powołaniu biegłego, który zbada między innymi, czy obiekt był właściwie zabezpieczony i czy nie doszło do żadnych uchybień technicznych bądź złamania przepisów prawa budowlanego.
Autorka/Autor: Klaudia Kamieniarz
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24