Relacje rodziców są w zasadzie takie same:
- Córka miała w poniedziałek zajęcia taneczne. Miała się szykować do wigilijnego występu. Zajęcia się nie odbyły, a my nie mamy żadnych informacji - martwi się Michał Klimek, ojciec 9-letniej Klaudii.
- Za zajęcia zapłaciłam w ubiegłym tygodniu. Teraz okazuje się, że dzieci nie mogą w nich uczestniczyć - denerwuje się Beata Majchrzak.
- Moje dziecko miało zajęcia z robotyki. Informacji brak, nie wiadomo, z kim się kontaktować - mówi Monika Wróbel.
Kontrola zamiast pieniędzy
Od poniedziałku dzieci i rodzice w domu kultury przy ulicy Wiejskiej mogą najwyżej pocałować klamkę. Wita ich jedynie kartka z tekstem: "Uwaga, decyzją radnych pod przewodnictwem Jana Grądzkiego, Dom Kultury zostanie zamknięty. Odmowa Finansowania".
O sprawę zapytaliśmy wymienianego z imienia i nazwiska radnego.
- Wczoraj na policję zgłosiłem, że na terenie Łomianek są rozwieszane plakaty z kłamliwą informacją naruszającą moje dobra osobiste, pomawiające mnie w oczach opinii publicznej. Rada miasta nie podejmowała decyzji o zamknięciu domu kultury - powiedział Grądzki (bezpartyjny).
Radny Wojciech Berger (bezpartyjny) zapowiada z kolei, że o sprawie powiadomi prokuraturę.
O co poszło?
26 listopada do urzędu miasta wpłynęło pismo dyrektora domu kultury Miłosza Manasterskiego. Przyznał w nim, że dochody z zajęć są niższe o 85 tysięcy złotych, niż przewidywał. O pokrycie różnicy poprosił burmistrza i radnych.
Burmistrz Tomasz Dąbrowski (Twoje Łomianki) wygospodarował jednak jedynie 35 tysięcy na opłacenie energii i wody oraz na grudniowe pensje. Radni natomiast pochylili się nad sprawą dwa dni później. I podjęli decyzję, tyle że nie o dofinansowaniu, lecz o kontroli. - Od dłuższego czasu dochodziły do nas niepokojące informacje o nieprawidłowościach - tłumaczy przewodniczący rady.
Radni "wdarli się do placówki"
Jak dodaje Grądzki, budżet placówki w porównaniu z ubiegłorocznym jest i tak o ponad 110 tysięcy złotych wyższy. Ostatni raz dotację w wysokości 20 tysięcy złotych radni przyznali mu w październiku, a pieniądze miały być wydane na określony cel, m.in. na imprezę mikołajkową dla dzieci niepełnosprawnych.
- Okazało się, nie zostały przeznaczone na ten cel - oburza się Tomasz Rusinek, radny Łomianek (Platforma Obywatelska). - Z własnej kieszeni wykładaliśmy pieniądze dla tych dzieci. Pomagali też sponsorzy - podkreśla.
Mimo tych wątpliwości, 5 grudnia burmistrz Łomianek znów wnioskował do rady o zwiększenie dotacji. Po burzliwej sesji radni odmówili.
Pięć dni później dom kultury został zamknięty. Stało się to właśnie 10 grudnia. Jak się okazuje, tego dnia miała się zacząć kontrola (wcześniej planowano ją na 4 grudnia, ale została przesunięta z powodu choroby jednej z radnych). O godzinie 14 rozpoczęło się posiedzenie komisji rewizyjnej, na którym wybrano osoby, które miały przeprowadzić kontrolę. O godzinie 15 radni stawili się w domu kultury. I przekonali się, że od rana ten jest już jednak zamknięty, dyrektor Manasterski jest na zwolnieniu, a jego zastępczyni nie ma upoważnienia do wydania radnym dokumentacji.
- Później zjawiła się straż miejska, bo dostała zgłoszenie o wtargnięciu do obiektu. Członków komisji rewizyjnej poproszono o opuszczenie placówki - opisuje Ewa Sidorzak (bezpartyjna, startowała z list PO), przewodnicząca komisji.
Kontroli nie udało się przeprowadzić także w czwartek.
"Zwrócimy pieniądze za zajęcia"
O komentarz poprosiliśmy dyrektora Manasterskiego. Wysłał jedynie wiadomość SMS: "Proszę kontaktować się z wiceburmistrzem Piotrem Rusieckim" (Twoje Łomianki - red.).
Faktycznie, wiceburmistrz Łomianek, któremu podlega dyrektor, był bardziej skory do rozmowy. W jego ocenie odpowiedzialność za całe zamieszanie ponoszą opozycyjni radni. Jest za przyznaniem dofinansowania, podobnie jak Dąbrowski. - De facto decyzję o zamknięciu domu kultury podjęli radni, nie zgadzając się na przekazanie dotacji. To niestety nie jest pierwsza kontrowersyjna decyzja radnych w Łomiankach - stwierdził.
Jednocześnie przyznał, że dyrektor Manasterski nie był w stanie precyzyjnie ustalić budżetu, co spowodowało braki na niecały miesiąc przed końcem roku budżetowego. Faktur nie można tymczasem zapłacić w styczniu, z nowego budżetu - zdaniem Rusieckiego byłoby to naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
Wiceburmistrz zapewnił natomiast, że pieniądze za odwołane zajęcia zostaną zwrócone rodzicom.
Przegłosują dotację?
Choć oficjalnie placówka jest nieczynna, krzątają się po niej pracownicy. - Nie są wzburzeni tym, że wypłata ich wynagrodzeń jest zagrożona. Mają wodę i światło. Nikt im niczego nie odłączył za niezapłacone rachunki - mówi z przekąsem radny Grądzki.
Jego zdaniem nagły brak pieniędzy na rachunki czy pensje to tylko przykrywka, aby zdobyć kolejną dotację i wydać ją na zupełnie inny cel.
Tak czy owak na całej sprawie tracą dzieci. Nie wiadomo bowiem, kiedy dom kultury zostanie otwarty.
W środę burmistrz zaproponował radnym powtórnie zwołanie sesji i kolejne głosowanie nad dotacją. Sesja ma odbyć się 17 grudnia, o godzinie 16.
Zarząd miasta stanowczo odrzuca oskarżenia o to, że szantażuje radnych. Wiceburmistrz Rusiecki przyznaje jednak równocześnie, że jeśli uchwała zostanie przyjęta, dom kultury zostanie otwarty jeszcze tego samego dnia. Jeśli nie, z jego otwarciem trzeba będzie poczekać do nowego roku i nowego budżetu.
Bartłomiej Frymus – b.frymus@tvn.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl