Zaginął po Bon Jovi, znalazł się w hotelu. "Chciał od wszystkiego odpocząć"

Odnalazł się zaginiony po koncercie mężczyzna
Odnalazł się zaginiony po koncercie mężczyzna
Źródło: ksp
Po piątkowym koncercie zespołu Bon Jovi na Stadionie Narodowym zaginął 27-letni mężczyzna. Poszukiwania trwały cztery dni, mężczyzna ostatecznie się odnalazł. Okazało się, że po prostu "chciał od wszystkiego odpocząć".

"Pod koniec lub wraz końcem koncertu na Stadionie Narodowym zgubił się nasz kolega. Był ubrany w ciemną koszulkę z logiem 'Levi's', jeansy oraz sportowe buty. Jeżeli widzieliście lub ktoś z waszych znajomych go widział w okolicach Powiśla/Solca to proszę dajcie znać. Martwią się o niego rodzice oraz bliscy" - napisał kolega zaginionego na portalu społecznościowym. Wpis udostępniło ponad tysiąc osób.

Policja potwierdziła zgłoszenia o zaginięciu. - Na początku zgłoszenie trafiło do nas, ale zajmuje się tym, zgodnie z przepisami, komenda w Kamieniu Pomorskim, bo tam zameldowana jest ta osoba - przekazał nam w poniedziałek Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy rejonowej.

Aleksandra Berenda z komendy powiatowej w Kamieniu Pomorskim dodała, że zawiadomienie o zaginięciu wpłynęło oficjalnie w sobotę 13 lipca. - Pan mieszka na naszym terenie i my prowadzimy czynności we współpracy z Komendą Rejonową Policji I w Warszawie Śródmieściu - potwierdziła. I sprecyzowała, że policja sprawdza świadków i próbuje ustalić miejsce pobytu mężczyzny.

"Chciał odpocząć"

Policjanci poszukiwali zaginionego 27-latka cztery dni. Przez cały ten czas mężczyzna nie nawiązał z nikim kontaktu ani nie wrócił do domu. Okazało się jednak, że nic mu się nie stało. W tym czasie... podróżował po Polsce.

- Już pierwszego dnia po zaginięciu policjanci ustalili, że mężczyzna zatrzymał się w jednym z hoteli w Warszawie. Później odwiedził jeszcze Łódź, Białystok, Częstochowę, po czym znowu wrócił do hotelu w Warszawie, tego samego, w którym nocował na początku - opisuje Robert Szumiata z śródmiejskiej policji.

I precyzuje, że to obsługa hotelu zadzwoniła na policję i poinformowała, że poszukiwany mężczyzna kolejny raz jest ich gościem i wynajął pokój na najbliższą dobę.

- Mężczyzna miał w tym czasie urlop, kilka dni wolnego. Wyłączył telefon, wrzucił go do samochodu, który zostawił na parkingu, i ruszył w podróż - relacjonuje Szumiata.

Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić, mężczyzna tłumaczył, że "chciał od wszystkiego odpocząć".

Na tvnwarszawa.pl pisaliśmy też o poszukiwaniu napastnika z bulwarów:

Zaatakował na bulwarach

em/b

Czytaj także: