- Jest to absurdalne. Mamy nadzieję, że pies niebawem się odnajdzie – komentował uprowadzenie Duracella Grzegorz Sandomierski, kierownik biura adopcji Na Paluchu. – Nie potrafimy zrozumieć, po co kraść psa, którego można przecież legalnie adoptować? – dodał.
Około 6-letni nieduży mieszaniec został skradziony 28 listopada. Jak wynika z relacji pracowników schroniska, sprawcą jest osoba, która przyszła wyprowadzić psa na spacer.
– Prawdopodobnie pokazała jakieś fałszywe upoważnienie do wyprowadzenia psa na spacer i tym uśpiła czujność pracowników. Nie udała nam się ustalić tożsamości tej osoby – tłumaczył Sandomierski.
"Może mieć poważny problem"
Pracownicy schroniska podkreślają, że Duracell nie należy do ufnych psów, ale jest bardzo energiczny. – Jeśli zajmie się nim nieodpowiedzialny opiekun, to może mieć poważny problem – zaznaczył Sandomierski.
Sprawa została zgłoszona do policji i straży miejskiej. Jest ona kwalifikowana jako kradzież. Wizerunek sprawcy został zaś utrwalony przez kamerę monitoringu. – Mamy nagranie, na którym widać sprawcę. Poinformowaliśmy o tym służby. Duracell ma też wszczepionego chipa. Niestety nie działa on na zasadzie GPS-a. Chip pozwala odczytać informacje o psie m.in. dane właściciele i miejsce pobytu, kiedy zwierzak trafi w ręce straży miejskiej lub weterynarza – wyjaśnił Sandomierski.
Nie pierwszy taki przypadek
Jak przyznał, to nie pierwsza taka kradzież. – Takie przykre zdarzenia mają miejsce, choć dotyczą naprawdę niewielkiego odsetka zwierząt w porównaniu do liczby tych adoptowanych – mówił pracownik schroniska. I dodał: - Część uprowadzonych zwierząt wraca do nas po jakimś czasie, bo nowi opiekunowie nie radzą sobie z ich wychowaniem.
Pracownicy schroniska liczą, że Duracell odnajdzie się niebawem cały i zdrowy. Jeśli ktokolwiek widział pieska lub wie, gdzie może on przebywać, proszony jest o kontakt ze schroniskiem.
Poszukiwań ciąg dalszy
Cały czas trwają poszukiwania psa. - Otrzymaliśmy informację, że podobny zwierzak biega po Gocławiu. Zadzwonił do nas pewien mężczyzna. O sprawie powiadomił zarówno nas, jak i straż miejską. Nie mamy jednak pewności czy to on - powiedział we wtorek Grzegorz Sandomierski.
Zdarzenie potwierdzili strażnicy. - Na miejsce udali się funkcjonariusze, jednak psa nie udało się zlokalizować - poinformowała Katarzyna Dobrowolska z biura prasowego straży miejskiej.
W każdym przypadku porwania czy kradzieży zwierzaka strażnicy otrzymują kartę informacyjną. Tak samo było w tej sytuacji. - Na takim dokumencie zapisane jest m. in.: rasa, maść, płeć oraz waga - powiedział kierownik ekopatrolu Piotr Mostowski. - Z doświadczenia wiem, że podczas patrolu bardzo mało jest wyłapywanych psów. Najczęściej odławiamy takie, które zostaną zgłoszone - dodał.
"Adoptuj warszawiaka"
jk/sk
Źródło zdjęcia głównego: Schronisko Na Paluchu