Sąd apelacyjny zaostrzył karę więzienia dla ochroniarza klubu nocnego z Wyszkowa, gdzie doszło do zranienia jednego z klientów. Mężczyzna nigdy nie odzyskał przytomności i zmarł po kilku miesiącach w szpitalu. Według sądu miało to związek z zadanymi mu przez ochroniarza ciosami w głowę i upadkiem na twardą posadzkę.
Wcześniejszy wyrok zapadł przed Sądem Okręgowym w Ostrołęce. Ochroniarz został nieprawomocnie skazany na trzy lata i dwa miesiące więzienia. Jednocześnie sąd zmienił kwalifikację prawną czynu na łagodniejszą, ponieważ uznał, że nie ma związku przyczynowego między zadanymi pokrzywdzonemu ciosami i jego późniejszym zgonem.
Apelacje złożyły wszystkie strony procesu. Rozpatrzył je Sąd Apelacyjny w Białymstoku. Uwzględnił on skargi prokuratury i pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego (żony zmarłego) i zwiększył karę dla skazanego do pięciu lat i dwóch miesięcy więzienia. Ocenił, że było to przestępstwo polegające na spowodowaniu ciężkich obrażeń, które zakończyły się śmiercią. Uznał, że był związek między zadanymi w głowę ciosami i upadkiem na twardą posadzkę, a zgonem ofiary kilka miesięcy później w szpitalu.
Dodatkowo ochroniarz otrzymał pięcioletni zakaz wykonywania zawodu. Wyrok jest prawomocny.
Dostał dwa ciosy w głowę i upadł na ziemię
Do pobicia doszło 3 października 2020 roku. Jak wynika z ustaleń śledztwa, 41-letni uczestnik nocnej zabawy chciał wejść do lokalu ponownie, ale - ponieważ był pod znacznym wpływem alkoholu - ochroniarze go zatrzymali. Wywiązała się awantura, ostatecznie jeden z pracowników ochrony najpierw uderzył go otwartą dłonią w twarz, po czym zrobił to pięścią. 41-latek upadł na kamienną posadzkę w korytarzu nocnego klubu, uderzając w nią tyłem głowy i tracąc przytomność.
Ostatecznie został wyniesiony na zewnątrz. Po kilku godzinach osoby będące przed klubem wezwały do niego policję i pogotowie. Trafił do szpitala, gdzie zmarł po pięciu miesiącach nie odzyskując przytomności.
Prokuratura Rejonowa w Wyszkowie zarzuciła ochroniarzowi, że - zadając dwa uderzenia w okolice twarzy, po których 41-latek upadł na twarde podłoże - spowodował tak zwany ciężki uszczerbek na zdrowiu (uraz mózgu) doprowadzając do ciężkiego kalectwa i stanu wegetatywnego oraz związanych z nim ciężkich infekcji organizmu, skutkujących śmiercią. Drugi zarzut, to nieudzielenie temu mężczyźnie pomocy.
Sąd o uwłaczającym traktowaniu pokrzywdzonego 41-latka
Podwyższając w czwartek karę, sąd apelacyjny uznał, że była to właściwa kwalifikacja prawna czynu, a sprawca działał z zamiarem ewentualnym. To znaczy, zadając dwa szybkie ciosy, z których drugi był tak silny, że uderzony upadł i stracił przytomność, powinien był się liczyć z tym, że obrażenia mogą być poważne.
- Był związek przyczynowy między uderzeniem, a w konsekwencji śmiercią pokrzywdzonego - podkreślał w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Jerzy Szczurewski. Przywoływał m.in. opinię biegłego lekarza i podkreślał, że jeśli jest taki związek, to sprawca odpowiada za spowodowanie ciężkich obrażeń (pobicie) skutkujących śmiercią.
Przedstawił analizę zapisów monitoringu między innymi z korytarza klubu przy stanowisku ochrony. Z zapisów tych (trwających osiem minut) wynikało, że późniejsza ofiara, choć mocno pijana, nie zachowywała się jednak prowokacyjnie. Wyglądało to tak, że mężczyzna rozmawia z ochroniarzem próbując go przekonać, by pozwolił mu ponownie wejść do lokalu.
Potem padają dwa szybkie ciosy, z których drugi powala poszkodowanego na ziemię. Widać uderzenie głową o posadzkę. Sąd określił mianem "wręcz uwłaszczającego" sposób, w jaki nieprzytomny mężczyzna został wyniesiony na zewnątrz. - Nie wiem, do czego to porównać? Do szmaty ciągnionej przez osobę sprzątającą? - mówił sędzia Szczurewski.
Ale jednocześnie zwrócił uwagę, że przed sądem sprawca przyznał się do zadania ciosów, przepraszał, okazywał skruchę, dlatego wyrok był w możliwym najniższym wymiarze, ale - co zaznaczył sąd - bez szans na nadzwyczajne złagodzenie kary.
- Po co jest ochroniarz w takim klubie? Czy nie po to (...), aby każdy z uczestników czuł się bezpiecznie? - pytał retorycznie sędzia Szczurewski. Przywołując zapisy monitoringu dodał, że oskarżony mógł pokrzywdzonego "wiele razy w ciągu tych ośmiu minut wyprowadzić za kołnierz i po prostu podziękować za jego udział w dyskotece".
Sprawa drugiego ochroniarza wróci do sądu
W sprawie zarzuty usłyszał też drugi ochroniarz. Sąd okręgowy nieprawomocnie skazał go na pół roku więzienia w zawieszeniu za to, że i on nie udzielił ciężko rannemu pomocy, nie wezwał pogotowia lub innych służb. Uniewinnił go jednak od zarzutu naruszenia nietykalności cielesnej tego mężczyzny.
Sąd apelacyjny wyrok ten uchylił i sprawę przekazał do ponownego rozpoznania.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24