Poszukiwania trwały od soboty. Ciało wyłowiono w poniedziałek 12 kilometrów za miejscem, w którym 35-latek wszedł do wody.
- Policjanci odnaleźli zwłoki w miejscowości Wiączemin, na wysokości 615 kilometra rzeki - poinformował we wtorek rano kapitan Rafał Krupa, rzecznik straży pożarnej w Sochaczewie.
Poszukiwania mężczyzny były utrudnione. Jak nieoficjalnie opowiadają policjanci, sprawą było zainteresowanych wielu gapiów. To nie ułatwiało sprawnych poszukiwań. W akcję zaangażowano sześć różnych oddziałów, sonary i łodzie.
Policja prawie pewna
Tożsamość mężczyzny ma potwierdzić sekcja zwłok i identyfikacja, ale policjanci nie mają złudzeń. Twierdzą, że to ciało zaginionego ojca.
- Możemy powiedzieć, że jest to osoba, która poszła pomóc temu dziecku. Niestety możemy powiedzieć o kolejnym utonięciu. To 35-letni mężczyzna, ojciec tego dziecka - mówi Robert Opas z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Reporterka TVN24 Olga Olesek przypomina, że mężczyzna wraz z dzieckiem prawdopodobnie kąpali się w niedozwolonym miejscu. - Policjanci mówią o tym, że cały czas apelują do wszystkich, aby nie kąpać się w takich miejscach jak np. Kępa Karolińska niedaleko Płocka, gdzie doszło do tragedii. Tam mamy do czynienia z dziką rzeką, z Wisłą, która w żaden sposób nie jest ujarzmiona. To nie jest kąpielisko pilnowane przez ratowników. W takich miejscach absolutnie odradza się kąpiele, bo co raz częściej kończą się one tragicznie - tłumaczy.
kz/sk